Plagiatomafia
Do artykułu "Plagiatomafia" (nr 24) chciałabym dodać informację o tym, że wkład pracowników naukowo-technicznych w tworzenie koncepcji naukowych, opracowywanie wyników i przygotowanie publikacji do druku nie jest oceniany i wynagradzany tak samo jak wkład pracowników naukowo-dydaktycznych. Nie pozwalają na to obecne przepisy. Zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Edukacji Narodowej nagrodę za publikacje może otrzymać jedynie nauczyciel akademicki, a nie pracownik naukowo-techniczny, choćby wkład jego pracy był większy. Wiedza o rzeczywistym wkładzie pracy kolegów w badania i ich publikacje oraz poczucie przyzwoitości obligują nauczyciela akademickiego do podzielenia się nagrodą ze współautorami. Tu jednak następuje konflikt interesów, bowiem nagrodzony musi niemałą sumę wykazać w swoich rocznych przychodach i zapłacić od niej podatek. W tej sytuacji pozostali autorzy otrzymują symboliczne kwoty i milczą. Pracownicy pomocniczy mogą otrzymać nagrodę JM Rektora za tzw. całokształt raz na dwa lata w wysokości 150-250 zł (w zależności od wielkości funduszu).
Na tym tle dobrze wypada Komitet Badań Naukowych, który finansuje projekty badawcze niezależnie od charakteru etatu naukowców. KBN zna pojęcie własności intelektualnej.
TERESA WESOŁOWSKA
Zbożowa pajęczyna
W tekście "Zbożowa pajęczyna" (nr 23), po którym szefostwo Warszawskiej Giełdy Towarowej, czyli Waldemar Pawlak (prezes) i Artur Żur (wiceprezes), przysłało sprostowanie (Poczta, nr 26), napisałem, że na kryzysie zbożowym najbardziej skorzystała właśnie giełda. Agencja Rynku Rolnego sprzedawała za jej pośrednictwem dwa, a nawet trzy razy więcej zboża niż przed aferą ze znikającym ziarnem. Potwierdził to w rozmowie telefonicznej ze mną współautor sprostowania - wiceprezes Żur. Giełda pobiera prowizję zarówno od sprzedającego (ARR), jak i od podmiotów kupujących zboże. Dzięki temu "przesileniu" WGT zarabiała tygodniowo na obrocie zbożem właśnie "niemal milion złotych". To, że de facto Zbigniew Komorowski (PSL) kontroluje WGT, jest chyba oczywiste - akcjonariat giełdy jest rozproszony i nie kto inny jak Komorowski przeforsował kandydaturę Pawlaka na stanowisko prezesa giełdy. O tym, że Waldemar Pawlak czerpał finansowe korzyści w związku ze zwiększonym obrotem zboża na WGT, w tekście nawet nie wspomniałem.
JarosŁaw Gajewski
Bańka mydlana
Tomasz Nałęcz w felietonie "Bańka mydlana" (nr 26) pisze, że zobowiązania na rzecz państwa winny być proporcjonalne do uzyskiwanych dochodów i że podatek liniowy nie spełnia tego warunku. Nic bardziej błędnego. Otóż pojęcie proporcji to jest właśnie zależność liniowa! Jeśli podatek liniowy wynosi na przykład 20 proc. (i nie ma kwoty wolnej od podatku) to osoba zarabiająca 1000 zł miesięcznie zapłaci podatek w wysokości 200 zł, a osoba zarabiająca 10 000 zł miesięcznie - podatek w wysokości 2000 zł. Jasno więc widać, że osoba zarabiająca 10 razy więcej łoży przy zastosowaniu podatku liniowego 10 razy więcej na utrzymanie państwa - spełniona jest więc w pełni zasada proporcjonalności w obciążeniach podatkowych.
Rzeczywista, a nie deklaratywna ochrona najuboższych może (i powinna) być realizowana w inny sposób - służy temu wyznaczenie kwoty wolnej od podatku. Znów prościutkie obliczenie: przy kwocie wolnej od podatku w wysokości około 2500 zł rocznie (tak jak jest obecnie) i - dla uproszczenia - stawce podatkowej 20 proc. osoba osiągająca dochód w wysokości 500 zł miesięcznie zapłaci podatek w wysokości około 58 zł miesięcznie (czyli efektywnie około 12 proc.). Jeśli kwotę wolną od podatku podniesiemy do 4000 zł rocznie, to osoba zarabiająca 500 zł miesięcznie zapłaci jedynie 33 zł miesięcznie (efektywna stawka podatku wyniesie więc około 7 proc.).
