I wreszcie mogę im powiedzieć, że to już, że teraz mogą pójść zobaczyć ciało swojego syna, spotkać się z nim. Kilka razy, na prośbę rodziny, byłam przy tym. Zgadzałam się, ponieważ nie istnieje żadna państwowa struktura, która obsługiwałaby tę część ludzkiej żałoby. To sytuacja, która budzi przerażenie. U każdego z nas.
Nie wszystkie muzułmańskie zakłady pogrzebowe spoza Sztokholmu mają doświadczenie z ofiarami strzelanin.
W związku z tym zwykle przygotowują ciało z myślą o pochówku, a nie wystawieniu zwłok. Myją je i balsamują, wykonują cały rytuał, aby Bóg mógł przyjąć zmarłego. Nie myślą jednak o tym, że krewni nie mieli szansy się pożegnać, że będzie to dla nich pierwszy i ostatni raz, kiedy zobaczą swoje zmarłe dziecko, swojego zmarłego brata.
Moi klienci są w szoku. Boją się, nie chcą, by uczestniczyło w tym zbyt wielu krewnych, tylko ci z najbliższej rodziny i ja. „Jak on wygląda? Czy jest poważnie poraniony?”, pytają mnie, a ja, by się przygotować, muszę u policyjnego śledczego zasięgnąć informacji na temat rany wlotowej.
Nigdy nie zapomnę, jak pewnego razu, zanim wystawiono ciało, jeden z policjantów powiedział: „Byłoby dobrze, gdyby ktoś z rodziny przyniósł czapkę lub kaszkiet dla przykrycia rany wlotowej”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.