Zapiski z tygodnia

Zapiski z tygodnia

Dodano:   /  Zmieniono: 

1 września poniedziałek

„Way of life” Giertycha

Najgorszy dzień dla każdego redaktora naczelnego. Telefony rozdzwoniły się jak oszalałe. Co się stało? – pomyślałem. Spojrzałem na jeden z SMS- -ów: „Czy to prawda, że macie sądowy zakaz sprzedaży tygodnika?”. Przecież to absurd. Przyczyną zamieszania okazała się błędna informacja „Gazety Wyborczej”, która nie odróżniła zabezpieczenia na tytule „Wprost” z zakazem sprzedaży tygodnika. Wystąpił o to Roman Giertych. Złożył nieaktualne już sprawozdanie finansowe wydawcy. Sąd to klepnął. Szybko napisałem na Facebooku i Twitterze: „Absurdalne i niebezpieczne orzeczenie sądu o zabezpieczeniu tytułu »Wprost«. To jest presja na wydawcę i redakcję tygodnika”.

Przypomnę, za co chce nas puścić w skarpetkach Giertych. Dwa miesiące temu opisaliśmy jego rozmowę z Piotrem Nisztorem, który pracował nad książką o najbogatszym polskim biznesmenie, Janie Kulczyku. W rozmowie z Nisztorem Giertych precyzyjnie przedstawia, jak chce zrobić biznes na biografii Kulczyka. – Ja wiem, że Kulczyk za tym chodzi [by biografia nie pojawiła się na rynku – red.] – przedstawia sprawę mecenas.

Nisztor kluczy, ucieka od jasnych deklaracji. Tłumaczy, że ma już podpisaną umowę z wydawnictwem na biografię miliardera. Mecenas się nie zraża i mówi: „Jak im powiesz, że nie bierzesz odpowiedzialności za książkę, to przecież nie wydadzą, tak? […] Znajdziemy sposób, żeby wypowiedzieć tę umowę temu wydawnictwu. Nie dotrzymali tego, śmego i owego”.

Nisztor upiera się, żeby książka wyszła. Giertych jednak nalega: „Wyjdzie książka, oni cię pozwą za chwilę.

I tyle, tak? Cała para […] pójdzie w gwizdek. Ty nie wyrwiesz kasy, ja nie zarobię kasy. Faktem jest, że jak sprzedamy mu [Kulczykowi – red.] tę książkę, to książka nie wyjdzie. To jest prawda. Ale ty musisz, słuchaj, za tyle kasy to ty napiszesz następną książkę. No, o kimś innym”.

Były wicepremier opisuje, w jaki sposób operacja ma być opłacona: „Spółka kupuje anonimowo. Oczywiście przez mojego człowieka, mojego nazwiska nie będzie. Kupuje, płaci podatki, wszystko. Za robotę masz zapłacone pięć razy tyle, co dostaniesz w najlepszym wariancie megabestsellerów. I zabieramy się za następnego gościa [miliardera – red.], tak? Bo dla mnie to jest biznes. Ja na tym zarobię. Nie ukrywam […]. W tej chwili modus operandi, że se bierzemy następnego gościa, tak?”.

W końcu adwokat przechodzi do rzeczy i proponuje konkretne pieniądze: „Piotrek, moja ostateczna propozycja: cztery stówy [400 tys. zł – red.] i dziesięć pro [chodzi o procent od tego, co uda się wyciągnąć od Kulczyka – red.]. Mogę zainwestować, zaryzykuję, największe moje ryzyko”.

Wcześniej Giertych mówi nawet o 20 proc. dla Nisztora od tego, co sam wytarguje u Kulczyka za zakopanie książki. „Ja mogę umówić się z tobą tak, że przeleje ci sumę od razu. Na moje ryzyko i 20 proc. od tego, co wynegocjuję z nimi. Jeżeli mi zapłacą, tak? Bo może być tak, że nie zapłacą. Wiesz. Na pewno, że szukają, ale czy mi zapłacą tyle, ile chcę? […] To jak akcje kupujesz. Nie wiesz, czy pójdą w górę, czy…”

Adwokat nie kryje, że cała operacja to świetny sposób na przys złe funkcjonowanie, mówi: „Słuchaj, powiem ci poważnie: gdyby nam się razem udało zdobyć te pieniądze, to ja bym wszedł z następną [nienapisaną książką – red.], naprawdę. Jeżeli dziennikarsko, wiesz, masz hobby pisać źle o ludziach, to robisz, tak? A jeżeli korzystasz ze sławy, że robisz książki, które wydajesz albo nie wydajesz […]. Bo możemy taki »way of life« zrobić. Ty będziesz pisał, a ja będę, słuchaj, sprzedawał to. Dawał ci support prawny”.

