Rosyjski ambasador w USA jest nazywany „najmniej popularnym człowiekiem w Waszyngtonie”. Jednak w czwartek cieszył się towarzystwem byłego wysłannika USA w Afganistanie Zalmaya Khalilzada. W lokalu Cafe Milano w Georgetown towarzyszył im jeszcze Dimitri Simes, prezes i dyrektor generalny Centrum Interesu Narodowego.
Reporter „Politico” siedział przy sąsiednim stoliku, podsłuchał większość rozmowy i robił notatki.
Podsłuchana rozmowa ambasadora Rosji
Ambasador Rosji zgodził się, gdy Khalilzad powiedział, że „potrzeba porozumienia”, aby zakończyć wojnę między Ukrainą a Rosją. – Z czego [Stany Zjednoczone] chciałyby, abyśmy zrezygnowali? – Antonow zapytał Khalilzada. Ten przemilczał tę kwestię, ale wskazał, że dobrze by było gdyby zjadł kolację z ambasadorem Ukrainy.
– Macie wielu Żydów w Stanach Zjednoczonych. Dlaczego są tak tolerancyjni wobec tego, co dzieje się w Kijowie? – zapytał Antonow w nawiązaniu do twierdzeń Rosji, że neonaziści rządzą Ukrainą. Wyraził też zakłopotanie z powodu ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i powiedział, że „nie rozumie jego wizji dotyczącej przyszłości Ukrainy”.
Relacje amerykańsko-rosyjskie
Antonow skarżył się na brak szacunku ze strony Waszyngtonu, dodając, że Rosja „potrzebuje szacunku” i chciałaby żeby USA ją szanowały. Rosyjski ambasador ubolewał też nad brakiem dialogu i komunikacji między USA a Rosją, porównując go do kryzysu kubańskiego. Pod koniec lunchu Antonow zwrócił do amerykańskiego urzędnika: „chciałbym wykorzystać twoje kontakty i kontakty w tej administracji”.
Później do rozmowy włączył się Dimitri Simes, który zaproponował uruchomienie nowego kanału telewizyjnego w Moskwie, co według Khalilzada może być „bardzo lukratywne”. – Nie zapomnij o mojej prośbie, by zostać młodszym partnerem – zażartował Antonow.
Ambasada Rosji nie odpowiedziała na prośbę o komentarz. Zalmay Khalilzad odmówił komentarza, a Dimitri Simes nie odpowiedział właściwie na żadne pytanie.