YouTube ma wrócić do Turcji

YouTube ma wrócić do Turcji

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot.: Wikipedia / Debata zorganizowana za pośrednictwem portalu 
Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) wezwała Turcję do zaprzestania blokady popularnego internetowego portalu społecznościowego YouTube umożliwiającego internautom dzielenie się plikami wideo oraz innych stron internetowych.

OBWE uważa, że wprowadzone w Turcji w 2007 roku przepisy, których zastosowanie umożliwiło władzom zablokowanie w ciągu dwóch lat ponad 5 tys. stron internetowych, poważnie ograniczają wolność słowa i prawo do informacji. - Proszę tureckie władze o zniesienie blokady, która uniemożliwia obywatelom uczestnictwo w dzisiejszym globalnym społeczeństwie informacyjnym - napisała w oświadczeniu Dunja Mijatović z działu ds. wolności mediów OBWE.

Władze tureckie tłumaczyły ograniczanie dostępu do internetu koniecznością blokowania takich treści jak pornografia dziecięca, obrażanie Ataturka czy zachęcanie do samobójstw. OBWE, zrzeszająca 56 państw, mówi, że obecnie przepisy te rozciągane są poza cele, którym miały służyć.

Turcja, która należy do OBWE, zaczęła blokować dostęp do YouTube w 2008 roku, kiedy uznała, że niektóre nagrania umieszczone w serwisie obrażają pamięć założyciela świeckiej Republiki Turcji Mustafę Kemala Ataturka. Mijatović wcześniej zwracała się do tureckiego ministra spraw zagranicznych, krytykując restrykcje wprowadzone w tym miesiącu, które ograniczyły dostęp do innych usług Google, takich jak tłumaczenie stron internetowych i monitorowanie ruchu w internecie.

Powiedziała też, że ukrytym powodem blokady jest nierozwiązany spór podatkowy między tureckimi władzami a firmą Google, do której należy YouTube.Wcześniej w tym miesiącu turecki prezydent Abdullah Gul skrytykował na swojej stronie w serwisie społecznościowym Twitter blokowanie YouTube i niektórych usług Google. Napisał, że prosił "odpowiedzialne instytucje o rozwiązanie". - Prosiłem o zmianę regulacji w tej sprawie - dodał. W Turcji prezydent pełni rolę głównie ceremonialną, a decyzje podejmowane są przez premiera i jego gabinet.

PP / PAP