Narodowe stereotypy więcej mówią o nas samych niż o innych!
Niebo to miejsce, w którym policjantami są Brytyjczycy, kucharzami - Francuzi, mechanikami - Niemcy, kochankami - Włosi, a nad organizacją wszystkiego czuwają Szwajcarzy. Piekło to miejsce, w którym policjantami są Niemcy, kucharzami - Brytyjczycy, mechanikami - Francuzi, kochankami - Szwajcarzy, a organizacją wszystkiego zajmują się Włosi. Ta anegdota najlepiej oddaje narodowe stereotypy i uprzedzenia.
Siła stereotypu
Niedawna włosko-niemiecka wojna na słowa pokazała, jak żywe są narodowe stereotypy. Gdy Silvio Berlusconi, premier Włoch, rzucił w twarz niemieckiemu posłowi do europarlamentu, że świetnie nadawałby się do roli obozowego kapo, następnego dnia "Bild", największy brukowiec w Niemczech, pytał na pierwszej stronie: "Kiedy to się skończy?". To się nie skończy, bo narodowe stereotypy funkcjonują co najmniej od czterech tysięcy lat. Szymon Starowolski, polski szlachcic żyjący w XVII wieku, tak opisywał sarmackość: "Nie jesteśmy pyszałkowaci jak Niemcy ani okrutnicy jak Moskale, ani truciciele jak Szwedzi, ani wprawieni do rozbojów i kradzieży jak Węgrzy, ani pogardzający obcymi jak Anglicy, ani zawzięci w gniewie jak Szkoci".
Angielska bulwarówka "The Sun" za każdym razem, gdy pojawia się jakiś spór z Francuzami, przywołuje wszystkie historyczne zaszłości, a szczególnie chętnie bitwę pod Waterloo. Obecnie publikuje antyfrancuskie dowcipy w stylu: "Jaka jest najkrótsza książka świata?". Odpowiedź: "Poczet francuskich bohaterów wojennych".
O trwałości stereotypów przekonali się polscy historycy, którzy w latach 80. brali udział w obradach polsko-sowieckiej komisji podręcznikowej. Od swoich kolegów usłyszeli wówczas: "To Polacy zjedli naszą pierwszą bibliotekę!". Chodziło o to, że polska załoga Kremla w 1611 r. miała do kotła z zupą wrzucić skóry, na których zapisywano rosyjskie dzieje. Wizerunek Polaka jako człowieka podstępnego, zdradzieckiego i zadufanego w sobie funkcjonuje w Rosji do dzisiaj. Podobnie jak w Polsce stereotyp Rosjanina - kacapa, czyli cywilizacyjnego prymitywa.
Stereotypy kompleksów
Stereotypy są przejawem tzw. etnopaulizmu (od greckiego paulizein), czyli pomniejszania czyjejś rangi, żeby w ten sposób siebie wywyższyć. Narodowe stereotypy powstają dlatego, że większość ludzi lepiej myśli o sobie niż o innych, ale ta sama większość ma jednocześnie kompleksy wobec innych. Stereotypy dotyczą głównie sąsiadów, bo z nimi łatwiej nam się porównać niż z narodami mieszkającymi w odległych krajach, lepiej też ich znamy. Ludzie myślą zgodnie z pewnymi schematami, bo obawiają się różnorodności, zmiany, tego, co niewiadome. To, że postrzegamy inne narody zgodnie z funkcjonującymi powszechnie wyobrażeniami, nie oznacza, iż nie mamy do nich szacunku. Ostatecznie stereotypy zawierają jakąś cząstkę prawdy - bardziej o nas samych niż o innych.
