W Polsce protest mediów, w Australii protest Facebooka. Internauci zastali puste strony

W Polsce protest mediów, w Australii protest Facebooka. Internauci zastali puste strony

Facebook, zdjęcie ilustracyjne
Facebook, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Jirapong Manustrong
Użytkownicy z Australii, którzy chcieli w czwartek zasięgnąć informacji na Facebooku, obeszli się smakiem. Facebook zdecydował się bowiem na zablokowanie wszystkich kanałów informacyjnych. Powód? Spór z rządem Australii o nowe prawo.

By zrozumieć, o co dokładnie chodzi w tej sprawie, wystarczy wejść na facebookowy profil dowolnego australijskiego medium. Dla przykładu niech to będzie „News Breakfast”. Dostajemy wówczas pusty profil z hasłem „nie ma jeszcze żadnych postów”.

Facebook zablokował treści informacyjne z Australii

Taki widok zastali dziś Australijczycy, którzy chcieli sprawdzić najnowsze informacje za pomocą Facebooka. Zamiast tego widzą pustą stronę, a na ich tablicach nie pojawiają się żadne treści informacyjne. Nie mogą również takich treści zamieszczać, choćby pochodziły one z najbardziej wiarygodnych źródeł.

Pierwsze skojarzenie, jakie się nasuwa, gdy o tym czytamy to niedawny protest mediów w naszym kraju. Wówczas jednak odbiorcy większości mediów nie mogli obejrzeć swoich ulubionych programów, posłuchać audycji, czy przeczytać artykułów. Zamiast tego widzieli czarne strony, a w radiu słyszeli monotonny komunikat informujący o trwającym proteście. Są jeszcze inne istotne różnice. Plan polskiego rządu dotyczący podatku od reklam tak mocno uderza w sektor mediów, że może się przyczynić do licznych bankructw – szczególnie najmniejszych, regionalnych redakcji.

Rząd Australii uderza w Facebooka

W Australii gra toczy się o coś nieco innego, choć zarzewiem konfliktu także są rządowe plany. Australia planuje bowiem tak zmienić prawo, by giganci technologiczni, a więc i wspomniany Facebook, czy Google wynegocjowały z dostawcami treści jednolitą stawkę za publikowane materiały.

Zamysł rządu jest bowiem taki, że skoro media tworzą treści, a Facebook zarabia na ich rozpowszechnianiu, choć sam nie dołożył cegiełki do ich wyprodukowania, to powinien dzielić się zyskami, jakie na tej współpracy zdobywa. Facebook jednak takiej potrzeby nie widzi i czwartkową blokadą treści informacyjnych jasno pokazuje: jeśli nie chcecie, to nie musicie niczego publikować na Facebooku, nie ma problemu! I koło się zamyka.

Zaskakujący protest Facebooka odbija się szerokim echem. Z australijskiego rządu płyną głosy oburzenia, że oto gigant technologiczny chce mieć większą władzę niż rządy poszczególnych krajów. Facebook z kolei wskazuje, że na ruchu z ich platformy zarabiają ci, którzy umieszczają treści informacyjne, gdyż ostatecznie po kliknięciu w dany link ruch kierowany jest na stronę dostarczyciela materiału.

W tle pojawia się również dyskusja nad tym, jak miałaby wyglądać forma takiego podziału wpływów, jaki proponuje rząd Australii. Zagraniczna prasa snuje domysły, że zawarcie takiej transakcji nie obejdzie się bez wpływów do państwowej kiesy, a co za tym idzie dałoby to faktyczne opodatkowanie technologicznych gigantów.

Czytaj też:
Facebook nie chciał płacić mediom i usuwa newsy. Oberwało się też organizacjom charytatywnym

Źródło: WPROST.pl / CNN