Konkurs tygodnika "Wprost" i Ambasady USA w Polsce dla młodych dziennikarzy
Streszczajmy się, świat jest przeludniony słowami" - ta myśl Stanisława Jerzego Leca przyświecała jurorom szóstej edycji konkursu dla młodych dziennikarzy organizowanego przez tygodnik "Wprost" i Ambasadę USA w Polsce. W tym roku o główną nagrodę, czyli trzytygodniowy kurs dziennikarstwa w Missouri School of Journalism, walczyły 104 osoby. Mieli opisać "Euramerykę", czyli odpowiedzieć na pytanie, czy będziemy żyli w wielokulturowej cywilizacji euroatlantyckiej? Zwyciężył Michał Sadowski z Bolesławca, student II roku anglistyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
- Są jeszcze młodzi ludzie, którzy potrafią pisać mądrze i z pasją - powiedział o zwycięzcach konkursu Christopher Hill, ambasador USA w Polsce. - Organizowanie takich konkursów trzeba będzie niebawem zakończyć, bo to może się źle odbić na polskim dziennikarstwie. Jeden ze studentów, który odbywał praktyki w amerykańskiej gazecie, narzekał, że za oceanem dziennikarstwo to straszny zawód, bo każą tam sprawdzać każdą rzecz w pięciu źródłach. Właśnie dlatego amerykańskie dziennikarstwo jest tak dobre - mówił podczas uroczystości Marek Król, redaktor naczelny "Wprost". O tym, jak naprawdę wygląda amerykańskie dziennikarstwo, Michał Sadowski już niedługo będzie się mógł przekonać w Missouri School of Journalism.
"Media same tworzą scenę polityczną: nie szukają tych, którzy mają coś ważnego czy mądrego do powiedzenia, szukają atrakcji i byle tuman może urosnąć do rangi wielkiej postaci. Politycy w ciągu kilkunastu lat od pierwszych wielkich i udanych reform marnowali czas. Ten kraj wygląda tak, jak wygląda, dzięki społeczeństwu - zmieniało go to głupie, nie dorastające do polityków społeczeństwo, które w mediach będzie można w takich działaniach zobaczyć, o ile uda się wprowadzić w gazetach i mediach elektronicznych specjalne kąciki dobrych wiadomości" - mówił laureatom konkursu pisarz, dziennikarz i scenarzysta Stefan Bratkowski. Zachęcał ich do podawania dobrych wiadomości.
Szlachetny John Kichot
Michał Sadowski w swoim eseju porównał USA do Don Kichota - nazywając je Johnem Kichotem. "Ameryka jest idealistyczna, ale nie jest błędnym rycerzem, bo potrafi oddzielić dobro od zła, fikcję od rzeczywistości" - napisał Sadowski. W sporze między Europą (tą starą - jak ją nazwał George W. Bush) a Ameryką młodzi dziennikarze w zdecydowanej większości stawali po stronie Ameryki (i młodej Europy). Justyna Mackiewicz, która zdobyła II nagrodę, porównała Amerykę do dawnego Imperium Rzymskiego: "Rzym bronił niegdyś wyspy Rodos i Pergamonu, wywalczył wolność dla miast greckich w Azji Mniejszej, ale i tak nie zyskał wdzięczności Greków. Rzym wykorzystywano jako silnego protektora w sytua-cji zagrożenia, ale w czasie pokoju spiskowano przeciwko wodzom rzymskim".
