Ten sezon filmowy byłby do bani, gdyby nie było Nicole Kidman w "Godzinach" i nastroju w "Drodze do zatracenia"
Rozmawiają ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI i TOMASZ RACZEK
Tomasz Raczek: Panie Zygmuncie, dobiega końca kolejny sezon filmowy. Był niespokojny, bo w tym czasie rozegrała się wojna w Iraku, co zakłóciło nastrój największego święta kina, czyli uroczystość wręczenia Oscarów. Odbył się też najbardziej nieudany od lat festiwal filmowy w Cannes. Czy to oznacza, że sezon był do bani?
Zygmunt Kałużyński: Panie Tomaszu, uroczystość rozdawania Oscarów musi się liczyć z klimatem życia w Ameryce. Festiwal w Cannes pokazuje zaś filmy, które jeszcze nie weszły na ekrany. Ani Oscary, ani festiwal w Cannes nie dają precyzyjnego obrazu minionego sezonu, który uważam za wartościowy. Z dwóch powodów. Po pierwsze, widzieliśmy w tym sezonie filmy gatunkowe (science fiction czy krymiał) z ambicją. Po drugie było kilka filmów o wartości intelektualnej. Przede wszystkim "Godziny" osnute wokół życia i twórczości nie docenianej u nas pisarki Virginii Woolf. Jej książka wpływa na losy innych kobiet pokazanych w tym filmie. Pomysł niebezpieczny, wydawałoby się daleki od kina, które święci triumfy.
TR: "Godziny" to jednak wyjątkowe osiągnięcie, jaskrawo wyróżniające się na tle pozostałego repertuaru. Stąd pewnie tyle nagród dla tego filmu. Na dodatek dzięki niemu ustalono nową hierarchię w panteonie gwiazd Hollywoodu.
Na najwyższej pozycji znalazła się Nicole Kidman.
ZK: W "Godzinach" wystąpiła ze sztucznym nosem, by się upodobnić do Woolf�
TR: �która podobno nie była aż tak brzydka, jak ją próbowano przedstawić w filmie.
ZK: Widziałem jej piękne zdjęcia trochę w stylu art déco. Wygląda na tajemniczą, ale urodziwą i promieniującą kobiecością osobę. Aż trudno uwierzyć, że popełniła samobójstwo. "Godziny" mają taką wagę, bo opowiadają o tym, czym może być samobójstwo w życiu kobiety.
TR: Mamy tam również samobójstwo mężczyzny!
ZK: Tak, ale ono jest raczej symboliczne. Gdyby mnie, starego kinomana, zapytano o gwiazdę sezonu, to byłaby to Kidman, która potrafi wszystko. Gra w filmie Kubricka "Oczy szeroko zamknięte" rolę ledwie zarysowaną, ale sugestywną. Gra w musicalu "Moulin Rouge", tańcząc i śpiewając. Występuje w horrorze "Inni", wcielając się w postać z tamtego świata. A teraz jeszcze "Godziny"! Moim zdaniem, Kidman zajmuje dzisiaj w kinematografii światowej takie miejsce, jakie za moich czasów miała Marlena Dietrich.
TR: Porozmawiajmy jeszcze o trzech najgłośniejszych tytułach sezonu. Były to kolejne części "Harry'ego Pottera", "Władcy pierścieni" i "Matrixa". Odniosłem wrażenie, że kontynuacje były słabsze niż filmy je poprzedzające. W każdym z tych wypadków odczułem coś w rodzaju rozczarowania.
ZK: Przyłączam się do pana bólu! "Harry Potter" i "Władca pierścieni" to było mniej więcej to, czego można się było spodziewać. Ale "Matrix", rzecz kultowa, dla mnie jako amatora science fiction okazał się przygnębiającym zawodem. Twórcza science fiction powinna mieć uderzającą, wyjątkową atmosferę. A także logikę, która może być zwariowana, ale konsekwentnie prowadzona, co widzieliśmy w takich filmach, jak "Terminator" lub "Obcy - ósmy pasażer Nostromo". Tymczasem w "Matriksie" mamy temat, który bynajmniej nie jest nowy: opanowanie świata przez roboty i bunt grupy ludzi, która przeżyła. Nagle dochodzi do walki w stylu kung-fu, w której przedstawiciele mocarstwa robotów, władający nieprawdopodobną techniką, oraz ostatni reprezentant ludzkości uprawiają kopaninę, usiłując się ugodzić obcasem w szczękę. Coś nie jest w porządku! Oto fałszywe arcydzieło science fiction!
TR: Dalej utrzymuje pan, że nie było tak źle w tym roku?
ZK: Pan ciągnie rozmowę w stronę albo osiągnięcia artystycznego, albo komercjalnego. A w komercji są jeszcze inne gatunki. W musicalu oraz kryminale mieliśmy pozycje, które są na granicy sztuki.
TR: "Chicago" i "Droga do zatracenia".
ZK: Szczególnie ten drugi film ze względu na swój niezwykły klimat, fotografię (wszystko w deszczu) i temat (gangster usiłuje uratować dziecko przed losem, jakiego sam doznał). Ten film jest świetnym kryminałem i dziełem sztuki w swoim gatunku.