Stereotypy użytkowe
Autorem pierwszego socjologicznego studium stereotypów narodowych był Alexis de Tocqueville, który w 1831 r. odbył podróż po Stanach Zjednoczonych i opisał wzajemne relacje przedstawicieli różnych nacji. W 1979 r. Richard Reeves powtórzył trasę Tocqueville'a i ze zdumieniem stwierdził, że większość schematów dotyczących myślenia o innych narodach nie zmieniła się przez ostatnie 150 lat. Podobnie jest na przykład w Niemczech, gdzie panujące obecnie stereotypy niewiele różnią się od tych sprzed dwustu lat, gdy Otto von Bismarck zjednoczył Niemcy pod pruskim panowaniem. Zdaniem prof. Huberta Orłowskiego, germanisty z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, animozje polsko-niemieckie zawsze będzie łatwo ożywić, bo antypolski stereotyp jest częścią tożsamości Niemców. To w XIX wieku, kiedy w skład narodu niemieckiego wchodziły klasy niższe, powtarzano im: "Nie jesteśmy chciwi jak Żydzi, niezaradni i brudni jak Polacy". Do dziś mówi się o polnische Wirtschaft (polskiej gospodarce) jako synonimie zacofania, bałaganu, nieefektywności.
Jak zauważa socjolog Gerry McGovern, stereotyp jest często uzasadnieniem kolonialnej dominacji bądź aneksji innego państwa. To Brytyjczycy, którzy podbili Irlandię, stworzyli istniejący do dziś stereotyp Irlandczyka - osoby, która lubi się upić, a potem wszczyna krwawe bójki. Tymczasem Irlandia miała i ma jeden z najniższych wskaźników spożycia alkoholu w Europie (picie alkoholu deklaruje 75 proc. dorosłej ludności, podczas gdy w Holandii - 80 proc., w Hiszpanii - 83 proc., a w Wielkiej Brytanii - 90 proc.). Według stereotypu, Irlandczycy nie są zbyt lotni, tymczasem w USA pod względem wykształcenia i sukcesów finansowych ustępują jedynie Żydom. Brytyjczycy, tworząc stereotyp zacofanej, zapijaczonej Irlandii, chcieli ukryć fakt, że kraj ten był kolebką europejskiej cywilizacji. Aż do XVI wieku Irlandczycy kształcili europejskie elity, to w Irlandii powstawała połowa książek pisanych w ówczesnej Europie.
Sztampa stereotypów
Według badań przeprowadzonych przez Valerie Morrisson z Taylor Nelson Sofres (na 12--tysięcznej próbie osób powyżej 15. roku życia w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Włoszech i Hiszpanii), kreowany przez stereotypy sztampowy obraz innych narodów pomaga - na zasadzie kontrastu - określić własną tożsamość. Brytyjczycy, wedle tych badań, to naród, dla którego największą wartością jest ich wyjątkowość. Szanują instytucje, zasady i konwencje. Mają natomiast kłopot z uzewnętrznianiem uczuć, są bardziej powściągliwi niż inni Europejczycy. Francuzów interesuje przede wszystkim wygodne życie, przyjemności, dobre samopoczucie. Nie przestrzegają zasad, niezbyt szanują władzę. Włosi są najbardziej uspołecznionymi osobnikami w Europie (obok Hiszpanów). Hiszpanie są ponoć marzycielami, inny stereotyp mówi o dominacji kultury macho w tym kraju. Niemcy to przede wszystkim pragmatycy: marzenia traktują jako coś, co odciąga od rzeczywistości. Są bardzo podatni na dyscyplinę, posuniętą do służalczości. Interesują ich konkretne przyjemności, a dla ich osiągnięcia gotowi są uwolnić się od wszelkich zahamowań.
Johann Riesz w pracy "O wszechobecności stereotypów narodowych i etnicznych" zestawia katalog europejskich stereotypów. Hiszpanie mają Portugalczyków za zacofanych prowincjuszy. Portugalczycy odwzajemniają tę niechęć: uczą się przede wszystkim francuskiego, a punktem odniesienia dla ich elit jest Paryż, a nie Madryt. We Francji jeszcze na początku lat 80. XX wieku mówiło się, że Pireneje to prawdziwa granica Afryki, bo imigranci hiszpańscy niewiele różnili się od uchodźców z Trzeciego Świata. Francuzi z wyższością traktują Belgów i Szwajcarów, uważając ich za mało lotnych i nieobytych. Niemców uważają za ociężałych piwoszy, ale jednocześnie obawiają się ich siły. Niemcy i Brytyjczycy patrzą na wszystkich z góry.
