Brytyjski chaos Edward Lucas Brytyjski dziennikarz i publicysta, korespondent „The Economist” w Europie Środkowej i Wschodniej Pożądana niepewności kompromitujący chaos. Taką rzeczywistość zastali Brytyjczycy, gdy obudzili się po najdziwniejszym wieczorze wyborczym z tych, które pamiętamy. Ten chaos równie łatwo opisać, jak trudno uzasadnić. Tysiące obywateli czekało, aby zagłosować, ale daremnie, bo w lokalach wyborczych było za mało członków komisji albo zabrakło kart do głosowania.
Państwo uczące się wolnych wyborów po dziesięcioleciach totalitaryzmu byłoby skompromitowane. Gdyby się to zdarzyło w Afganistanie albo na Ukrainie, brytyjscy obserwatorzy kiwaliby palcem z naganą. Stało się tak jednak w państwie, które uważa się za symbol demokracji parlamentarnej, więc to po prostu przynosi wstyd. Najlepszym symbolem stworzonego przez laburzystów sektora publicznego – przepłacanego, powolnego i niedostępnego – jest beznadziejny członek komisji wyborczej z Sheffield, który stwierdził: „Nikogo nie winię". Nie zauważył tego, że w naszym przekonaniu on był winien.
Więcej możesz przeczytać w 20/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.