Obława na terrorystów (aktl.)

Obława na terrorystów (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Brytyjska policja pokazała zdjęcia czterech poszukiwanych mężczyzn, niedoszłych zamachowców-samobójców, którzy w czwartek usiłowali zdetonować cztery ładunki wybuchowe w Londynie. Na mocy prawa antyterrorystycznego aresztowano też dwóch mężczyzn.
Jedna z fotografii, pokazanych przez policję, przedstawia mężczyznę w koszulce z napisem "New York" uciekającego ze stacji Oval, druga - człowieka z brodą, w białej czapeczce, stojącego na górnym pokładzie zaatakowanego autobusu, trzecia - czarnoskórego mężczyznę na schodach ruchomych, a czwarta - mężczyznę z  plecakiem, na peronie. Prawdopodobnie są to zapowiadane zdjęcia z  kamer rozmieszczonych w metrze i na ulicach, poddane wcześniej analizie policyjnej.

Policja potwierdziła też, że w piątek przeszukano w Londynie domy przy Harrow Road i w dwóch innych miejscach. Nikogo nie aresztowano. Wkrótce potem poinformowała jednak, że po południu w Stockwell na południu Londynu aresztowano mężczyznę w związku ze śledztwem w sprawie czwartkowych zamachów. Kolejnego mężczyznę policja zatrzymała na na mocy prawa antyterrorystycznego w Birmingham w środkowej Anglii. Do zatrzymania doszło na dworcu kolejowym. Przejęto również co najmniej dwie walizki. Dworzec kolejowy Snow Hill, drugi co do wielkości w mieście, został ewakuowany i odgrodzony przez policję. Nie wiadomo, czy aresztowany ma związek z czwartkowymi atakami w Londynie.

Szef londyńskiej policji Ian Blair zaapelował o spokój, zapewniając, że sytuacja jest pod kontrolą, podkreślił jednak, że brytyjska policja stoi przed "najpoważniejszym w historii wyzwaniem operacyjnym". "Wczorajsze incydenty noszą znamiona podobieństwa do zamachów bombowych z 7 lipca" - powiedział jego zastępca Andy Hayman. Wyjaśnił, że użyte w czwartek urządzenia wybuchowe były umieszczone w ciemnych torbach lub plecakach, które pozostawiono na trzech stacjach metra i w autobusie. Według Haymana, ujawniono też inne "interesujące szczegóły", które mogą pomóc w śledztwie. Wstępne badania wykazały, że w każdym z czterech miejsc bomby "zostały zdetonowane tylko częściowo". "Na tym etapie wydaje się, że urządzenia zawierały materiał wybuchowy domowej roboty" -  powiedział Hayman.

Brytyjskie media już wcześniej mówiły o podobieństwach tych dwóch ataków. - Trzy z czterech zachowanych ładunków mają prawdopodobnie takie same rozmiary i wagę jak bomby użyte w  zamachach z 7 lipca, które kosztowały życie 56 osób. Wydaje się także - podała BBC - że zastosowano te same substancje chemiczne. Czwarta bomba miała być mniejsza i zamknięta w plastikowym pojemniku.

Według analityków, na których powołuje się BBC, materiał zebrany na trzech stacjach metra i w autobusie, które miały być celami ataków, może być nieocenionym źródłem informacji o krwawych zamachach sprzed dwóch tygodni. Szef Scotland Yardu sir Ian Blair nazwał zachowane w całości ładunki wybuchowe "czymś bardzo pomocnym".

Zdaniem BBC, podobnie jak 7 lipca zamachowcy nieśli bomby w  plecakach. Z nieznanych powodów do eksplozji ładunków nie doszło. Dlaczego - wyjaśnią dalsze badania. Wstępnie przyjmuje się, że  były źle, w pośpiechu skonstruowane. Wybuchły tylko detonatory -  stąd charakterystyczny dźwięk i zapach, o którym mówi wielu świadków.

Zamachowcy zdołali zbiec. Według niektórych świadków sprawiali wrażenie "przerażonych" i "zaskoczonych", kiedy zorientowali się, że nie doszło do eksplozji.

Podobnie jak po zamachach 7 lipca, władze zaapelowały o udostępnienie policji zdjęć i filmów wykonanych w czwartek w pobliżu miejsc zamachów za pomocą amatorskich aparatów i kamer, a także telefonów komórkowych. ks, em, pap

Czytaj też: Nowe zamachy w Londynie