Dla Niemców negatywnym punktem odniesienia są przede wszystkim Polacy. Z badań przeprowadzonych na zlecenie tygodnika "Der Spiegel" wynika, że co trzeci młody Niemiec uważa się za lepszego pod każdym względem od Polaka. Z kolei Niemców najbardziej nie lubią Holendrzy (ponad połowa deklaruje niechęć do tej nacji). - Niemcy mają taki stosunek do Holendrów jak Polacy do Czechów: solidny mały narodek, ale bez polotu i wielkiej odwagi, chętnie trzymający z silniejszym, dziś z Amerykanami - mówi prof. Sławomir Magala, socjolog z uniwersytetu w Rotterdamie. Niemcy naśmiewają się z języka niderlandzkiego, bo przypomina im regionalne dialekty - podobnie jak Czesi i Polacy naigrawają się nawzajem z własnych języków. Socjologowie twierdzą, że w grę wchodzi tu freudowski "narcyzm małych różnic" - nie lubią się dwa narody, których nie dzieli ogromna przepaść cywilizacyjna, a w dodatku rywalizują z sobą.
Wedle stereotypów przytaczanych przez Riesza, Chorwaci uważają swoją granicę z Serbią za rubież Europy. Od Słoweńców dowiedzieliby się jednak, że są nieokrzesani, podobnie jak Serbowie i Bośniacy. Z kolei Węgrzy za najmniej cywilizowanych uznają przede wszystkim Rumunów. Dla Rumunów, uważających się za potomków Daków, narodem stojącym od nich niżej są właśnie Węgrzy. Geniusz Karpat, były komunistyczny dyktator Rumunii Nicolae Ceausescu, stwierdził kiedyś, że Węgrzy to dzikie plemię koczownicze, które przybyło zza Uralu. Czesi to natomiast w naszej części świata przypadek szczególny: uważają swój kraj za najbardziej zachodni spośród państw byłego bloku wschodniego. Wyraźnie nie chcą mieć wiele wspólnego z dawnymi "bratnimi narodami", szczególnie z Polakami, którzy są dla nich uosobieniem wschodu, gdzie mało się pracuje i wszędzie jest brudno.
Z badań szwedzkiego socjologa Thomasa Hyllanda Eriksena wynika, że Norwegowie są przez Szwedów i Duńczyków postrzegani jako "wieśniacy" i "nacjonaliści". Sami Szwedzi wyobrażają sobie Norwegów jako śmierdzących rybami prostaków o okropnych manierach. Z kolei Norwegowie uważają Szwedów za "arogantów", ludzi opętanych biurokratyczną racjonalnością, niewolników oświeceniowej ideologii, którzy najlepiej czują się w scentralizowanym, autorytarnym państwie. Duńczycy jawią się Norwegom jako ci, dla których liczą się mało wysmakowane przyjemności, ale jowialni i generalnie przyjaźni. Duńsko-szwedzkie stereotypy oscylują wokół wyobrażenia wroga. Wynika to z tego, że przez wieki oba narody rywalizowały o hegemonię w regionie.
Odwrócenie negatywnego stereotypu jest możliwe, szczególnie wtedy, gdy pogardzany naród odnosi gospodarcze sukcesy. Dowodzi tego wzrost szacunku dawnych wrogów dla Niemiec i Japonii w latach 60., kiedy oba kraje weszły w fazę ekonomicznej prosperity. Trzeba się więc dorobić, a potem umieć sprzedać to światu. Zamożność wystarczy, żeby zdobyć szacunek, ale nie sympatię. Ciągnie nas raczej do tych, którzy mają to, czego nam najbardziej brakuje. Czesi najbardziej kochają Francuzów, z którymi nie tylko nie mieli granicy (a więc i złych doświadczeń), ale nie mają też żadnych związków kulturalnych. Podobnie jest z niemiecką sympatią do Francuzów i Włochów. - Oni imponują im lekkością życia, cechą, której Niemcom brakuje - mówi Janusz Reiter, były ambasador Polski w Niemczech.