Izabela Redlińska, laureatka III nagrody, przypomniała głośne zdanie brytyjskiego historyka Paula Johnsona: "Nienawidzić Ameryki oznacza nienawidzić ludzkości". Ta myśl powinna powstrzymywać lewicowo nastawionych Europejczyków przed antyamerykańskim zacietrzewieniem. Redlińska, podobnie jak ogromna większość uczestników konkursu, jest spokojna o jedność "Eurameryki". "Amerykanie i Europejczycy mówią dziś jednym językiem, co najwyżej z różnymi akcentami (...) W końcu tak to już w rodzinie bywa: swady się zdarzają, ale zawsze w końcu zwyciężają więzy krwi" - napisała, przytaczając badania analityków z Chicago Council, z których wynika, że narody europejskie wciąż wyznają te same wartości co Amerykanie. Zdaniem Michała Sadowskiego, mówienie o demontażu sojuszu transatlantyckiego z powodu kryzysu irackiego jest tym, czym żądanie rozwiązania Międzynarodowego Funduszu Walutowego z powodu krachu w Argentynie.
Pozytywny doping
Sekretarz tegorocznego konkursu Grzegorz Sadowski został wyróżniony przez jurorów przed dwoma laty. "Wierzę, że moje umiejętności zostaną docenione i kiedyś spełni się moje marzenie o pracy korespondenta w Afryce" - mówił wówczas. Obecnie jest stałym współpracownikiem działu zagranicznego "Wprost". Zamiast do Afryki, pojechał na Ukrainę - jako reporter "Wprost". Z tego powodu nie mógł być na uroczystości wręczenia nagród. - Pierwsza praca determinuje całą karierę zawodową. Dlatego tak ważne jest, aby wejść od razu na właściwą ścieżkę. W konkursie dla młodych dziennikarzy wzięłam udział, kiedy byłam na trzecim roku studiów ekonomicznych. Ta próba pozwoliła mi nie tylko zweryfikować własne umiejętności, ale otworzyła drogę do pracy w tygodniku "Wprost" - wspomina Małgorzata Remisiewicz, wyróżniona w drugiej edycji konkursu, obecnie dziennikarka "Businessman Magazine".
- Po sukcesie w konkursie "Wprost" i Ambasady USA w Polsce będzie łatwiej nawiązać współpracę z mediami, zrobić pierwszy krok w dziennikarskiej karierze. Konkurs to swego rodzaju pozytywny doping - zgodnie mówią laureaci.
Autor wygrał konkurs sześć lat temu a następnie spędził trzy tygodnie w Stanach Zjednoczonych, m.in. w redakcji "The Washington Post". Przed dwoma laty zdobył prestiżowe stypendium Alfred Friendly Press Fellowships i przez sześć miesięcy pracował w "Pittsburgh Post-Gazette".
- Są jeszcze młodzi ludzie, którzy potrafią pisać mądrze i z pasją - powiedział o zwycięzcach konkursu Christopher Hill, ambasador USA w Polsce. - Organizowanie takich konkursów trzeba będzie niebawem zakończyć, bo to może się źle odbić na polskim dziennikarstwie. Jeden ze studentów, który odbywał praktyki w amerykańskiej gazecie, narzekał, że za oceanem dziennikarstwo to straszny zawód, bo każą tam sprawdzać każdą rzecz w pięciu źródłach. Właśnie dlatego amerykańskie dziennikarstwo jest tak dobre - mówił podczas uroczystości Marek Król, redaktor naczelny "Wprost". O tym, jak naprawdę wygląda amerykańskie dziennikarstwo, Michał Sadowski już niedługo będzie się mógł przekonać w Missouri School of Journalism.
"Media same tworzą scenę polityczną: nie szukają tych, którzy mają coś ważnego czy mądrego do powiedzenia, szukają atrakcji i byle tuman może urosnąć do rangi wielkiej postaci. Politycy w ciągu kilkunastu lat od pierwszych wielkich i udanych reform marnowali czas. Ten kraj wygląda tak, jak wygląda, dzięki społeczeństwu - zmieniało go to głupie, nie dorastające do polityków społeczeństwo, które w mediach będzie można w takich działaniach zobaczyć, o ile uda się wprowadzić w gazetach i mediach elektronicznych specjalne kąciki dobrych wiadomości" - mówił laureatom konkursu pisarz, dziennikarz i scenarzysta Stefan Bratkowski. Zachęcał ich do podawania dobrych wiadomości.
