Abroskin zamieścił swój apel na Facebooku.
„Jeszcze przed rozpoczęciem wojny obiecałem mieszkańcom miasta, że w razie wojny razem z pułkiem Azow będę bronił Mariupola. Okazało się, że wojna zastała mnie w Odessie (…)” – zaczął swój wpis.
„Proszę o wpuszczenie mnie do Mariupola po odbiór dzieci i zorganizowanie ich ewakuacji. W mieście potrzebuję na to trzech dni. Na ostatnim punkcie kontrolnym oddam się do niewoli” – napisał Abroskin.
Dodał, że po publikacji wpisu zgłosiło się do niego więcej osób. „Są funkcjonariusze, którzy są gotowi wspólnie ratować dzieci, a potem również razem się poddać” - poinformował. Wyjaśnił, że „jego życie należy do niego” i oferuje je w zamian za życie dzieci, które nadal pozostają w oblężonym mieście.
Dramat w Mariupolu. Problemy z ewakuacją cywilów
Abroskin pisał, że sytuacja w mieście jest dramatyczna i jeśli dzieci w nim pozostaną, umrą w kolejnych dniach.
Wiaczesław Abroskin podkreślił, że był generałem policji, który w latach 2014-2018 walczył z rosyjskim najeźdźcą w obwodzie donieckim. „Jestem na liście poszukiwanych. Zorganizowaliście na mnie zamach, aby mnie wyeliminować. Dziesiątki waszych ludzi zginęło, a tysiące waszych wspólników zostało zatrzymanych z moim udziałem. Jestem generałem, który być może jest najbliżej słynnego pułku »Azow«” - wyjaśnił.
W rozmowie z Onetem mer Mariupola mówił, że sytuacja jest bardzo trudna, zarówno w mieście, jak i poza nim. – Jedzenie udaje się rozwozić za pomocą małych busów należących do wolontariuszy. Właśnie przyjechały busy z jedzeniem, insuliną i produktami dla dzieci. Jednak wróg nie wpuszcza do miasta dużych ciężarówek z pomocą. Dlatego tego, co udaje się przywieźć, jest bardzo mało – relacjonował.