Kontrstereotypy, czyli mit narodu wybranego
Narody wschodniej Europy pielęgnują pozytywne stereotypy na własny temat. Większość z nich uważa się za strażnika europejskiej cywilizacji. - Rosjanie do dziś mają pretensje do całej Europy, że nie jest jej wdzięczna za to, iż przyjęli na siebie główny ciężar najazdu mongolskiego - mówi Bartłomiej Sienkiewicz, ekspert od spraw rosyjskich. Także Serbowie, Rumuni, Bułgarzy i Grecy cierpieli za miliony w walce z turecką nawałą. Cechą wspólną tych wszystkich narodów, co widać w stereotypowych wyobrażeniach na własny temat, jest przekonanie, że życie w trudnych warunkach dało im hart ducha, uczyniło lepszymi od innych. - Serbowie są wyjątkowi, bo chyba nikt nie przejawia takiego uwielbienia dla samych siebie. Serbskie przysłowie mówi nawet: "Mów po serbsku, a cały świat cię zrozumie" - tłumaczy Grzegorz Łatuszyński, slawista.
Narody chłopskie, które nie mają chlubnych epizodów w swojej historii, uważają się za depozytariuszy najszlachetniejszych cech, takich jak łagodność, umiłowanie pokoju, przywiązanie do pracy. We eseju "O problemie stereotypu litewskiego" Tomas Venclova napisał, że Litwin postrzega siebie jako człowieka "skromnego, nie uciekającego się do podstępu", a "wieś litewska jest jedną wielką rodziną". Polak odznacza się "pychą, perfidią i skłonnością do anarchii", Niemiec jest "karny i zdyscyplinowany", zdolny do każdej podłości na rozkaz, Rosjanin zaś "lubi nie tyle człowieka, ile kolektyw, ludzkość, a konkretnym człowiekiem pogardza". Na tle germańskiej bezduszności i słowiańskiego chaosu świat Bałtów jest światem idealnym. Podobnie myślą Łotysze, Estończycy, Finowie, Słoweńcy, Czesi i Słowacy. Przez ich terytoria przetaczali się tylko barbarzyńscy wojownicy, a oni ciężko pracowali i prowadzili bogobojne życie.
Stereotypy mobilizujące
Narodowe stereotypy chętnie wykorzystują politycy. W naszej historii dowodzi tego choćby wojna polsko-bolszewicka. Gdy w 1920 r. Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy, na plakatach dowódcy krasnoarmiejców mieli kałmuckie rysy. Z kolei Lenin, mobilizując pospolite ruszenie przeciw Polsce, porzucił retorykę marksistowską na rzecz odwołania się do nienawiści do "polskich panów". W czasach II wojny światowej i zimnej wojny także używano stereotypów jako broni masowego rażenia. Propaganda PRL przedstawiała Amerykanów jako nieokrzesanych kowbojów z Dzikiego Zachodu, a Niemców jako Krzyżaków.
Dziś powielanie narodowych stereotypów przez polityków i znane osobistości jest potępiane, ale w wielu krajach wynika to tylko z nakazów politycznej poprawności. Tak było na przykład w wypadku Haralda Schmidta, w którego talk show często pojawiały się dowcipy pokazujące Polaków jako złodziei, brudasów i nieudaczników. Totalne potępienie stereotypów może jednak przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. - Przemilczanie wad jakiejś społeczności, określanie wszelkiej krytyki jako rasizmu sprawia, że korzystają na tym partie populistyczne, które niczego nie owijają w bawełnę - mówi Bartłomiej Sienkiewicz. Jak zatem reagować na obraźliwe stereotypy? Najlepiej humorem - jak słynny Latający Cyrk Monty Pythona, który nie zostawiał suchej nitki na Niemcach, Francuzach czy Włochach, ale przede wszystkim na samych Brytyjczykach. Robił to jednak z wdziękiem i przesłaniem: "Śmiejąc się z innych, sami z siebie się śmiejecie".
