Pożegnanie Arafata (aktl.)

Pożegnanie Arafata (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po uroczystościach żałobnych w Kairze, gdzie Jasera Arafata pożegnano z najwyższymi honorami państwowymi, pogrzebowi prezydenta Autonomii Palestyńskiej w Ramalli, na Zachodnim Brzegu Jordanu, towarzyszyły sceny rozpaczy, demonstrowanej przez tłumy Palestyńczyków.
Ich przywódca spoczął w marmurowo-kamiennym grobowcu na terenie swej przymusowej kwatery Mukata. Trumnę umieszczoną w murowanym sarkofagu przysypano symbolicznie ziemią przywiezioną w kilku workach z jerozolimskiego Wzgórza Świątynnego, na którym znajdują się dwie islamskie świątynie - meczety Al-Aksa i Skały.

Władze izraelskie w dniu pogrzebu Arafata pozwoliły modlić się w  jerozolimskich meczetach palestyńskim mężczyznom od lat 40 i  kobietom niezależnie od wieku. Wzgórze Świątynne otaczał przez cały dzień kordon pięciu tysięcy izraelskich policjantów, "szturmowany" niekiedy kamieniami przez palestyńskich wyrostków.

Wojsko izraelskie skoncentrowane było również wokół Ramalli, ale  miało rozkaz "trzymania się na odległość" od miasta w czasie pogrzebu Arafata.

Izraelski premier Ariel Szaron nie pozwolił pochować Arafata w  meczecie Al-Aksa, ponieważ obawiał się, że spełnienie tego gorącego życzenia charyzmatycznego przywódcy miałoby polityczną wymowę - uznania palestyńskich roszczeń do wschodniej Jerozolimy.

Kilkudziesięciu przedstawicieli rządów i polityków z całego świata, na ogół w randze ministrów, wśród nich marszałek Senatu RP, Longin Pastusiak, wzięło w piątek rano udział w  uroczystościach pogrzebowych w kairskiej bazie wojskowej Al-Maza.

W specjalnie ustawionym, zgodnie z muzułmańskim obyczajem, otwartym namiocie, gdzie oczekiwał prezydent Egiptu Hosni Mubarak, kondolencje przyjmowali od  zagranicznych delegacji wdowa po  Arafacie, Suha i przedstawiciele najwyższych władz palestyńskich.

Wdowa, dziewięcioletnia córeczka Arafata, Zahwa i towarzysząca im  małżonka Mubaraka, Suzanne, przeszły do sali obok kairskiego meczetu, gdy w świątyni odbywały się modły za prezydenta Autonomii Palestyńskiej. Islamski zwyczaj nie pozwala kobietom na udział w  tej ceremonii religijnej.

Następnie odbyła się defilada wojskowa na część Arafata. Owinięta palestyńska flagą trumna z jego zwłokami została przewieziona w  asyście wojskowej na lawecie działa ciągniętej przez sześć czarnych koni. Tak przybyła na lotnisko wojskowe, skąd odleciała do Ramalli.

Gdy śmigłowiec wiozący trumnę wylądował w heliporcie w Ramalli, oczekiwało tam kilkadziesiąt tysięcy Palestyńczyków (w ocenie izraelskiej - 200 tys.). Kilkuset uzbrojonych policjantów nie  zdołało powstrzymać tłumu, który natarł na śmigłowiec, tak iż  przez 25 minut załoga nie mogła otworzyć jego drzwi, aby przenieść trumnę na przygotowany samochód: każdy chciał jej dotknąć.

Wśród głośnych śpiewów muezinów, syren karetek pogotowia, wystrzałów ostrzegawczych policjantów i wystrzałów karabinowych, którymi ludzie dawali wyraz swym emocjom - rozpaczy z powodu śmierci ukochanego przywódcy -  samochód z trumną przebijał się z  wielkim trudem do przygotowanego grobowca.

Organizatorzy pogrzebu, nie mogąc zapanować nad tłumem, musieli zrezygnować z wystawienia trumny w przygotowanej kaplicy żałobnej, gdzie oczekiwali przywódcy Autonomii.

Główny negocjator palestyński Saeb Erekat po pogrzebie wyraził ubolewanie, że organizacyjnie "sytuacja wymknęła się nam z rąk".

Natomiast ład i dobra organizacja panowały w Gazie, gdzie odbyły się uroczystości żałobne z udziałem 150 tys. Palestyńczyków. Mieszkańcom Strefy Gazy władze izraelskie nie pozwoliły udać się do Ramalli, które jest położone bardzo blisko Jerozolimy.

Ludzie zapełnili meczet Omara w Gazie i olbrzymie tłumy zgromadziły się wokół świątyni. Stąd udano się w pochodzie żałobnym pięciokilometrową trasą pod biuro Arafata, w którym urzędował, dopóki nie został 3 i pół roku temu internowany przez Izraelczyków w Ramalli.

Na czele pochodu jechał z honorową eskortą samochód Arafata, w  którym umieszczono portret przywódcy.

Dziesiątki tysięcy Palestyńczyków uczestniczyły w podobnych uroczystościach w obozach uchodźców w Rafah i w Chan Junis w  Strefie Gazy.

em, pap