Jak relacjonują iraccy świadkowie, wyładowany materiałami wybuchowymi samochód jechał ulicą tuż za konwojem amerykańskiej żandarmerii. Wybuch nastąpił w centrum - niedaleko siedziby władz miejskich, głównego sądu oraz posterunku policji. Na miejscu wybuchu widać wiele zniszczonych samochodów. Z okien pobliskich budynków powypadały szyby.
Informacje różnią się też co do liczby ofiar. Cytowana przez agencję Reutera rzeczniczka 720. Batalionu Żandarmerii USA w Samarze, kpt. Jennifer Knight podała, że na miejscu zginęło dwóch Irakijczyków (iracka policja mówi o trzech). Wśród 33 rannych jest także siedmiu amerykańskich żołnierzy. Ich stan nie jest jednak poważny - w większości są pokaleczeni przez odłamki szkła z okien. Cytowany przez Associated Press sierżant z tego samego 720. Batalionu Żandarmerii, Nathan Wilson, twierdzi z kolei, że w zamachu nikt nie zginął - ranny został tylko jeden iracki policjant, a wśród Amerykanów nie było poszkodowanych.
Samarra leży na terenie osławionego tzw. trójkąta sunnickiego, około stu kilometrów na północ od stolicy Iraku. W rejonie tym często dochodzi do ataków na siły USA i współpracujących z Amerykanami Irakijczyków.
W innym zamachu bombowym również w trójkącie sunnickim zginęło trzech żołnierzy USA, a sześciu zostało rannych. Rannych zostało też kilku irackich cywilów. Ofiary zamachu to żołnierze sił specjalnych "Task Force All American".
Według Reutera, powołującego się na naocznych świadków, samochód wyłądowany materiałami wybuchowymi staranował punkt kontrolny sił amerykańskich w Chaldii (110 km na zachód od Bagdadu) i eksplodował w momencie, kiedy z innego pojazdu wysiadała grupa żołnierzy.
em, pap