Siła stereotypu
Niedawna włosko-niemiecka wojna na słowa pokazała, jak żywe są narodowe stereotypy. Gdy Silvio Berlusconi, premier Włoch, rzucił w twarz niemieckiemu posłowi do europarlamentu, że świetnie nadawałby się do roli obozowego kapo, następnego dnia "Bild", największy brukowiec w Niemczech, pytał na pierwszej stronie: "Kiedy to się skończy?". To się nie skończy, bo narodowe stereotypy funkcjonują co najmniej od czterech tysięcy lat. Szymon Starowolski, polski szlachcic żyjący w XVII wieku, tak opisywał sarmackość: "Nie jesteśmy pyszałkowaci jak Niemcy ani okrutnicy jak Moskale, ani truciciele jak Szwedzi, ani wprawieni do rozbojów i kradzieży jak Węgrzy, ani pogardzający obcymi jak Anglicy, ani zawzięci w gniewie jak Szkoci".
Angielska bulwarówka "The Sun" za każdym razem, gdy pojawia się jakiś spór z Francuzami, przywołuje wszystkie historyczne zaszłości, a szczególnie chętnie bitwę pod Waterloo. Obecnie publikuje antyfrancuskie dowcipy w stylu: "Jaka jest najkrótsza książka świata?". Odpowiedź: "Poczet francuskich bohaterów wojennych".
O trwałości stereotypów przekonali się polscy historycy, którzy w latach 80. brali udział w obradach polsko-sowieckiej komisji podręcznikowej. Od swoich kolegów usłyszeli wówczas: "To Polacy zjedli naszą pierwszą bibliotekę!". Chodziło o to, że polska załoga Kremla w 1611 r. miała do kotła z zupą wrzucić skóry, na których zapisywano rosyjskie dzieje. Wizerunek Polaka jako człowieka podstępnego, zdradzieckiego i zadufanego w sobie funkcjonuje w Rosji do dzisiaj. Podobnie jak w Polsce stereotyp Rosjanina - kacapa, czyli cywilizacyjnego prymitywa.
Stereotypy kompleksów
Stereotypy są przejawem tzw. etnopaulizmu (od greckiego paulizein), czyli pomniejszania czyjejś rangi, żeby w ten sposób siebie wywyższyć. Narodowe stereotypy powstają dlatego, że większość ludzi lepiej myśli o sobie niż o innych, ale ta sama większość ma jednocześnie kompleksy wobec innych. Stereotypy dotyczą głównie sąsiadów, bo z nimi łatwiej nam się porównać niż z narodami mieszkającymi w odległych krajach, lepiej też ich znamy. Ludzie myślą zgodnie z pewnymi schematami, bo obawiają się różnorodności, zmiany, tego, co niewiadome. To, że postrzegamy inne narody zgodnie z funkcjonującymi powszechnie wyobrażeniami, nie oznacza, iż nie mamy do nich szacunku. Ostatecznie stereotypy zawierają jakąś cząstkę prawdy - bardziej o nas samych niż o innych.
Stereotypy użytkowe
Autorem pierwszego socjologicznego studium stereotypów narodowych był Alexis de Tocqueville, który w 1831 r. odbył podróż po Stanach Zjednoczonych i opisał wzajemne relacje przedstawicieli różnych nacji. W 1979 r. Richard Reeves powtórzył trasę Tocqueville'a i ze zdumieniem stwierdził, że większość schematów dotyczących myślenia o innych narodach nie zmieniła się przez ostatnie 150 lat. Podobnie jest na przykład w Niemczech, gdzie panujące obecnie stereotypy niewiele różnią się od tych sprzed dwustu lat, gdy Otto von Bismarck zjednoczył Niemcy pod pruskim panowaniem. Zdaniem prof. Huberta Orłowskiego, germanisty z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, animozje polsko-niemieckie zawsze będzie łatwo ożywić, bo antypolski stereotyp jest częścią tożsamości Niemców. To w XIX wieku, kiedy w skład narodu niemieckiego wchodziły klasy niższe, powtarzano im: "Nie jesteśmy chciwi jak Żydzi, niezaradni i brudni jak Polacy". Do dziś mówi się o polnische Wirtschaft (polskiej gospodarce) jako synonimie zacofania, bałaganu, nieefektywności.
