Zamach w Moskwie, rośnie liczba ofiar

Zamach w Moskwie, rośnie liczba ofiar

Dodano:   /  Zmieniono: 
Moskiewskie lotnisko Domodiedowo (fot. Wikipedia)
35 osób zginęło, a 168 zostało rannych w zamachu bombowym na moskiewskim lotnisku Domodiedowo, największym w Rosji. Spośród rannych 74 osoby wymagały hospitalizacji, 94 udzielono pomocy ambulatoryjnej. Wśród zabitych jest dwóch Brytyjczyków.
31 ludzi zginęło na miejscu, troje zmarło w szpitalu, a jedna w ambulansie w drodze do szpitala. Stan 35 poszkodowanych lekarze określają jako bardzo ciężki. Wśród ofiar nie ma dzieci. Wybuch, będący dziełem zamachowca-samobójcy, nastąpił ok. 14.37 czasu polskiego w hali przylotów, przy wyjściu z zielonej strefy celnej, obok jednej z kawiarni. Moment eksplozji zarejestrowała kamera telewizji przemysłowej. Siłę eksplozji eksperci oszacowali wstępnie na 5 kg trotylu. Ładunek wybuchowy był wypełniony metalowymi elementami potęgującymi siłę rażenia. Rannych przewieziono do dwunastu szpitali w Moskwie, Domodiedowie, Widnoje i Podolsku. Akcję ratowniczą utrudniały korki na drogach prowadzących w kierunku lotniska.

Polacy nie ucierpieli

Na krótko przed eksplozją wylądowały samoloty z Brukseli, Frankfurtu nad Menem, Duesseldorfu, Londynu, Burgas i Odessy. Ostatni samolot przed wybuchem przyleciał z Londynu, ale pasażerowie nie dotarli przed wybuchem do sali przylotów. Wśród zabitych i rannych są cudzoziemcy. Wiadomo, że śmierć poniosło dwóch obywateli Wielkiej Brytanii. Na listach rannych, znajdujących się w szpitalach w Moskwie i obwodzie moskiewskim, figuruje co najmniej czworo obcokrajowców: Słowaczka, Francuz, Włoch i Serb. Według ambasady Tadżykistanu w Moskwie wśród rannych jest też sześciu obywateli tego kraju. Agencja Interfax podała, że wśród rannych jest Niemka; jej stan jest stabilny. Ambasada Niemiec nie potwierdziła dotąd tej informacji. Sprawdzane są doniesienia, że w sali przylotów mogli znajdować się Niemcy i Turcy. Nie ma informacji, by wśród poszkodowanych byli Polacy. Połączenia z Polską obsługiwane są przez inne moskiewskie lotnisko - Szeremietiewo.

Wybuch, dym, krzyki

Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej powiadomił o wszczęciu dochodzenia z artykułu o aktach terrorystycznych. O udział w zamachu podejrzewani są trzej mężczyźni, których wejście do hali przylotów zarejestrowały kamery telewizji przemysłowej. Według jednej z wersji, wybuch nastąpił w chwili, gdy dyżurujący milicjant chciał skontrolować ich dokumenty. - Wybuch był silny. Hala natychmiast wypełniła się dymem. Na podłodze leżeli zabici i ranni. Słychać było krzyki. Niektórych rannych na zewnątrz ewakuowano na wózkach bagażowych - relacjonował jeden ze świadków. - Chwyciłem się za głowę i wybiegłem razem ze wszystkimi. Byłem w szoku. Nic więcej nie pamiętam - opowiadał inny.

Po zamachu na lotnisku na krótko wstrzymano wszystkie loty międzynarodowe. Na wieść o ataku kapitanowie 10 samolotów zdecydowali o odejściu na lotniska zapasowe. Czterej z nich zmienili później decyzje i zawrócili na Domodiedowo. Dwa samoloty wylądowały na Szeremietiewie, dwa na Wnukowie, a dwa wróciły na lotniska, skąd rozpoczęły rejs do Moskwy. Od godz. 16 czasu warszawskiego port pracuje bez zakłóceń.

Atak dobrze zaplanowany

Specjaliści oceniają, że atak był bardzo dobrze zaplanowany. Nastąpił w szczycie przylotów i odlotów. W tym czasie planowane było lądowanie ok. 30 samolotów, w tym 15 z zagranicy. W hali przylotów był tłum oczekujących na pasażerów.

Według jednego z weteranów elitarnego oddziału sił specjalnych Alfa Siergieja Gonczarowa, którego cytują moskiewskie media, ślady zamachu mogą prowadzić na Północny Kaukaz. - Jeśli terrorysta-samobójca wniósł na teren lotniska Domodiedowo, mijając wszystkie kontrole, kilka kilogramów materiałów wybuchowych i wysadził się w powietrze w tłumie ludzi, to po raz kolejny dowodzi to, iż system ochrony prawa nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa - ocenił Gonczarow. Jego zdaniem, "dzieje się tak, gdyż rosyjskie służby specjalne straciły agenturę, nie prowadzą działalności operacyjnej na Północnym Kaukazie". - Uważam, że ślad zaprowadzi nas na Północny Kaukaz - podkreślił.

Źródło zbliżone do śledztwa, które przytoczyła agencja ITAR-TASS, zauważyło, że "w odróżnieniu od hali odlotów, gdzie działają wykrywacze metali i stale dyżurują funkcjonariusze służb bezpieczeństwa, w strefie przylotów bramkę wykrywającą metale można było ominąć, a w pobliżu nie było ochroniarzy, którzy by temu mogli zapobiec". - Jest oczywiste, że organizatorzy zamachu dokładnie przestudiowali system bezpieczeństwa na lotnisku i bez trudu znaleźli w nim luki, które udało się wykorzystać ich wspólnikom - dodał rozmówca rosyjskiej agencji. Komitet Śledczy FR zapowiedział już, że w toku dochodzenia szczególną uwagę poświęci funkcjonowaniu służb bezpieczeństwa na lotnisku.

Miedwiediew: winni zostaną ukarani

Prezydent Dmitrij Miedwiediew zarządził wprowadzenie nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa na wszystkich lotniskach w Rosji, a także na dworcach kolejowych. W dwóch innych portach lotniczych w Moskwie - na Szeremietiewie i Wnukowie dokładnie kontrolowani są wszyscy wchodzący na teren terminali. Zaostrzono też kontrolę w moskiewskim metrze. Milicja sprawdza dokumenty pasażerów zarówno na peronach, jak i przed stacjami.

Domodiedowo to największe i najnowocześniejsze lotnisko w Rosji. Leży około 60 km na południowy wschód od Moskwy. Do użytku zostało oddane w 1964 roku. Od 18 lat ma status portu międzynarodowego. Korzysta z niego 80 rosyjskich i zagranicznych linii lotniczych. W 2010 roku obsłużyło ponad 22 miliony pasażerów. Jego dwa pasy startów i lądowań są przystosowane do przyjmowania największych samolotów. Jako jedyne z rosyjskich portów lotniczych może przyjmować samoloty Airbus 380.

Miedwiediew zapowiada, że ci, którzy stoją za zamachem, zostaną ujęci i ukarani. Prezydent skróci też swój pobyt na światowym forum ekonomicznym w Davos, który miał się rozpocząć we wtorek.

zew, PAP