Wpływ kwoty wolnej od podatku jest tym mniejszy, im wyższe są dochody podatnika - podobne obliczenie dla dochodu w wysokości 10 000 zł miesięcznie daje następujące wyniki: przy kwocie wolnej 2500 zł podatek wyniesie 1958 zł miesięcznie, czyli 19,6 proc. Przy kwocie wolnej 4000 zł osoba zarabiająca miesięcznie 10 000 zł zapłaci 1933 zł podatku, czyli efektywnie 19,3 proc. Podkreślam, że to obliczenie dotyczy podatku liniowego w wysokości 20 proc.!
Obecny system podatkowy nie jest proporcjonalny, lecz progresywny. Przy dzisiejszej wysokości kwoty wolnej od podatku i tak zwanych progach podatkowych nie chroni on wcale najuboższych, lecz właśnie najbogatszych, a jednocześnie skutecznie uniemożliwia rozwój rodzinnych przedsiębiorstw, a tym samym klasy średniej. Podatek progresywny skazuje tym samym liczne firmy na egzystencję na pograniczu bankructwa i wyklucza jakikolwiek ich rozwój.
TOMASZ BARBASZEWSKI
Księgi jak rzeźby
Notka "Księgi jak rzeźby" (Menu, nr 20), poświęcona VII Międzynarodowemu Festiwalowi Sztuki Książki w Warszawie, została zilustrowana zdjęciem książki zatytułowanym "Sen-Nie-Sen" Agaty Norek, wykonanym przez autorkę. Przepraszamy za pominięcie tej informacji.
Redakcja
Ministerstwo skandali
Adam Sandauer w liście "Ministerstwo skandali" (nr 25) pisze, że we Francji nie ma ministerstwa zdrowia, a nadzór nad służbą zdrowia sprawuje minister administracji i spraw wewnętrznych. Otóż we Francji istnieje Ministerstwo Zdrowia, Rodziny i Osób Niepełnosprawnych. Zarządza nim Jean-Fran�ois Mattei.
WOJCIECH SKRODZKI
Boulogne-Billancourt
Francja
100 najbogatszych Polaków
W informacji o Piotrze J. Büchnerze, prezesie Metalexportu, zamieszczonej w dodatku o 100 najbogatszych Polakach (nr 25) znalazła się nieprawdziwa informacja o bankructwie FPiU Bison-Bial SA z Białegostoku. W 2002 r. poprzedni zarząd spółki złożył w sądzie wniosek o ogłoszenie jej upadłości, ale został on przez sąd odrzucony. Powołany 29 listopada 2002 r. nowy zarząd wdrożył program naprawczy, a spółka wznowiła produkcję i osiągnęła stabilizację stwarzającą warunki do spłaty zadłużenia. Najważniejsze stojące dziś przed Bison-Bial zadania to obniżenie kosztów pracy (m.in. poprzez zmniejszenie o 10 proc. zatrudnienia), zrealizowanie półrocznego planu sprzedaży i osiągnięcie od kwietnia dodatniego wyniku z działalności operacyjnej oraz rozpoczęcie od maja 2003 r. wypłaty zaległych wynagrodzeń.
JÓZEF ZGODA
prezes zarządu Bison-Bial SA
Komórkowy oligopol?
Nie zgadzam się z opinią Macieja Rogalskiego (Era GSM) wyrażoną we "Wprost" ("Giełda", nr 25), że nie ma oligopolu w telefonii komórkowej w Polsce. Otóż istnieje oligopol operatorów. Mamy rynek, na którym jest trzech operatorów i miliony nabywców. Działania jednego operatora są z reguły naśladowane przez pozostałych, gdyż każdy dokładnie zna oferty konkurencji (vide bardzo podobne oferty promocyjne itp.). Oligopol operatorów ogranicza zasadę uczciwej konkurencji m. in. poprzez ograniczenie możliwości wejścia na rynek nowych operatorów (może być to efektem zawiązania nieformalnego kartelu).
Odpowiedź na pytanie, czy obecna forma rynku jest "zdrowa" dla konsumentów, uzyskamy, porównując cenniki wszystkich polskich operatorów sieci komórkowych. Cóż za uderzające podobieństwo zarówno w oferowanych usługach, jak i ich cenach. Wbrew opinii Macieja Rogalskiego, w wielu krajach Europy ceny połączeń są niższe od cen oferowanych przez polskich operatorów, które są jednymi z najwyższych na świecie. Pamiętajmy przy tym, że ceny należy porównywać w stosunku do siły nabywczej pieniądza, a nie kursu walutowego.
Osobom, które nadal twierdzą, że w Polsce nie ma oligopolu na rynku GSM, polecam lekturę podręcznika makroekonomii.