Jak zauważa socjolog Gerry McGovern, stereotyp jest często uzasadnieniem kolonialnej dominacji bądź aneksji innego państwa. To Brytyjczycy, którzy podbili Irlandię, stworzyli istniejący do dziś stereotyp Irlandczyka - osoby, która lubi się upić, a potem wszczyna krwawe bójki. Tymczasem Irlandia miała i ma jeden z najniższych wskaźników spożycia alkoholu w Europie (picie alkoholu deklaruje 75 proc. dorosłej ludności, podczas gdy w Holandii - 80 proc., w Hiszpanii - 83 proc., a w Wielkiej Brytanii - 90 proc.). Według stereotypu, Irlandczycy nie są zbyt lotni, tymczasem w USA pod względem wykształcenia i sukcesów finansowych ustępują jedynie Żydom. Brytyjczycy, tworząc stereotyp zacofanej, zapijaczonej Irlandii, chcieli ukryć fakt, że kraj ten był kolebką europejskiej cywilizacji. Aż do XVI wieku Irlandczycy kształcili europejskie elity, to w Irlandii powstawała połowa książek pisanych w ówczesnej Europie.
Sztampa stereotypów
Według badań przeprowadzonych przez Valerie Morrisson z Taylor Nelson Sofres (na 12--tysięcznej próbie osób powyżej 15. roku życia w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Włoszech i Hiszpanii), kreowany przez stereotypy sztampowy obraz innych narodów pomaga - na zasadzie kontrastu - określić własną tożsamość. Brytyjczycy, wedle tych badań, to naród, dla którego największą wartością jest ich wyjątkowość. Szanują instytucje, zasady i konwencje. Mają natomiast kłopot z uzewnętrznianiem uczuć, są bardziej powściągliwi niż inni Europejczycy. Francuzów interesuje przede wszystkim wygodne życie, przyjemności, dobre samopoczucie. Nie przestrzegają zasad, niezbyt szanują władzę. Włosi są najbardziej uspołecznionymi osobnikami w Europie (obok Hiszpanów). Hiszpanie są ponoć marzycielami, inny stereotyp mówi o dominacji kultury macho w tym kraju. Niemcy to przede wszystkim pragmatycy: marzenia traktują jako coś, co odciąga od rzeczywistości. Są bardzo podatni na dyscyplinę, posuniętą do służalczości. Interesują ich konkretne przyjemności, a dla ich osiągnięcia gotowi są uwolnić się od wszelkich zahamowań.
Johann Riesz w pracy "O wszechobecności stereotypów narodowych i etnicznych" zestawia katalog europejskich stereotypów. Hiszpanie mają Portugalczyków za zacofanych prowincjuszy. Portugalczycy odwzajemniają tę niechęć: uczą się przede wszystkim francuskiego, a punktem odniesienia dla ich elit jest Paryż, a nie Madryt. We Francji jeszcze na początku lat 80. XX wieku mówiło się, że Pireneje to prawdziwa granica Afryki, bo imigranci hiszpańscy niewiele różnili się od uchodźców z Trzeciego Świata. Francuzi z wyższością traktują Belgów i Szwajcarów, uważając ich za mało lotnych i nieobytych. Niemców uważają za ociężałych piwoszy, ale jednocześnie obawiają się ich siły. Niemcy i Brytyjczycy patrzą na wszystkich z góry.
