Ekolodzy z WWF oskarżeni o prześladowanie Pigmejów

Ekolodzy z WWF oskarżeni o prześladowanie Pigmejów

Logo WWF
Logo WWF Źródło:Facebook / WWF
WWF ukrywa przed darczyńcami, że tworzy w Kongo park narodowy, wypędzając stamtąd pierwotne plemiona. Oporni są prześladowani przez straż parkową, zatrudnianą przez ekologów.

Kolejna znana ze szlachetnej misji organizacja znalazła się pod ostrzałem. Po Amnesty International, mobbingującej swoich pracowników poważne oskarżenia padły pod adresem World Wide Fund for Nature. Znana szerzej pod skrótem WWF globalna organizacja świetnie kojarzy się opinii publicznej. Jej logo z sympatycznym misiem panda stało się symbolem walki o zachowanie wymierających gatunków i ochrony przyrody przed naporem cywilizacji i bezmyślnej działalności człowieka. Wszystko to prawda.

Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że często odbywa się to kosztem pierwotnych społeczności plemiennych, będących integralną częścią przeznaczonych do ochrony ekosystemów. Zarzuty tego rodzaju od dawna formułuje Survival International, organizacja zajmująca się dla odmiany ochroną ostatnich plemion na Ziemi, żyjących jeszcze w pierwotnych warunkach i z dala od cywilizacji. Rzecznik Survival International, Jonathan Mazower w rozmowie z Wprost twierdził wręcz, że w swoim przywiązaniu do ochrony przyrody WWF kompletnie ignoruje ten ludzki czynnik i że ma to związek z finansowaniem działalności ekologów przez koncerny wydobywcze. Wedle Survival International wielkie parki narodowe tworzy się po to, by ze znacznie większych terenów otaczających hołubione przez WWF enklawy dziewiczej przyrody wysiedlać ludzi, pozbawiać ich ziemi i eksploatować bez przeszkód jej bogactwa.

Zarzuty te można uznać za część odwiecznej rywalizacji o wpływy i fundusze między konkurencyjnymi NGO, gdyby nie kolejne kompromitujące WWF fakty, które ujrzały światło dzienne. Serwis internetowy Buzzfeed ujawnił niedawno, że ekolodzy usunęli z wniosku o europejskie dotacje niewygodne dla nich fragmenty raportu, dotyczącego budowy paru narodowego Messok Dja w Afryce. Niezależny audytor miał zbadać nastawienie do tego pomysłu członków zbieracko-łowieckiego plemion pigmejskich. Pigmeje zamieszkującego od zawsze tropikalne dżungle Kongo. Pierwotna puszcza zapewniała im dotąd schronienie przed naporem cywilizacji i okropieństwami wojen w Kongu, w których padają oni nawet ofiarami kanibalizmu. Jednak od czasu, gdy WWF postanowił stworzyć tam ścisły rezerwat przyrody, uzyskując wsparcie władz i firm, planujących wydobycie minerałów w tych rejonach, tubylcy mieli stać się niepożądani.

Zatrudnieni przez ekologów do zwalczania kłusowników strażnicy oskarżani są o prześladowanie tubylców, bicie i ich, torturowanie i niszczenie ich domów. Członkowie pigmejskiego plemienia Baka pod koniec ubiegłego roku wystosowali w tej sprawie list otwarty, dokumentując jednocześnie szczegółowo masowe naruszenia praw człowieka, jakich padają ofiarą w związku z działalnością ekologów. Mimo tego WWF wystąpiła do UE o dofinansowanie projektu parku narodowego w Kongo, usuwając z załączonego raportu fragmenty, zaprzeczające twierdzeniom ekologów, że miejscowa ludność nie ma nić przeciwko stworzeniu rezerwatu.

Sprawa na pewno będzie się rozwijać, bo WWF już zapowiedziała podjęcie postępowania wyjaśniającego sposób realizowania ich projektu w Kongo. Sam fakt, że takie zarzuty się pojawiają powinien jednak dawać wiele do myślenia. Czy można skutecznie chronić pierwotną przyrodę bez poszanowania praw ludzi, będących jej integralną częścią?

Czytaj też:
Proekologiczne podejście zostało wymuszone przez zmianę generacyjną

Źródło: Wprost