W środku epidemii znalazł psa z kartką przywiązaną do szyi. „Wybuchnąłem płaczem”

W środku epidemii znalazł psa z kartką przywiązaną do szyi. „Wybuchnąłem płaczem”

Tak wyglądała Siggy po znalezieniu
Tak wyglądała Siggy po znalezieniu Źródło:Facebook / Lionel Keith Vytialingam
Lionel Vytialingam robił zakupy, gdy usłyszał z pobliskiej ulicy dźwięk klaksonów. Powodem gwałtownej reakcji kierowców okazał się błąkający się po ulicy pies. Wkrótce wyszło na jaw, że zwierzę ma za sobą poruszającą historię

Mieszkaniec malezyjskiego Ipoh podzielił się na Facebooku historią, która poruszyła serca internautów na całym świecie. Wszystko zaczęło się pewnego dnia, gdy Lionel Vytialingam wybrał się na zakupy. Co warto podkreślić, miało to miejsce już w trakcie epidemii koronawirusa, która także w tym kraju wiąże się z pewnymi ograniczeniami.

W pewnym momencie mężczyzna usłyszał harmider na ulicy – krzyki i trąbienie kierowców. Przyczyną całego zamieszania okazał się mały pies, który błąkał się po ruchliwej drodze. Lionel Vytialingam nie czekał długo – wsiadł do swojego auta i pojechał za oszołomionym zwierzęciem. „Dzięki Bogu, przyszła do mnie, z dala od środka drogi” – relacjonował mężczyzna. Podczas oględzin brudnego psa Malezyjczyk zauważył kartkę przypiętą do szyi znajdy. „Miałem nadzieję, że znajdę tam jakąś informację kontaktową – coś, co pomoże mi zabrać tego małego psa do domu, gdzie ktoś na niego niecierpliwie czeka” – przyznał Vytialingam. Gdy odwinął kartkę, okazało się jednak, że znajduje się na niej zgoła inna wiadomość.

„Proszę, zabierz mnie do domu”

Był to list od właściciela psa, napisany w imieniu zwierzęcia. „Mam na imię Siggy i jestem najbardziej kochanym i troskliwym psem, jakiego kiedykolwiek widziałeś. Mojemu panu jest bardzo przykro, że musi mnie tu z tobą zostawić, ale po prostu nie może już się mną zajmować” – można było przeczytać w liście. „Proszę, zabierz mnie do domu” – brzmiała wiadomość.

Mężczyzna przyznał, że list zszokował go. „Wybuchnąłem płaczem, jedną ręką mocno głaszcząc jej lepiące się futro” – relacjonował Malezyjczyk. Przyznał też, że bez zastanowienia, co dalej, zabrał zwierzę do swojego domu.

Z listu wynikało, że znajda to 5-letni goldendoodle, nie była wysterylizowana. Vytialingam nakarmił ją i zabrał do weterynarza oraz fryzjera. W aktualizacji swojego wpisu poinformował, że zwierzę znalazło nowy dom – postanowił się nim zająć brat mężczyzny. Na razie jednak zwierzę zadomowiło się u Lionela.„Miłość w czasach koronawirusa” – napisał przy ich wspólnym zdjęciu Malezyjczyk. Zaapelował też do osób, które przeczytają jego historię, by nie decydowały się na pochopne zachowania i porzucanie zwierząt w ten sposób.

Czytaj też:
Bernardyn gigant! Zdjęcia tego psa robią niesamowite wrażenie

Galeria:
Siggy - pies wyrzucony w czasach koronawirusa
Źródło: WPROST.pl / TheDodo.com