JAROSŁAW TYLUTKI
Do artykułu "Plagiatomafia" (nr 24) chciałabym dodać informację o tym, że wkład pracowników naukowo-technicznych w tworzenie koncepcji naukowych, opracowywanie wyników i przygotowanie publikacji do druku nie jest oceniany i wynagradzany tak samo jak wkład pracowników naukowo-dydaktycznych. Nie pozwalają na to obecne przepisy. Zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Edukacji Narodowej nagrodę za publikacje może otrzymać jedynie nauczyciel akademicki, a nie pracownik naukowo-techniczny, choćby wkład jego pracy był większy. Wiedza o rzeczywistym wkładzie pracy kolegów w badania i ich publikacje oraz poczucie przyzwoitości obligują nauczyciela akademickiego do podzielenia się nagrodą ze współautorami. Tu jednak następuje konflikt interesów, bowiem nagrodzony musi niemałą sumę wykazać w swoich rocznych przychodach i zapłacić od niej podatek. W tej sytuacji pozostali autorzy otrzymują symboliczne kwoty i milczą. Pracownicy pomocniczy mogą otrzymać nagrodę JM Rektora za tzw. całokształt raz na dwa lata w wysokości 150-250 zł (w zależności od wielkości funduszu).
Na tym tle dobrze wypada Komitet Badań Naukowych, który finansuje projekty badawcze niezależnie od charakteru etatu naukowców. KBN zna pojęcie własności intelektualnej.
TERESA WESOŁOWSKA
Zbożowa pajęczyna
W tekście "Zbożowa pajęczyna" (nr 23), po którym szefostwo Warszawskiej Giełdy Towarowej, czyli Waldemar Pawlak (prezes) i Artur Żur (wiceprezes), przysłało sprostowanie (Poczta, nr 26), napisałem, że na kryzysie zbożowym najbardziej skorzystała właśnie giełda. Agencja Rynku Rolnego sprzedawała za jej pośrednictwem dwa, a nawet trzy razy więcej zboża niż przed aferą ze znikającym ziarnem. Potwierdził to w rozmowie telefonicznej ze mną współautor sprostowania - wiceprezes Żur. Giełda pobiera prowizję zarówno od sprzedającego (ARR), jak i od podmiotów kupujących zboże. Dzięki temu "przesileniu" WGT zarabiała tygodniowo na obrocie zbożem właśnie "niemal milion złotych". To, że de facto Zbigniew Komorowski (PSL) kontroluje WGT, jest chyba oczywiste - akcjonariat giełdy jest rozproszony i nie kto inny jak Komorowski przeforsował kandydaturę Pawlaka na stanowisko prezesa giełdy. O tym, że Waldemar Pawlak czerpał finansowe korzyści w związku ze zwiększonym obrotem zboża na WGT, w tekście nawet nie wspomniałem.
JarosŁaw Gajewski
Bańka mydlana
Tomasz Nałęcz w felietonie "Bańka mydlana" (nr 26) pisze, że zobowiązania na rzecz państwa winny być proporcjonalne do uzyskiwanych dochodów i że podatek liniowy nie spełnia tego warunku. Nic bardziej błędnego. Otóż pojęcie proporcji to jest właśnie zależność liniowa! Jeśli podatek liniowy wynosi na przykład 20 proc. (i nie ma kwoty wolnej od podatku) to osoba zarabiająca 1000 zł miesięcznie zapłaci podatek w wysokości 200 zł, a osoba zarabiająca 10 000 zł miesięcznie - podatek w wysokości 2000 zł. Jasno więc widać, że osoba zarabiająca 10 razy więcej łoży przy zastosowaniu podatku liniowego 10 razy więcej na utrzymanie państwa - spełniona jest więc w pełni zasada proporcjonalności w obciążeniach podatkowych.
Rzeczywista, a nie deklaratywna ochrona najuboższych może (i powinna) być realizowana w inny sposób - służy temu wyznaczenie kwoty wolnej od podatku. Znów prościutkie obliczenie: przy kwocie wolnej od podatku w wysokości około 2500 zł rocznie (tak jak jest obecnie) i - dla uproszczenia - stawce podatkowej 20 proc. osoba osiągająca dochód w wysokości 500 zł miesięcznie zapłaci podatek w wysokości około 58 zł miesięcznie (czyli efektywnie około 12 proc.). Jeśli kwotę wolną od podatku podniesiemy do 4000 zł rocznie, to osoba zarabiająca 500 zł miesięcznie zapłaci jedynie 33 zł miesięcznie (efektywna stawka podatku wyniesie więc około 7 proc.).
