Chaos w Zakopanem. „Zwalanie całej winy na Jacka Kurskiego nie poprawi sytuacji”

Chaos w Zakopanem. „Zwalanie całej winy na Jacka Kurskiego nie poprawi sytuacji”

Policja na ulicach Zakopanego
Policja na ulicach Zakopanego Źródło:Policja
Wszyscy wieszczący, że noworoczne Zakopane ze stolicy polskich Tatr zmieni się w stolicę nowej fali koronawirusa mogą mieć rację – ale ani „Sylwester Marzeń” Jacka Kurskiego, ani śpiew Jasona Derulo nie są głównymi winowajcami. Tydzień w górskim kurorcie to wystarczająco dużo czasu, żeby się zorientować, że popularna muzyka, góry śmieci i kuksańce pod sceną nie są głównym problemem tego miasta.

Zameldowałem się w Zakopanem tydzień przed „Sylwestrem Marzeń”, gdy główna gwiazda imprezy nie była jeszcze znana i telewizja Jacka Kurskiego nie zmieniła się w 24-godzinny strumień największych przebojów Jasona Derulo – artysty, którego miejscowi górale przechrzcili na bardziej swojskiego „Jaśka”.

W dodatku artysty z Ameryki, czyli prawie swojego, bo zakopiańczyk bez krewnych za oceanem to zjawisko dorównujące częstotliwości występowania Yeti.

O Jaśku za chwilę, a relację z Tatr warto rozpocząć od słów uznania dla wszystkich turystów, którzy chcąc podążać za trendami, wybrali się w podróż komunikacją publiczną. Tak się złożyło, że podróż na niezapomnianego Sylwestra przyszło mi zacząć w pociągu relacji Świnoujście – Kraków i tu pierwszy wart odnotowania dowód heroizmu tych, którzy stawiają na ekologię i pociągi.

Artykuł został opublikowany w 1/2022 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.