Tomasz Raczek: Panie Zygmuncie, dobiega końca kolejny sezon filmowy. Był niespokojny, bo w tym czasie rozegrała się wojna w Iraku, co zakłóciło nastrój największego święta kina, czyli uroczystość wręczenia Oscarów. Odbył się też najbardziej nieudany od lat festiwal filmowy w Cannes. Czy to oznacza, że sezon był do bani?
Zygmunt Kałużyński: Panie Tomaszu, uroczystość rozdawania Oscarów musi się liczyć z klimatem życia w Ameryce. Festiwal w Cannes pokazuje zaś filmy, które jeszcze nie weszły na ekrany. Ani Oscary, ani festiwal w Cannes nie dają precyzyjnego obrazu minionego sezonu, który uważam za wartościowy. Z dwóch powodów. Po pierwsze, widzieliśmy w tym sezonie filmy gatunkowe (science fiction czy krymiał) z ambicją. Po drugie było kilka filmów o wartości intelektualnej. Przede wszystkim "Godziny" osnute wokół życia i twórczości nie docenianej u nas pisarki Virginii Woolf. Jej książka wpływa na losy innych kobiet pokazanych w tym filmie. Pomysł niebezpieczny, wydawałoby się daleki od kina, które święci triumfy.
TR: "Godziny" to jednak wyjątkowe osiągnięcie, jaskrawo wyróżniające się na tle pozostałego repertuaru. Stąd pewnie tyle nagród dla tego filmu. Na dodatek dzięki niemu ustalono nową hierarchię w panteonie gwiazd Hollywoodu.
Na najwyższej pozycji znalazła się Nicole Kidman.
ZK: W "Godzinach" wystąpiła ze sztucznym nosem, by się upodobnić do Woolf�
TR: �która podobno nie była aż tak brzydka, jak ją próbowano przedstawić w filmie.
ZK: Widziałem jej piękne zdjęcia trochę w stylu art déco. Wygląda na tajemniczą, ale urodziwą i promieniującą kobiecością osobę. Aż trudno uwierzyć, że popełniła samobójstwo. "Godziny" mają taką wagę, bo opowiadają o tym, czym może być samobójstwo w życiu kobiety.
TR: Mamy tam również samobójstwo mężczyzny!
ZK: Tak, ale ono jest raczej symboliczne. Gdyby mnie, starego kinomana, zapytano o gwiazdę sezonu, to byłaby to Kidman, która potrafi wszystko. Gra w filmie Kubricka "Oczy szeroko zamknięte" rolę ledwie zarysowaną, ale sugestywną. Gra w musicalu "Moulin Rouge", tańcząc i śpiewając. Występuje w horrorze "Inni", wcielając się w postać z tamtego świata. A teraz jeszcze "Godziny"! Moim zdaniem, Kidman zajmuje dzisiaj w kinematografii światowej takie miejsce, jakie za moich czasów miała Marlena Dietrich.
TR: Porozmawiajmy jeszcze o trzech najgłośniejszych tytułach sezonu. Były to kolejne części "Harry'ego Pottera", "Władcy pierścieni" i "Matrixa". Odniosłem wrażenie, że kontynuacje były słabsze niż filmy je poprzedzające. W każdym z tych wypadków odczułem coś w rodzaju rozczarowania.
ZK: Przyłączam się do pana bólu! "Harry Potter" i "Władca pierścieni" to było mniej więcej to, czego można się było spodziewać. Ale "Matrix", rzecz kultowa, dla mnie jako amatora science fiction okazał się przygnębiającym zawodem. Twórcza science fiction powinna mieć uderzającą, wyjątkową atmosferę. A także logikę, która może być zwariowana, ale konsekwentnie prowadzona, co widzieliśmy w takich filmach, jak "Terminator" lub "Obcy - ósmy pasażer Nostromo". Tymczasem w "Matriksie" mamy temat, który bynajmniej nie jest nowy: opanowanie świata przez roboty i bunt grupy ludzi, która przeżyła. Nagle dochodzi do walki w stylu kung-fu, w której przedstawiciele mocarstwa robotów, władający nieprawdopodobną techniką, oraz ostatni reprezentant ludzkości uprawiają kopaninę, usiłując się ugodzić obcasem w szczękę. Coś nie jest w porządku! Oto fałszywe arcydzieło science fiction!
TR: Dalej utrzymuje pan, że nie było tak źle w tym roku?
ZK: Pan ciągnie rozmowę w stronę albo osiągnięcia artystycznego, albo komercjalnego. A w komercji są jeszcze inne gatunki. W musicalu oraz kryminale mieliśmy pozycje, które są na granicy sztuki.
TR: "Chicago" i "Droga do zatracenia".
ZK: Szczególnie ten drugi film ze względu na swój niezwykły klimat, fotografię (wszystko w deszczu) i temat (gangster usiłuje uratować dziecko przed losem, jakiego sam doznał). Ten film jest świetnym kryminałem i dziełem sztuki w swoim gatunku.
Więcej możesz przeczytać w 27/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.