Zdarzenie miało miejsce w północnej części Morza Egejskiego. Załoga rosyjskiego okrętu zobaczyła turecki kuter, który znajdował się się w odległości 1000 metrów i zbliżał się do stojącej na kotwicy rosyjskiej jednostki. Strona rosyjska utrzymuje, że kuter nie odpowiadał na próby nawiązania łączności radiowej. Nie reagował też na sygnały wizualne i rakiety sygnalizacyjne. Na okręcie zdecydowano się oddać strzały ostrzegawcze. Wtedy kuter miał zmienić kurs i odpłynąć. Rosyjskie ministerstwo obrony odebrało ten incydent jako kolejną próbę prowokacji.
W związku z tym zdarzeniem Rosja wezwała attache wojskowego Turcji i ostrzegła Ankarę przed "fatalnymi konsekwencjami".
Zestrzelenie rosyjskiego Su-24
Pod koniec listopada rosyjski samolot wojskowy SU-24 został zestrzelony przez tureckie F-16. Informację potwierdził moskiewski resort obrony. Wiadomo było, że dwaj piloci katapultowali się z bombowca. Do zdarzenia odniósł się również Władimir Putin. - To cios w plecy - oświadczył.
Moskwa potwierdziła informacje, iż jeden z pilotów nie żyje. - Został ranny, gdy opadał na spadochronie i zabity w barbarzyński sposób na ziemi przez dżihadystów - oświadczył rosyjski ambasador we Francji Aleksandr Orłow.
Reuters, Wprost.pl