Polska będzie uczyć świat demokracji?

Polska będzie uczyć świat demokracji?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wiceprezydent USA Joe Biden chciałby, żeby mieszczący się w Warszawie Stały Sekretariat Wspólnoty Demokracji zajął się wypracowywaniem specyficznych modelów dochodzenia do demokracji, odpowiednich dla konkretnych państw w różnych regionach świata - poinformował w piątek dziennikarzy dyrektor Sekretariatu prof. Bronisław Misztal

Misztal rozmawiał o tym Bidenem podczas jego wizyty w Polsce.

Wspólnota Demokracji to koalicja państw, które zobowiązały się do przestrzegania uzgodnionych standardów demokracji. Jej głównym celem jest upowszechnianie demokratycznych wzorów rządzenia, wspieranie państw znajdujących się na drodze do demokracji oraz przeciwdziałanie jej zagrożeniom.

Biden - jak relacjonował Misztal - mówił, że USA są zainteresowane innowacyjnym promowaniem demokracji. Takie podejście wynika ze zmiany administracji w Stanach Zjednoczonych i nowej koncepcji polityki zagranicznej tego kraju. Jak tłumaczył Misztal, wprowadzanie demokracji "a'la americanese" nie jest dobrze widziane w wielu regionach świata. W wielu krajach alergicznie wręcz reagowano na wytyczne, czy rady, które przywozili do nich politycy amerykańscy.

Nowa administracja krytycznie patrzy na okres po 11 września 2001 r., kiedy zaczęła się symbolicznie wojna z terrorem. Amerykanie - według Misztala - uważają, że demokracja to też obowiązki (czyli kraj musi do niej dojrzeć). Misztal podkreślił, że wprowadzanie demokracji metodami wojskowymi (jak np. było w Iraku) jest dużo droższe niż oddziaływanie przez organizacje takie jak, np. Wspólnota Demokracji. "Agenda demokratyzacyjna jest atrakcyjniejsza niż woskowa. Mniejsze straty, większe rezultaty" - mówił szef Sekretariatu Wspólnoty.

Biden - jak podkreśla Misztal - przekonywał, że Polska i cały region są w unikalnej pozycji, bo przeszły drogę implementacji i umacniania demokracji w ostatnich 20 latach, dlatego mogą odegrać pozytywną rolę w promowaniu wolności na świecie.

Amerykanie chcieliby, żeby Wspólnota Demokracji przygotowała takie scenariusze demokratyzacji, które mogą być atrakcyjne dla konkretnych krajów w różnych regionach świata. Ponadto nowa administracja - według Misztala - uważa, że różne kraje mogą mieć własną definicję demokracji. To diametralna zmiana, bo według niej, można założyć, że np. w Chinach, czy Rosji będą zupełnie inne standardy niż w krajach europejskich, a USA będą je uważać za państwa demokratyczne.

Stały Sekretariat ma zamiar opracować Globalny Indeks Demokracji (Global Democracy Index - GDI), za pomocą którego będzie można mierzyć stan demokracji w dowolnym państwie na świecie. Co ciekawe, to, jak często odbywają się w wybory i kto w nich uczestniczy nie ma być w nim najważniejsze.

Dotychczas z ustanowionej w 2000 roku koalicji nie wykluczono żadnego kraju, co nie znaczy, że żaden z nich, poprzez wprowadzenie niedemokratycznych reguł na swoim terytorium, na to nie zasłużył. Wspólnota po prostu nie zaprasza na odbywające się co kilka miesięcy Konferencje Ministerialne przedstawicieli krajów, które przestały spełniać odpowiednie standardy. To swoisty rodzaj presji, którym organizacja chce zachęcać do przestrzegania demokratycznych reguł.

W czerwcu przyszłego roku do Krakowa ma zjechać kilkudziesięciu przedstawicieli krajów należących do Wspólnoty Demokracji. Stały Sekretariat zamierza zorganizować Konferencję Ministerialną na 10-lecie istnienia Wspólnoty.

Wspólnota Demokracji została założona w 2000 roku z inicjatywy prof. Bronisława Geremka oraz Madeleine Albright; tworzy ją ponad sto państw.

Mieszczący w Warszawie Sekretariat organizacji zaczął de facto funkcjonować dopiero w tym roku. Formalnie jest niezależny od MSZ, ale część kosztów funkcjonowania biura pokrywana jest z budżetowych pieniędzy.

pap, keb