„W Końskich miałam wejście smoka”. Senyszyn tłumaczy, dlaczego kandyduje

„W Końskich miałam wejście smoka”. Senyszyn tłumaczy, dlaczego kandyduje

Joanna Senyszyn
Joanna Senyszyn Źródło: PAP / Radek Pietruszka
– Wszyscy koalicjanci powinni mieć świadomość, że prawdziwy przeciwnik w tych wyborach jest po drugiej stronie sceny politycznej. To PiS i Konfederacja oraz ich akolici. Podczas debat było wyraźnie widać, że ze sobą trzymają. (…) A koalicja 15 października pokazała, jak bardzo jest ze sobą skłócona, jak się nie lubi, by nie powiedzieć nienawidzi – mówi w rozmowie z "Wprost" prof. Joanna Senyszyn, niezależna kandydatka na prezydenta.

Eliza Olczyk, „Wprost”: Miała pani bardzo dobre recenzje ze swoich występów na debatach prezydenckich. Ale wielkiej poprawy w pani sondażach nie widać.

Prof. Joanna Senyszyn: Mam wątpliwości co do metodologii tych sondaży i próby badawczej. Po debacie w Końskich, wg IBRiS, sukces odnieśli wszyscy, tylko nie ja. To dosyć humorystyczne i oczywiście nieprawdziwe.

Publiczność na rynku w Końskich dosyć żywiołowo reagowała na pani wystąpienia. Ale raczej nieprzychylnie. Jak się pani z tym czuła? Zabolało to panią?

Spodziewałam się takiej reakcji, bo to była nie tyle debata, co zorganizowany w ostatniej chwili przez TV Republika, wiec wyborczy Karola Nawrockiego, tyle że z udziałem także innych kandydatów. Wśród widzów byli prawie wyłącznie zwolennicy PiS, którzy ostro dopingowali swojego faworyta. Dotarłam spóźniona, bo wszystko było organizowane ad hoc, trochę na wariackich papierach, a mimo to udało mi się zrobić wejście smoka (śmiech).

No i pani dotarła, a niektórzy nie dotarli. Zaś Rafał Trzaskowski kandydat KO, który był w Końskich po prostu się nie pofatygował na rynek. Dobrze zrobił, że nie przyszedł na tę debatę?

Nieobecni nie mają racji. Trzeba brać udział w debatach, bo to znakomita okazja, by przekonywać do swoich racji i poglądów.

Kandydat musi być silny, odporny na negatywne reakcje, musi sobie radzić z nieprzychylnym otoczeniem. Jak ja.

Podobno sztab Rafała Trzaskowskiego liczył na przełamanie klątwy Końskich, bo niektórzy twierdzą, że nieobecność na debacie w Końskich w 2020 roku była powodem przegranej Rafała Trzaskowskiego w tamtych wyborach prezydenckich.

Trudno powiedzieć, czy była taka klątwa, ale na pewno nie udało mu się w Końskich odczarować sytuacji sprzed 5 lat.

Dlaczego skrytykowała pani Magdalenę Biejat, która podczas debaty przejęła tęczową flagę, od Trzaskowskiego. Uznała pani, że z jej strony to było jak wbicie noża w plecy kandydatowi KO. A przecież oboje rywalizują o to samo stanowisko. Takie chwyty są chyba dozwolone?

Są dozwolone, ale to kwestia smaku. Jeśli piastuje się stanowisko wicemarszałkini Senatu i z rozkoszą objada konfiturami władzy, obowiązuje pewne minimum lojalności i naprawdę nie wypada, ręka w rękę z PiS i Konfederacją, wbijać noża w plecy koledze z partii koalicyjnej, który na dodatek ma największe szanse na wejście do drugiej tury wyborów prezydenckich.

Czy to nie było oczywiste, że tak będzie wyglądała kampania, skoro z koalicji rządzącej jest troje kandydatów z trzech różnych partii – Trzaskowski z KO, Szymon Hołownia z Polski 2050 i Magdalena Biejat z Lewicy.

Jedyną kandydatką lewicy jestem ja. Magda jest kandydatką Czarzastego.

A Włodzimierz Czarzasty to nie lewica?

Artykuł został opublikowany w 17/2025 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.