Kanada przegrała, rząd szuka winnych

Kanada przegrała, rząd szuka winnych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kanadyjski rząd szuka winnego przegranej kraju w staraniach o objęcie fotela w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Po raz pierwszy od 60 lat zdarzyło się, że kandydatura Kanady przepadła w głosowaniach.
Kanada rywalizowała o miejsce jednego z niestałych członków rady z Portugalią, chcąc znaleźć się w grupie dziesięciu krajów, które mają swoich przedstawicieli na dwa lata, a reprezentują grupy regionalne. Jednak do tego, żeby znaleźć się wśród krajów obecnych w jednej z najważniejszych instytucji ONZ, trzeba zapewnić sobie poparcie w niejawnym głosowaniu. Już od pierwszej tury głosowania Kanada miała gorsze notowania od rywali: Niemiec (które od razu uzyskały wymaganych 128 głosów) i Portugalii. W drugiej turze w miniony wtorek Kanada uzyskała tylko 78 głosów wobec 113 dla Portugalii i przed trzecią turą kanadyjski rząd postanowił się wycofać.

Stało się to powodem politycznej ostrej dyskusji, bo od 60 lat Kanada zawsze zostawała członkiem Rady Bezpieczeństwa, jeśli tylko przedstawiała swoją kandydaturę. Ostatni, szósty raz Kanada znalazła się w radzie w kadencji na lata 1999-2000. Partie opozycyjne - pisze kanadyjska prasa - wytknęły konserwatywnemu rządowi, że do politycznego policzka, jakim dla Kanady była utrata już w przedbiegach miejsca w Radzie Bezpieczeństwa, przyczyniła się prowadzona polityka zagraniczna.

Za mało dla Afryki

Były ambasador Kanady w ONZ Paul Heinbecker, obecnie należący do krytyków rządu, wskazywał na przyczyny przegranej, takie jak: zmniejszona pomoc dla Afryki, stanowisko w sprawie zmian klimatu korzystne dla wielkiego biznesu czy zbyt daleko idące poparcie dla Izraela. Cytowany przez agencję The Canadian Press Robert Bothwell, historyk z University of Toronto, podkreślił, że przyczyny przegranej rząd powinien szukać nie tyle w postrzeganiu Kanady na arenie międzynarodowej, co w wizerunku konserwatywnego rządu Stephena Harpera.

Na słowa krytyki rząd zareagował ostro. Jeszcze we wtorek, po przegranym głosowaniu, minister spraw zagranicznych Lawrence Cannon obciążył winą Michaela Ignatieffa, szefa największej opozycyjnej partii - liberałów. Stwierdził, ku zaskoczeniu komentatorów, że przyczyną porażki były krytyczne uwagi Ignatieffa w tygodniach poprzedzających głosowanie, na temat tego, czy Kanada powinna znów być członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ i związany z tym brak jednolitego stanowiska kraju. Jak podawała jednak The Canadian Press, ambasadorowie wychodzący z głosowania w ogóle nie wymieniali krytyki ze strony kanadyjskiej opozycji jako czynnika ważącego na ich poparciu, a jeden z ambasadorów w ogóle nie znał nazwiska lidera liberałów.

Zasady, nie popularność

Premier Kanady Stephen Harper nieco tonował później wypowiedzi swojego ministra. W czwartek powiedział dziennikarzom, że rząd nie zamierza się przejmować rezultatem "konkursu popularności", jak określił tajne głosowanie w ONZ. - Nasze stanowisko na arenie międzynarodowej nie opiera się na popularności, ale na zasadach - podkreślił. Jego zdaniem, niekorzystny dla Kanady wynik głosowania był raczej skutkiem potajemnych zakulisowych ustaleń.

Rada Bezpieczeństwa ONZ uznawana jest za najważniejsze ciało tej organizacji. Ma pięciu stałych członków: USA, Francję, Wielką Brytanię, Rosję i Chiny. Głosy na członków niestałych, o dwuletniej kadencji, oddają 192 kraje - każdy z nich ma dwa głosy. Do uzyskania poparcia trzeba mieć 128 głosów lub poparcie dwóch trzecich głosujących. Kanada przedstawia swoją kandydaturę w grupie krajów określanych jako Europa Zachodnia i inne.

zew, PAP