Mecenas zapewnia, że wszystko będzie bezpieczne: „Bierzemy sobie następnego [miliardera – red.]. Bezpieczeństwo całej operacji. Bierzemy to jak przez śluzę”. W tym kontekście pada nazwisko Zygmunta Solorza. Giertych idzie dalej: „Czy nie możemy napisać książki o Sołowowie [Michale – red.]? […] O Czarneckim [Leszku – red.] można napisać trzecią książkę. […] No to słuchaj. Ja mam kogoś, kto do nich pójdzie. Rzucisz im pytania? Czy już rzuciłeś? […] Zadasz mu [Sołowowowi – red.] pytanie. Delikatnie. Dziewięć takich pytań”. Były wicepremier mówi jasno: „Masz materiał na następną książkę, to możemy zrobić firmę, tak? Ja daję opiekę prawną. Wszystko załatwię tak, żeby było koszerne. Ty zbierasz materiały, ty piszesz, zadajesz pytania”.

2 września wtorek

BHP premiera

Jeden z ważnych polityków koalicji rządowej mówi mi: – Tusk delikatnie wycofuje bohaterów afery taśmowej. Bieńkowska jedzie do Brukseli, Graś też się tam wybierze, Sienkiewicz straci stanowisko, prawdopodobne jest, że fotel szefa MSZ opuści Sikorski. Tylko Tusk jest bezpieczny. – Dlaczego? – pytam. – Przestrzega BHP. Od lat. Nie dotyka niebezpiecznych spraw, drażliwych tematów własnymi rękami. Ma do tego szczypce, którymi są pośrednicy. Od nich w razie czego można się odciąć.

4 września czwartek

Ukraina? Nie rozmawiamy o tym w rządzie

Nieoficjalna rozmowa z konstytucyjnym ministrem. Ukraina? – mówi rozmówca. – Sprawa jest przesądzona. Jedna trzecia kraju będzie pod kuratelą Kremla, w reszcie Unia Europejska może sobie inwestować. Tak się umówiła kanclerz Merkel z prezydentem Putinem. Czy kwestia ukraińska jest przedmiotem rozmów na posiedzeniach Rady Ministrów? Niczego takiego nie zauważyłem – słyszę odpowiedź. Trochę to wszystko różni się od oficjalnych stanowisk i tego, co politycy mówią do ludzi z ekranów telewizorów.

5 września piątek

Obiecanki cacanki Nowaka

Sławomir Nowak obiecał, że złoży mandat posła. Minęło trochę czasu i nic. W klubie PO rozgorzał spór o to, czy go za to wyrzucić, jednak część posłów sprzeciwiła się, aby zmuszać Nowaka do oddania mandatu. Co takiego się zmieniło? Jeszcze niedawno premier mówił: „Jeśli słowa, które zacytował tygodnik, padły w rozmowie między oboma byłymi ministrami, to bez wątpienia prokuratura ma tutaj co robić. Nie może być w żadnym wypadku akceptacji czy tolerancji dla takich zachowań”. Być może Nowak wyjaśnił kolegom z PO, czego się bał w rozmowie z Andrzejem Parafianowiczem, byłym wiceministrem finansów, mówiąc o kontroli skarbowej: „Mam nadzieję, że to dotyczy tylko jej działalności [firmy żony – S.L.], a nie będą chcieli crossować tego z moimi rachunkami”.

Mafia w rządzie

Ewa Ornacka, dziennikarka śledcza, rozmawia z Monika Dobrowolską- -Mancini. Polką. Ona i jej mąż stali się we Włoszech twarzami społecznego sprzeciwu wobec państwa zblatowanego z kamorrą. Ornacka pyta, czy dziś mafia podobna jest do tej z „Ojca chrzestnego”. Dobrowolska-Mancini odpowiada: „Teraz mafia już nie jest tak widoczna w swojej brutalności jak wtedy. Jej żołnierze nie pobierają od sklepikarzy opłat za »ochronę«. Jak widać, nie ma też bomb, tylko czasami jakieś drobne strzelaniny. […] Mafia nie chce tracić czasu na zarabianie małych pieniędzy, koncentruje się na polityce i dochodowym biznesie […]. Na dobre ulokowała się w polityce, ponieważ zrozumiała, że będąc na wysokich stanowiskach, może osiągnąć więcej, niż zabijając i strasząc ludzi. […] W tym kraju mafię od lat chroni skorumpowana administracja i politycy. Aby dostać pracę na dobrym stanowisku, nie trzeba być dobrym i mądrym pracownikiem. Musisz za to znać KOGOŚ albo być CZYIMŚ synkiem. Kiedy ojciec chrzestny chce wsadzić syna na ministra, to nikt mu się nie może oprzeć”. Czy myślicie, że u nas jest inaczej? Nie sądzę! (Czytaj str. 68).

Więcej możesz przeczytać w 37/2014 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.