Dla Niemców negatywnym punktem odniesienia są przede wszystkim Polacy. Z badań przeprowadzonych na zlecenie tygodnika "Der Spiegel" wynika, że co trzeci młody Niemiec uważa się za lepszego pod każdym względem od Polaka. Z kolei Niemców najbardziej nie lubią Holendrzy (ponad połowa deklaruje niechęć do tej nacji). - Niemcy mają taki stosunek do Holendrów jak Polacy do Czechów: solidny mały narodek, ale bez polotu i wielkiej odwagi, chętnie trzymający z silniejszym, dziś z Amerykanami - mówi prof. Sławomir Magala, socjolog z uniwersytetu w Rotterdamie. Niemcy naśmiewają się z języka niderlandzkiego, bo przypomina im regionalne dialekty - podobnie jak Czesi i Polacy naigrawają się nawzajem z własnych języków. Socjologowie twierdzą, że w grę wchodzi tu freudowski "narcyzm małych różnic" - nie lubią się dwa narody, których nie dzieli ogromna przepaść cywilizacyjna, a w dodatku rywalizują z sobą.
Wedle stereotypów przytaczanych przez Riesza, Chorwaci uważają swoją granicę z Serbią za rubież Europy. Od Słoweńców dowiedzieliby się jednak, że są nieokrzesani, podobnie jak Serbowie i Bośniacy. Z kolei Węgrzy za najmniej cywilizowanych uznają przede wszystkim Rumunów. Dla Rumunów, uważających się za potomków Daków, narodem stojącym od nich niżej są właśnie Węgrzy. Geniusz Karpat, były komunistyczny dyktator Rumunii Nicolae Ceausescu, stwierdził kiedyś, że Węgrzy to dzikie plemię koczownicze, które przybyło zza Uralu. Czesi to natomiast w naszej części świata przypadek szczególny: uważają swój kraj za najbardziej zachodni spośród państw byłego bloku wschodniego. Wyraźnie nie chcą mieć wiele wspólnego z dawnymi "bratnimi narodami", szczególnie z Polakami, którzy są dla nich uosobieniem wschodu, gdzie mało się pracuje i wszędzie jest brudno.
Z badań szwedzkiego socjologa Thomasa Hyllanda Eriksena wynika, że Norwegowie są przez Szwedów i Duńczyków postrzegani jako "wieśniacy" i "nacjonaliści". Sami Szwedzi wyobrażają sobie Norwegów jako śmierdzących rybami prostaków o okropnych manierach. Z kolei Norwegowie uważają Szwedów za "arogantów", ludzi opętanych biurokratyczną racjonalnością, niewolników oświeceniowej ideologii, którzy najlepiej czują się w scentralizowanym, autorytarnym państwie. Duńczycy jawią się Norwegom jako ci, dla których liczą się mało wysmakowane przyjemności, ale jowialni i generalnie przyjaźni. Duńsko-szwedzkie stereotypy oscylują wokół wyobrażenia wroga. Wynika to z tego, że przez wieki oba narody rywalizowały o hegemonię w regionie.
Odwrócenie negatywnego stereotypu jest możliwe, szczególnie wtedy, gdy pogardzany naród odnosi gospodarcze sukcesy. Dowodzi tego wzrost szacunku dawnych wrogów dla Niemiec i Japonii w latach 60., kiedy oba kraje weszły w fazę ekonomicznej prosperity. Trzeba się więc dorobić, a potem umieć sprzedać to światu. Zamożność wystarczy, żeby zdobyć szacunek, ale nie sympatię. Ciągnie nas raczej do tych, którzy mają to, czego nam najbardziej brakuje. Czesi najbardziej kochają Francuzów, z którymi nie tylko nie mieli granicy (a więc i złych doświadczeń), ale nie mają też żadnych związków kulturalnych. Podobnie jest z niemiecką sympatią do Francuzów i Włochów. - Oni imponują im lekkością życia, cechą, której Niemcom brakuje - mówi Janusz Reiter, były ambasador Polski w Niemczech.
