Nieznane fakty sprzed inwazji. Mołdawia chciała sabotować Rosję

Nieznane fakty sprzed inwazji. Mołdawia chciała sabotować Rosję

Lotnisko w Kiszyniowie
Lotnisko w Kiszyniowie Źródło:Shutterstock / Gemwara
Mołdawia, jeszcze przed rozpoczęciem inwazji Rosji na Ukrainę, spodziewała się działań militarnych ze strony Moskwy. W przededniu rocznicy wojny, Nicu Popescu zdradził, że Kiszyniów był gotowy na wysadzenie własnego lotniska.

W trakcie, gdy rośnie napięcie pomiędzy Mołdawią a Rosją pojawiają się nowe fakty sprzed inwazji na Ukrainę. Przypomnimy, że 21 lutego uchylił dekret z 2012 roku, który częściowo wspierał suwerenność Mołdawii w „rozstrzyganiu przyszłości Naddniestrza” – separatystycznego regionu Mołdawii, wspieranego przez Moskwę, który graniczy z Ukrainą i gdzie Rosja utrzymuje swoje wojska.

Mołdawia chciała wysadzić lotnisko. Spodziewała się inwazji Rosjan

Dwa dni później, na stronach rosyjskiego ministerstwa obrony, pojawił się niepokojący komunikat, w którym oskarżono stronę ukraińską o prowokację w Naddniestrzu. Pojawiły się obawy, że w ten sposób Moskwa szykuje się do kolejnej inwazji.

Tymczasem Nicu Popescu, minister spraw zagranicznych i integracji europejskiej Mołdawii, w wywiadzie dla Jurnal TV zdradził, że Mołdawia „zawsze była przygotowana do tego, aby międzynarodowe lotnisko w Kiszyniowie nie dostało się w ręce wrogich państw, a władze nie wykluczały działania w celu zablokowania lub zniszczenia pasa startowego jeszcze przed rozpoczęciem wojny Rosji z Ukrainą”.

Szef MSZ Mołdawii: wszyscy zdawaliśmy sobie z tego sprawę

– Rosjanie mogliby przerzucić tam swoje wojsko i sprzęt, aby otworzyć nowy front w Ukrainie z Naddniestrza – ocenił Popescu. Ponadto – jak wynika z wywiadu dla mołdawskiej telewizji – od pierwszych dni wojny Kiszyniów uwzględniał ryzyko wkroczenia wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy i dotarcia do jej granic.

Szef mołdawskiego MSZ przyznał, że w pierwszych dniach wojny tempo posuwania się wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy, w tym na południu kraju, było zaskakujące. – Oczywiście wszyscy zadaliśmy sobie pytanie – jakie będą konsekwencje dla Republiki Mołdawii? Było absolutnie jasne, że Rosja liczy na to, że bardzo szybko dotrze do granicy i już przed wojną wszystkie nasze instytucje brały pod uwagę scenariusze, w których również my możemy stać się celem wrogich działań militarnych – przyznał.

Rośnie napięcie Rosja-Mołdawia

W ostatnim czasie zaostrza się napięcie na linii Rosja-Mołdawia. Kreml przekazał, że stosunki między państwami są bardzo napięte i oskarża Mołdawię jakoby „realizowała antyrosyjski plan”. Kilka tygodni temu szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow wysłał niepokojący sygnał.

W wywiadzie dla rosyjskiej telewizji padły sformułowania, których nie sposób odczytywać inaczej, niż jako groźbę inwazji pod adresem władz w Kiszyniowie. Znany z cynizmu polityk stwierdził, że Mołdawia może stać się „następną Ukrainą”.

Czytaj też:
Władimir Putin został upokorzony. „Marzył o spacerze w Kijowie”
Czytaj też:
Niepokojący komunikat Moskwy. Rosja znalazła pretekst do nowej inwazji?