Szlachetny John Kichot
Michał Sadowski w swoim eseju porównał USA do Don Kichota - nazywając je Johnem Kichotem. "Ameryka jest idealistyczna, ale nie jest błędnym rycerzem, bo potrafi oddzielić dobro od zła, fikcję od rzeczywistości" - napisał Sadowski. W sporze między Europą (tą starą - jak ją nazwał George W. Bush) a Ameryką młodzi dziennikarze w zdecydowanej większości stawali po stronie Ameryki (i młodej Europy). Justyna Mackiewicz, która zdobyła II nagrodę, porównała Amerykę do dawnego Imperium Rzymskiego: "Rzym bronił niegdyś wyspy Rodos i Pergamonu, wywalczył wolność dla miast greckich w Azji Mniejszej, ale i tak nie zyskał wdzięczności Greków. Rzym wykorzystywano jako silnego protektora w sytua-cji zagrożenia, ale w czasie pokoju spiskowano przeciwko wodzom rzymskim".
Izabela Redlińska, laureatka III nagrody, przypomniała głośne zdanie brytyjskiego historyka Paula Johnsona: "Nienawidzić Ameryki oznacza nienawidzić ludzkości". Ta myśl powinna powstrzymywać lewicowo nastawionych Europejczyków przed antyamerykańskim zacietrzewieniem. Redlińska, podobnie jak ogromna większość uczestników konkursu, jest spokojna o jedność "Eurameryki". "Amerykanie i Europejczycy mówią dziś jednym językiem, co najwyżej z różnymi akcentami (...) W końcu tak to już w rodzinie bywa: swady się zdarzają, ale zawsze w końcu zwyciężają więzy krwi" - napisała, przytaczając badania analityków z Chicago Council, z których wynika, że narody europejskie wciąż wyznają te same wartości co Amerykanie. Zdaniem Michała Sadowskiego, mówienie o demontażu sojuszu transatlantyckiego z powodu kryzysu irackiego jest tym, czym żądanie rozwiązania Międzynarodowego Funduszu Walutowego z powodu krachu w Argentynie.
Pozytywny doping
Sekretarz tegorocznego konkursu Grzegorz Sadowski został wyróżniony przez jurorów przed dwoma laty. "Wierzę, że moje umiejętności zostaną docenione i kiedyś spełni się moje marzenie o pracy korespondenta w Afryce" - mówił wówczas. Obecnie jest stałym współpracownikiem działu zagranicznego "Wprost". Zamiast do Afryki, pojechał na Ukrainę - jako reporter "Wprost". Z tego powodu nie mógł być na uroczystości wręczenia nagród. - Pierwsza praca determinuje całą karierę zawodową. Dlatego tak ważne jest, aby wejść od razu na właściwą ścieżkę. W konkursie dla młodych dziennikarzy wzięłam udział, kiedy byłam na trzecim roku studiów ekonomicznych. Ta próba pozwoliła mi nie tylko zweryfikować własne umiejętności, ale otworzyła drogę do pracy w tygodniku "Wprost" - wspomina Małgorzata Remisiewicz, wyróżniona w drugiej edycji konkursu, obecnie dziennikarka "Businessman Magazine".
- Po sukcesie w konkursie "Wprost" i Ambasady USA w Polsce będzie łatwiej nawiązać współpracę z mediami, zrobić pierwszy krok w dziennikarskiej karierze. Konkurs to swego rodzaju pozytywny doping - zgodnie mówią laureaci.
Autor wygrał konkurs sześć lat temu a następnie spędził trzy tygodnie w Stanach Zjednoczonych, m.in. w redakcji "The Washington Post". Przed dwoma laty zdobył prestiżowe stypendium Alfred Friendly Press Fellowships i przez sześć miesięcy pracował w "Pittsburgh Post-Gazette".
Laureaci |
---|
|
Wyróżnieni |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 27/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.