Kontrstereotypy, czyli mit narodu wybranego
Narody wschodniej Europy pielęgnują pozytywne stereotypy na własny temat. Większość z nich uważa się za strażnika europejskiej cywilizacji. - Rosjanie do dziś mają pretensje do całej Europy, że nie jest jej wdzięczna za to, iż przyjęli na siebie główny ciężar najazdu mongolskiego - mówi Bartłomiej Sienkiewicz, ekspert od spraw rosyjskich. Także Serbowie, Rumuni, Bułgarzy i Grecy cierpieli za miliony w walce z turecką nawałą. Cechą wspólną tych wszystkich narodów, co widać w stereotypowych wyobrażeniach na własny temat, jest przekonanie, że życie w trudnych warunkach dało im hart ducha, uczyniło lepszymi od innych. - Serbowie są wyjątkowi, bo chyba nikt nie przejawia takiego uwielbienia dla samych siebie. Serbskie przysłowie mówi nawet: "Mów po serbsku, a cały świat cię zrozumie" - tłumaczy Grzegorz Łatuszyński, slawista.
Narody chłopskie, które nie mają chlubnych epizodów w swojej historii, uważają się za depozytariuszy najszlachetniejszych cech, takich jak łagodność, umiłowanie pokoju, przywiązanie do pracy. We eseju "O problemie stereotypu litewskiego" Tomas Venclova napisał, że Litwin postrzega siebie jako człowieka "skromnego, nie uciekającego się do podstępu", a "wieś litewska jest jedną wielką rodziną". Polak odznacza się "pychą, perfidią i skłonnością do anarchii", Niemiec jest "karny i zdyscyplinowany", zdolny do każdej podłości na rozkaz, Rosjanin zaś "lubi nie tyle człowieka, ile kolektyw, ludzkość, a konkretnym człowiekiem pogardza". Na tle germańskiej bezduszności i słowiańskiego chaosu świat Bałtów jest światem idealnym. Podobnie myślą Łotysze, Estończycy, Finowie, Słoweńcy, Czesi i Słowacy. Przez ich terytoria przetaczali się tylko barbarzyńscy wojownicy, a oni ciężko pracowali i prowadzili bogobojne życie.
Stereotypy mobilizujące
Narodowe stereotypy chętnie wykorzystują politycy. W naszej historii dowodzi tego choćby wojna polsko-bolszewicka. Gdy w 1920 r. Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy, na plakatach dowódcy krasnoarmiejców mieli kałmuckie rysy. Z kolei Lenin, mobilizując pospolite ruszenie przeciw Polsce, porzucił retorykę marksistowską na rzecz odwołania się do nienawiści do "polskich panów". W czasach II wojny światowej i zimnej wojny także używano stereotypów jako broni masowego rażenia. Propaganda PRL przedstawiała Amerykanów jako nieokrzesanych kowbojów z Dzikiego Zachodu, a Niemców jako Krzyżaków.
Dziś powielanie narodowych stereotypów przez polityków i znane osobistości jest potępiane, ale w wielu krajach wynika to tylko z nakazów politycznej poprawności. Tak było na przykład w wypadku Haralda Schmidta, w którego talk show często pojawiały się dowcipy pokazujące Polaków jako złodziei, brudasów i nieudaczników. Totalne potępienie stereotypów może jednak przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. - Przemilczanie wad jakiejś społeczności, określanie wszelkiej krytyki jako rasizmu sprawia, że korzystają na tym partie populistyczne, które niczego nie owijają w bawełnę - mówi Bartłomiej Sienkiewicz. Jak zatem reagować na obraźliwe stereotypy? Najlepiej humorem - jak słynny Latający Cyrk Monty Pythona, który nie zostawiał suchej nitki na Niemcach, Francuzach czy Włochach, ale przede wszystkim na samych Brytyjczykach. Robił to jednak z wdziękiem i przesłaniem: "Śmiejąc się z innych, sami z siebie się śmiejecie".
Więcej możesz przeczytać w 32/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.