„Stany Zjednoczone Europy“ to przyszłość UE? Nikt Polaków o zgodę nie pytał

„Stany Zjednoczone Europy“ to przyszłość UE? Nikt Polaków o zgodę nie pytał

Nowy Jork
Nowy Jork Źródło:Unsplash / Nik Shuliahin
Ameryka słabnie, Chiny rosną w siłę, Rosja gra na wyniszczenie Ukrainy, Bliski Wschód wrze. Kto w takim razie przyjdzie nam na ratunek, gdy geopolityka regionu ustawi się na kolejnym kursie kolizyjnym? „Stany Zjednoczone Europy to konieczność. Zacznijmy o tym rozmawiać“ – pisze Bartosz Węglarczyk w Onecie, w federalizacji Europy widząc jedyną nadzieję na przyszłość. I jest jedna z tych rad, o którą nikt nie prosił i nikt nie potrzebował. Ale przyszła. Wypada więc zapytać: po co?

O ile mnie pamięć nie myli, traktat akcesyjny do Unii Europejskiej, który podpisaliśmy 16 kwietnia 2003 r. w Atenach, mówił o wiele o wstąpieniu do organizmu gospodarczo-politycznego, ale nawet zdaniem nie wspominał o utworzeniu federacyjnego super-państwa. Choć idea ta pojawiała w postaci „Stanów Zjednoczonych Europy“, o których fantazjował Lech Wałęsa – na fantazjach zazwyczaj się kończyło.

Bo trzeba było być niepoprawnym optymistą albo ignorantem historycznym, aby na stulecia tworzenia się tożsamości narodowej, granic, kultur i odrębnych interesów wynikających z różnic potencjału, zakładać płaszcz stworzonego na wzór amerykański federalizmu.

Przecież Stany Zjednoczone wykuły się w boju jako naród, oparty na kontrze do imperialnej starej Europy. Uformowały je naturalne ograniczenia geograficzne, brak bezpośredniej konkurencji militarnej na kontynencie oraz dwa oceany – czynią z Ameryki wyspę pokoju i dobrobytu na tle dwóch brutalnych wojen, które pustoszyły kontynent. Pomimo istotnych różnic w poszczególnych stanach, jedna rzecz po wojnie secesyjnej była spójna – autentyczna wola ludzi („We, the People“), aby „z wielości, stworzyć jedno“ („E Pluribus Unum“).

Z czasem Ameryka wytworzyła odrębną kulturę, posługiwała się jednym językiem urzędowym, poczuła dumę z przynależności narodowej, którą łączyła z dumą z własnego stanu, miasta czy uczelni. Każdy z tych etapów był oddolny i autentyczny. Cały proces trwał około dwustu lat. Co w takim razie każe Bartoszowi Węglarczykowi pisać, że „Stany Zjednoczone Europy to konieczność“, gdy żadnej z tych rzeczy nie widzimy w Europie?
Cały artykuł dostępny jest w 44/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.