Mówi się, że małżeństwo Jaroszewiczów zginęło z powodu przechowywanych w domu dokumentów. Kiedy mąż zmarł, zaczęłam się bać, nie chciałam trzymać dokumentów w domu – mówi Maria Teresa Kiszczak, wdowa po gen. Kiszczaku.
Pani mąż nie żyje już od kilku lat, ale zgromadzone przez niego dokumenty ciągle wywołują zamieszanie. Ostatnio dziennikarze „Rzeczpospolitej” odnaleźli zaskakującą część archiwum Kiszczaka w amerykańskim Hoover Institution Library & Archives w Stanford. Wie pani, jak te dokumenty się tam znalazły?
Już po wizycie IPN w moim domu przyszedł do mnie młody chłopak. Powiedział, że studiuje filologię hebrajską w Poznaniu, że jest wielkim wielbicielem mojego męża, że chciałby porozmawiać. Został kilka dni, nocował w pokoju na dole. Powiedział, że bada życie i działalność mojego męża, chce zrobić badania. Pożyczył nawet mundur, rzekomo do jakiejś prezentacji. Później się dowiedziałam, że sprzedał go na jakiejś aukcji za 2,5 tys. zł! W dodatku twierdził, że sprzedaje to w moim imieniu…
Więcej możesz przeczytać w 15/2019 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze