Koniec polityki?

Koniec polityki?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kryzys finansowy obnażył wszystkie słabości eurolandu i nadwyrężył zaufanie do bankowców, których okazali się być nałogowymi hazardzistami. W głowach wielu mieszkańców Starego Kontynentu (i nie tylko ich) zakiełkowało też ziarno zwątpienia: czy na pewno kroczymy słuszną drogą? Czy strategia wiecznego życia na kredyt finansowany z kolejnych kredytów to aby na pewno optymalne rozwiązanie?
Europa jest dziś Starym Kontynentem bardzo dosłownie - społeczeństwa starzeją się na skalę nieznaną w przeszłości. Osiągnięcia współczesnej medycyny skutecznie wydłużyły nasze życie i uwolniły nas od strachu przed zabójczymi pandemiami grypy czy gruźlicy. Za 50 lat liczba liczących ponad 80 wiosen Europejczyków zwiększy się trzykrotnie. Liczba emerytów wzrośnie w tym samym czasie dwukrotnie. Tymczasem liczba ludzi w pełni sił do pracy nie zmieni się. Te megatrendy tłumaczą dlaczego dziś wszystkie europejskie rządy zadłużają się na potęgę - jeśli bowiem przestaną zaciągać nowe kredyty, stracą też zdolność do utrzymywania armii emerytów.

Euroland stara się obecnie robić dobrą minę do złej gry. Duet Nicolas Sarkozy-Angela Merkel za wszelką cenę stara się utrzymać jedność pękającej w szwach Europy. Dawniej było oczywiste, że kto raz dołączył do UE - ten zostanie w tej krainie dobrobytu już na zawsze. Dziś Unia straszy Greków wykluczeniem ich kraju z klubu bogatych i zamożnych w razie niezaakceptowania przez Ateny obwarowanego drakońskimi warunkami planu ratunkowego, a ekonomiści zastanawiają się jak odciąć pępowinę łączącą Grecję ze strefą euro tak, by ta ostatnia zanadto się nie wykrwawiła.

Kryzys UE doprowadza do ostatecznej erozji klasycznego pojęcia suwerenności państw tworzących wspólnotę. Ateny chcą referendum? Berlin, Paryż i Bruksela mówią: żadnego referendum nie będzie. UE chce, by w Grecji powstał rząd zgody narodowej? Nie ma sprawy - premier Jeorjos Papandreu podaje się do dymisji. Rynki nie ufają Silvio Berlusconiemu? Pod presją partnerów z UE premier Włoch, który przetrwał niejedną polityczną burzę w swoim kraju, odchodzi. A co z włoskimi i greckimi wyborcami? Cóż - interes Unii okazuje się ważniejszy niż ich zdanie.

Dotychczas regułą w demokracji było to, że na czele państw stają wyłonieni w powszechnych wyborach politycy. Dziś karty w greckim i włoskim rządzie będą rozdawać akceptowani przez instytucję finansowe i liderów UE technokraci. Grecki premier Lucas Papademos to były wiceprezes Europejskiego Banku Centralnego. Następca Berlusconiego, Mario Monti, jest z kolei byłym unijnym komisarzem. Komentatorzy już dziś podkreślają, że w przypadku upadku kolejnego europejskiego rządu (Portugalia? Hiszpania), technokratyczny kurs w wyborze liderów zostanie utrzymany. Co to oznacza w praktyce? Być może to tylko rozwiązanie tymczasowe - UE sięgnie po zaprawionych w bojach zaklinaczy gospodarki, by doraźnie uleczyli ranną Europę, a następnie znów "odda zabawki" politykom. Ale może być też tak, że oto nadchodzi kres rządów działaczy, społeczników, historyków, prawników, nauczycieli i potentatów medialnych. Przez pół wieku że naobiecywali ile mogli, napożyczali ile musieli i nabroili ile chcieli - a teraz muszą spuścić głowy i ustąpić miejsca fachowcom od zarządzania i liczenia pieniędzy. Jak będzie? Pokaże czas. I rynki.