Wpływ kwoty wolnej od podatku jest tym mniejszy, im wyższe są dochody podatnika - podobne obliczenie dla dochodu w wysokości 10 000 zł miesięcznie daje następujące wyniki: przy kwocie wolnej 2500 zł podatek wyniesie 1958 zł miesięcznie, czyli 19,6 proc. Przy kwocie wolnej 4000 zł osoba zarabiająca miesięcznie 10 000 zł zapłaci 1933 zł podatku, czyli efektywnie 19,3 proc. Podkreślam, że to obliczenie dotyczy podatku liniowego w wysokości 20 proc.!
Obecny system podatkowy nie jest proporcjonalny, lecz progresywny. Przy dzisiejszej wysokości kwoty wolnej od podatku i tak zwanych progach podatkowych nie chroni on wcale najuboższych, lecz właśnie najbogatszych, a jednocześnie skutecznie uniemożliwia rozwój rodzinnych przedsiębiorstw, a tym samym klasy średniej. Podatek progresywny skazuje tym samym liczne firmy na egzystencję na pograniczu bankructwa i wyklucza jakikolwiek ich rozwój.
TOMASZ BARBASZEWSKI
Księgi jak rzeźby
Notka "Księgi jak rzeźby" (Menu, nr 20), poświęcona VII Międzynarodowemu Festiwalowi Sztuki Książki w Warszawie, została zilustrowana zdjęciem książki zatytułowanym "Sen-Nie-Sen" Agaty Norek, wykonanym przez autorkę. Przepraszamy za pominięcie tej informacji.
Redakcja
Ministerstwo skandali
Adam Sandauer w liście "Ministerstwo skandali" (nr 25) pisze, że we Francji nie ma ministerstwa zdrowia, a nadzór nad służbą zdrowia sprawuje minister administracji i spraw wewnętrznych. Otóż we Francji istnieje Ministerstwo Zdrowia, Rodziny i Osób Niepełnosprawnych. Zarządza nim Jean-Fran�ois Mattei.
WOJCIECH SKRODZKI
Boulogne-Billancourt
Francja
100 najbogatszych Polaków
W informacji o Piotrze J. Büchnerze, prezesie Metalexportu, zamieszczonej w dodatku o 100 najbogatszych Polakach (nr 25) znalazła się nieprawdziwa informacja o bankructwie FPiU Bison-Bial SA z Białegostoku. W 2002 r. poprzedni zarząd spółki złożył w sądzie wniosek o ogłoszenie jej upadłości, ale został on przez sąd odrzucony. Powołany 29 listopada 2002 r. nowy zarząd wdrożył program naprawczy, a spółka wznowiła produkcję i osiągnęła stabilizację stwarzającą warunki do spłaty zadłużenia. Najważniejsze stojące dziś przed Bison-Bial zadania to obniżenie kosztów pracy (m.in. poprzez zmniejszenie o 10 proc. zatrudnienia), zrealizowanie półrocznego planu sprzedaży i osiągnięcie od kwietnia dodatniego wyniku z działalności operacyjnej oraz rozpoczęcie od maja 2003 r. wypłaty zaległych wynagrodzeń.
JÓZEF ZGODA
prezes zarządu Bison-Bial SA
Komórkowy oligopol?
Nie zgadzam się z opinią Macieja Rogalskiego (Era GSM) wyrażoną we "Wprost" ("Giełda", nr 25), że nie ma oligopolu w telefonii komórkowej w Polsce. Otóż istnieje oligopol operatorów. Mamy rynek, na którym jest trzech operatorów i miliony nabywców. Działania jednego operatora są z reguły naśladowane przez pozostałych, gdyż każdy dokładnie zna oferty konkurencji (vide bardzo podobne oferty promocyjne itp.). Oligopol operatorów ogranicza zasadę uczciwej konkurencji m. in. poprzez ograniczenie możliwości wejścia na rynek nowych operatorów (może być to efektem zawiązania nieformalnego kartelu).
Odpowiedź na pytanie, czy obecna forma rynku jest "zdrowa" dla konsumentów, uzyskamy, porównując cenniki wszystkich polskich operatorów sieci komórkowych. Cóż za uderzające podobieństwo zarówno w oferowanych usługach, jak i ich cenach. Wbrew opinii Macieja Rogalskiego, w wielu krajach Europy ceny połączeń są niższe od cen oferowanych przez polskich operatorów, które są jednymi z najwyższych na świecie. Pamiętajmy przy tym, że ceny należy porównywać w stosunku do siły nabywczej pieniądza, a nie kursu walutowego.
Osobom, które nadal twierdzą, że w Polsce nie ma oligopolu na rynku GSM, polecam lekturę podręcznika makroekonomii.
JAROSŁAW TYLUTKI
Więcej możesz przeczytać w 27/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.