Zdaniem dr. hab. Dariusza Główki, także z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie, prowadzenie prospekcji powierzchniowej, czyli dokładne przeszukiwanie terenu na podstawie założonej siatki geodezyjnej, w warunkach stale padającego deszczu, zmusza archeologów do zdwojonego wysiłku. - Gdyby to była typowa ekspedycja archeologiczna, to takie dżdżyste dni byłyby wyłącznie poświęcone na prace inwentarzowe i dokumentacyjne - podkreślił. Jednak termin 27 października, kiedy mają się ostatecznie zakończyć prace ekspertów - jak podkreślił Główka - motywują całą grupę do bardzo intensywnych poszukiwań, jednak harmonogram prac w dużej mierze zależy od warunków atmosferycznych. - Wolę nawet nie myśleć, co się stanie, gdyby spadł śnieg. Wówczas mielibyśmy duże kłopoty. Praca musiałaby ustać - zauważył specjalista z PAN. Zakres prac archeologów, poza prospekcją, obejmuje użycie teodolitu laserowego, wykrywaczy metali i dokumentację znalezisk. Do czwartku archeologom udało się przeszukać dwie trzecie badanego terenu, którego wielkość wynosi 1,5 hektara.
Według polskich specjalistów, ziemia, na której rozbił się samolot, składa się przede wszystkim z gliny, a także z iłu, który wraz z wzrostem wilgotności zwiększa swoją objętość. Znajdowane pozostałości są w różnym stopniu zachowania. Nie wszystkie znaleziska udaje się archeologom zidentyfikować. - Robimy co możemy, żeby wszystko udało nam się opisać, na tyle, na ile potrafimy. Na ile stan zachowania na to pozwala i umiejętności - powiedział Główka. Zaznaczył też, że archeolodzy nie mogą ujawniać informacji o tym, co udało im się znaleźć.
Według prognoz rosyjskiego instytutu meteorologii, deszczowa pogoda w Smoleńsku może utrzymać się jeszcze przez piątek, potem nastąpi stopniowe rozpogodzenie. Zdaniem archeologów, dla powodzenia ich misji w Smoleńsku pogoda odegra kluczowe znaczenie. - Podczas prac na ekspedycjach to właśnie ten czynnik często opóźniał prace - mówili zgodnie.
PAP, arb