Była posłanka Polski 2050, Izabela Bodnar, opublikowała we wtorek na platformie X (dawniej: Twitter) zrzuty ekranu wiadomości, które wcześniej zamieszczała w zamkniętej grupie polityków ugrupowania Szymona Hołowni. Z treści tych wpisów wynika, że parlamentarzystka jeszcze przed odejściem z partii próbowała przekonać lidera formacji do przeanalizowania potencjalnych nieprawidłowości w wynikach wyborów prezydenckich. Jej apele nie spotkały się jednak z odzewem.
„Szymon, przecież nie mowa jest o skręcaniu wyborów, nie rozumiem dlaczego tak to nazywasz, a jedynie oczywistej weryfikacji tego, co się dokonało” – pisała Bodnar 27 czerwca. Jak tłumaczyła, nie chodziło jej o podważanie wyników jako takich, ale o przeprowadzenie dokładnej analizy danych z ponad tysiąca komisji wyborczych, wskazanych przez dr. Krzysztofa Kontka jako potencjalnie budzących wątpliwości.
"To było jak walenie głową w mur"
W kolejnych wpisach była posłanka podkreślała, że nie nawoływała do działań niezgodnych z prawem, a jedynie apelowała o „czas na spokojne sprawdzenie” wskazanych nieprawidłowości. „To było jak walenie głową w mur. Nie wiem, kto wmówił Szymonowi, że to oznacza 'zamach stanu', ani kto mu dał prawo do jednoosobowego, definitywnego stwierdzenia, że wszystko było dobrze i demokratycznie” – skwitowała z goryczą.
Tymczasem w piątek, 25 lipca, Szymon Hołownia wywołał niemałe poruszenie swoją wypowiedzią na antenie Polsat News. Stwierdził wówczas, że był w ostatnich tygodniach namawiany do „zamachu stanu”, sugerując, że niektórzy rozmówcy chcieli wpłynąć na opóźnienie zaprzysiężenia prezydenta elekta Karola Nawrockiego. Nie ujawnił jednak, kto miałby takie sugestie składać.
Dzień wcześniej, w poniedziałek, Izabela Bodnar skrytykowała w innym mocnym wpisie Szymona Hołownię. – Miałam wielu szefów w swojej karierze, byli różni, nie każdy był geniuszem, ale nie pamiętam, żebym się musiała za nich tak regularnie wstydzić – napisała na X była posłanka Polski 2050.
To wystarczyło, by sprawa trafiła do organów ścigania. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Piotr Antoni Skiba, poinformował, że wszczęto czynności zmierzające do przesłuchania marszałka Sejmu jako świadka. Zawiadomienie w tej sprawie złożył mecenas Bartosz Lewandowski, reprezentujący fundację Ordo Iuris.
Zareagował prezydent i premier
Na kontrowersyjne słowa Hołowni zareagował również premier Donald Tusk, który podczas wystąpienia w Pabianicach ironicznie porównał je do „zachowań dzieci na wakacjach”. Polityk przestrzegł jednocześnie, że wypowiedzi o takiej randze mogą destabilizować sytuację w państwie. Z kolei prezydent Andrzej Duda, za pośrednictwem swojego doradcy Łukasza Rzepeckiego, wezwał marszałka Sejmu do podania nazwisk osób, które miały go rzekomo namawiać do działań niezgodnych z konstytucją.
Czy jednak samo namawianie do niezwoływania Zgromadzenia Narodowego może być uznane za próbę zamachu stanu?
– W mojej ocenie to już wypełnia znamiona przygotowania do zamachu stanu. Wyjątkowo, w niektórych sytuacjach, ustawodawca penalizuje nam przygotowanie do popełnienia przestępstwa. Wprost w treści przepisu musi wskazać, że jest to karalne. W mojej ocenie podejmowanie rozmów z osobami, które miałyby uczestniczyć w docelowym zamachu stanu, jest już przygotowaniem do tego zamachu stanu. Jest to zatem czyn karalny – wyjaśniał w rozmowie z „Wprost” adwokat Arkadiusz Szymański.
Czytaj też:
Ekspert ostrzega: Hołownia gra ostatnią kartą. Polityczna gra o przetrwanie?Czytaj też:
Pierwszy komentarz Hołowni do „zamachu stanu”: Widzę, że jest potrzeba, więc wyjaśniam
