W ostatnich latach rosyjskie reżimowe media oskarżały Stany Zjednoczone o wszelkie zło tego świata. Po cichu jednak całą tę narrację wygaszono za prezydentury Donalda Trumpa.
Rosyjska propaganda z dnia na dzień porzuciła ataki na USA
Dziennikarze zajmujący się Rosją zauważyli ogromną zmianę w podejściu tamtejszych mediów do USA. Jeszcze do niedawna popularne określenie „Anglosasi”, używane dla pogardliwego opisania Amerykanów, całkowicie zniknęło ze słownika kremlowskich propagandystów. Używali go nawet rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow i minister spraw zagranicznych SIergiej Ławrow, a teraz jakby przestało istnieć.
Przełomowym punktem miały być rozmowy Rosji i USA na temat zakończenia wojny w Ukrainie. Termin „Anglosasi” przestał być wówczas używany nawet przez najostrzejszych komentatorów, takich jak kanał Rybar z 1,3 mln obserwujących. WW lutym nie skorzystał on z tego słowa ani razu, podczas gdy w grudniu 2024 roku naliczono 3 takie przypadki, w listopadzie 2, w październiku 4, a od stycznia do września 2024 roku łącznie 28 razy.
Propagandyści Kremla zaczęli doceniać USA
Uspokoili się też inni propagandyści. Władimir Sołowiow nazywający USA „sługami szatana” nagle zaczął komplementować amerykańskiego prezydenta za postulaty odzyskania Kanału Panamskiego czy przyłączenia Grenlandii do USA. – Po prostu dobra robota – stwierdzał.
Podobnie Dmitrij Kisielow, który zapowiadał starcie Ameryki na „radioaktywny popiół”, nagle zaczął mówić o „wielkiej trójce”, wymieniając w tym gronie Chiny, Rosję i USA. Jednocześnie ostrze swojej propagandy skierował w Unię Europejską, podważając jej pozycję jako siły politycznej. Mówił też, że blok północnoatlantycki i NATO przestały istnieć.
Jak przekonuje „The Moscow Times”, propagandziści otrzymali wyraźne instrukcje z Kremla. Mieli złagodzić swoje wypowiedzi pod adresem nowego amerykańskiego prezydenta. Kiedy związany z Kremlem Jewgienij Minczenko na antenie telewizji Rossija 1 mówił wręcz o „nieproduktywnej i nieprzekonującej” idei „zjednoczonych Anglosasów, którzy powodują wszystkie kłopoty”. Zarzekał się, że mówił o tym od dawna.
Ten zwrot z rosyjskim podejściu wyraźnie odbija się na tle wcześniejszych wypowiedzi tamtejszej propagandy. Prezydent Barack Obama nazywany był w Rosji „frajerem”. Joe Bidena otwarcie wyśmiewano w państwowej telewizji. Kiedy w lutym tego roku polityk Jednej Rosji wystawił przed biurem wycieraczkę z podobizną Donalda Trumpa, zmuszono go do jej usunięcia.
Czytaj też:
Trump chce umieścić 35 tys. amerykańskich żołnierzy w kraju sprzyjającemu RosjiCzytaj też:
Ojczyzna Elona Muska blokuje jego biznes. Padło oskarżenie o rasizm
