Zseksualizowane dzieci

Zseksualizowane dzieci

Dodano:   /  Zmieniono: 

Kto „seksualizuje” nasze dzieci? Nie wiem. Wiem natomiast, że określenie to rozpanoszyło się w publicznym dyskursie. Wystarczy włączyć Radio Maryja, poczytać jedno z pism niepokornych, takich jak „Nasz Dziennik”, „Do Rzeczy” czy „W Sieci”, lub też posłuchać posłów i posłanek PiS, którzy akurat znajdują się w harmonogramie pisowskiego akwizytora (Hofman?) zajmującego się dostarczaniem właściwych posłów do właściwych mediów, by niechybnie natknąć się na osławioną już seksualizację dzieci. O tym, że ta seksualizacja jest rzekomym wymysłem ideologii gender, pisałam już w poprzednim numerze. Jednak ostatnie wypowiedzi bp. Michalika rzucają na tę sprawę nowe światło.

Trudno właściwie powiedzieć, co miałoby znaczyć to określenie. Seksualizować to albo czynić kogoś przedmiotem zainteresowania seksualnego, albo wzniecać u kogoś zainteresowanie seksem. Zseksualizowane dzieci to – zapewne – albo te, którymi interesują się pedofile, albo te, które mają jakąś wiedzę z zakresu seksualności. Prawicowym orędownikom moralności i tradycji to drugie wydaje się znacznie niebezpieczniejsze niż to pierwsze. Bo nie ma gorszej rzeczy niż wiedza i lepszej niż ignorancja oraz niewinność, nawet jeśli wodzi innych na pokuszenie.

Bp Michalik sporo wie o tym kuszeniu i oburza go to, że ktoś mógłby winić księży za przypadki pedofilii. Wiadomo bowiem od dawna, że ksiądz to świętość, a dzieci ani głosu, ani praw nie mają. W wizji biskupa wszystkiemu są winne rozwody. Gdyby rodzina trwała w stanie świętej nienaruszalności, posłuszna woli i dyscyplinie głowy rodziny, to nic złego by się nie działo. To znaczy: żadne dziecko nie zaskarżyłoby księdza, bo ksiądz to nawet więcej niż ojciec. Żadne dziecko nie miałoby też świadomości, że naruszanie jego integralności cielesnej jest czymś złym. Nie znam statystyk dotyczących ofiar pedofili, ale myślę, że są to właśnie dzieci z rodzin tzw. tradycyjnych, w których relacje są budowane na zasadzie bezwzględnego posłuszeństwa głowie rodziny, gdzie seks jest tematem tabu, a dziecko jest traktowane jako pozbawiony praw przedmiot zarówno rodzicielskiej miłości, jak i rodzicielskiego (ojcowskiego) dyscyplinowania. „Duch Święty rózeczką dziateczki bić każe”. Z tej oto tradycji wywodzi się oburzenie bp. Michalika, który dostrzega, że dzieci miast milczeć w pokorze pod dyscypliną, powołują się na jakieś prawa i oskarżają „autorytet”, który je molestuje. Nie ma więc dla społeczeństwa gorszej rzeczy niż wiedza o prawach i umiejętność jej wykorzystania. Nie ma bardziej błogosławionej niż święta ignorancja, posłuszeństwo i milczenie. Jak to przez setki lat bywało.

Tymczasem ponad sto lat temu Zygmunt Freud odkrył, że każdy z nas, od narodzin po śmierć, jest istotą seksualną. Jest nią i dziecko, i ksiądz, i samotny mężczyzna, i stara kobieta, i noworodek, i biskup. Nie da się tego ukryć ani wyprzeć nawet pod rygorem najbardziej wyrafinowanej dyscypliny. Księża coś muszą robić ze swoją tłumioną seksualnością, bo przecież celibat jest stanem znacznie bardziej niezgodnym z naturą niż homoseksualizm czy masturbacja (nie bez powodów Orygenes, jeden ze świętych Kościoła, wykastrował się, by nie być więcej wiedzionym na pokuszenie), a dzieci powinny coś o swojej seksualności wiedzieć, by nie stać się biernymi ofiarami nieposkromienia innych.

Gdybyśmy poważnie myśleli o ich ochronie, to kontrola i inwigilacja środowisk, które mają z nimi do czynienia, z pewnością nie wystarczą. Nie da się zresztą objąć kontrolą wszystkich nauczycieli, instruktorów harcerstwa, księży, trenerów sportowych ani celebrytów, którzy sławą i modlitwą skłonności pedofilskie przesłaniają. Jedyną bronią jest dostarczenie dzieciom wiedzy (dostosowanej do ich wieku i wrażliwości) o własnym ciele, o prawie do integralności, do bezpieczeństwa, o tym, jak odróżniać zły i dobry dotyk, jak komunikować dorosłym, że dzieje się coś podejrzanego w ich relacjach z innymi. Tylko wiedza może uchronić dzieci przed złem. Ci, którzy traktują tę wiedzę jako seksualizację dzieci i zło, mylą przyczynę ze skutkiem i sprawców z ofiarą. Dzieci są bowiem istotami seksualnymi i lepiej, żeby wiedziały o tym szybciej, niż dostrzeże to pedofil. ■

Więcej możesz przeczytać w 42/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.