Natomiast w wywiadzie dla południowokoreańskiego radia MBC, ambasador ChRL w Seulu Li Bin powiedział, że Chiny będą "w dalszym ciągu odgrywać konstruktywną rolę w kwestii północnokoreańskiego programu nuklearnego, nie zamierzają jednak mediować". "Sprawami tymi powinny zająć się oba kraje (USA i Korea Północna) i od sposobu, w jaki podejdą do problemu, będzie zależało jego rozwiązanie" - zaznaczył.
Agencje przypominają, że przekonanie Chin do zaangażowania się w spór nuklearny USA-Korea Północna zostało wcześniej uznane za dyplomatyczny sukces Waszyngtonu. Jeszcze w czwartek w Białym Domu podkreślano, że chińska obietnica aktywnego udziału w rozmowach USA-Korea Północna miała kluczowe znaczenie dla zgody prezydenta George'a W.Busha na trójstronne rozmowy w Pekinie.
Reuters przypomina, że administracja Busha początkowo zareagowała negatywnie na chińską propozycję zorganizowania rokowań z Koreą Północną, obawiając się, że Chińczycy zostawią w Pekinie Amerykanów sam na sam z przedstawicielami KRLD, skazanych na dwustronne rozmowy, których faktycznie chciał tylko Phenian.
Korea Południowa, choć wykluczona z pierwszej rundy rokowań w Pekinie, powitała trójstronne rozmowy jako pierwszą oznakę przełamywania trwającego od sześciu miesięcy impasu, wyraziła też nadzieję na udział w przyszłym dialogu.
Ze swej strony Phenian, który w ostatnich tygodniach nie szczędził Seulowi upokarzających gestów, zażądał w czwartek od Korei Południowej nowych dostaw ryżu i nawozów sztucznych. Seul pragnie, by Korea Północna przedstawiała takie prośby podczas oficjalnego spotkania.
sg, pap