Zakaz Marszu Niepodległości. „Bolesna, ale racjonalna decyzja”, „Może skutkować eskalacją negatywnych emocji”

Zakaz Marszu Niepodległości. „Bolesna, ale racjonalna decyzja”, „Może skutkować eskalacją negatywnych emocji”

Marsz Niepodległości z 2017 roku
Marsz Niepodległości z 2017 roku Źródło: Newspix.pl / Krzysztof Burski
W środę 8 listopada prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała decyzję o zakazie Marszu Niepodległości. Jakie konsekwencje może wywołać to postanowienie? W rozmowie z Wprost.pl komentują zaistniałą sytuację dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz oraz dr Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego.

Decyzja prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz o zakazie organizacji Marszu Niepodległości wywoła szereg reakcji. Dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz z UW powiedziała w rozmowie z Wprost.pl, że ubolewa nad faktem, iż „w demokratycznej Polsce musieliśmy doczekać takiej decyzji przy obecnej sytuacji w policji, gdzie około 40 proc. policjantów jest na zwolnieniu”. – Jednocześnie Komenda Główna Policji z ratuszem współpracować nie bardzo chce, o czym dowiedzieliśmy się od pani prezydent. (…) W tej sytuacji to jest decyzja po prostu rozsądna. nie chce wziąć na siebie ewentualnej odpowiedzialności za ekscesy, które mogłyby się pojawić przy niedostatku sił porządkowych. Nie chciałabym, żeby to była samo napędzająca się prognoza, ale oglądałam marsz ubiegłoroczny i ekscesy mogą się pojawić– powiedziała. Pietrzyk-Zieniewicz oceniła decyzję Hanny Gronkiewicz-Waltz jako „bolesną, ale racjonalną”.

Perspektywa bezpieczeństwa i wolności słowa

Dr Olgierd Annusewicz z Instytutu Nauk Politycznych UW stwierdził w rozmowie z Wprost.pl, że „decyzję ws. marszu można oceniać z różnych perspektyw”. – Mamy perspektywę bezpieczeństwa. Większość, jeśli nie wszystkie, Marsze Niepodległości miały przebieg, który był ryzykowny dla ludzi lub dla mienia. Były akty wandalizmu, były akty przemocy. Historia pokazuje, że gdyby przyjąć, że perspektywa bezpieczeństwa jest kluczową, to decyzja prezydent jest jak najbardziej słuszna – zauważył. – Druga perspektywa to perspektywa wolności słowa. Jeżeli to jest wartość, którą wynosimy ponad bezpieczeństwo, to decyzja o zakazie marszu stanowi naruszenie wolności słowa, ponieważ blokuje pewnej grupie osób możliwość manifestowania swoich poglądów, w tym chęci pewnego uczczenia niepodległości – dodał.

Politolog zauważył jednak, że „wolność słowa ma pewne ograniczenia”. – Wolność słowa również w polskiej konstytucji posiada pewne ograniczenia np. nie wolno głosić haseł propagujących nazizm czy komunizm. Dotychczasowa historia pokazuje, że na Marszach Niepodległości pojawiały się hasła o charakterze rasistowskim. W kontekście tegorocznego marszu były zapowiedzi odwiedzin zagranicznych przedstawicieli organizacji skrajnie prawicowych czy wręcz rasistowskich. Z tego punktu widzenia można powiedzieć – naruszono wolność wypowiedzi, wolność słowa – skomentował. Dr Annusewicz dodał, że „decyzja prezydent została wydana zapobiegawczo”. – Prezydent naruszyła wolność słowa. Natomiast naruszyła ją trochę prewencyjnie, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że te ograniczenia w naszej wolności zostaną przekroczone przez przynajmniej niektórych uczestników marszu – stwierdził.

„Polityk na ostatniej prostej”

Według dr Annusewicza, istnieje jeszcze „aspekt czysto polityczny tej decyzji”. – Gronkiewicz-Waltz jest dzisiaj „politykiem na ostatniej prostej”. Nie ma bardzo konkretnych politycznych planów, które wymagałyby od niej zabiegania o elektorat. Nie jest tak, że za chwilę będzie musiała mierzyć się z jakimiś wyborami. Zakładam, że ta decyzja jest też w pewnym sensie odważna, bo prezydent podejmując ją, naraża się określonym grupom. Podejrzewam, że jest również zgodna z jej wartościami i przekonaniami. Z punktu widzenia bezpieczeństwa tę decyzję należy ocenić pozytywnie, z punktu widzenia wolności słowa i wolności wypowiedzi tutaj są pewne za i przeciw – konkludował politolog.

Konsekwencje decyzji Gronkiewicz-Waltz

Po ogłoszeniu decyzji o zakazie Marszu Niepodległości przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz odbyło się spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z premierem Mateuszem Morawieckim. – Decyzja prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz może skutkować eskalacją negatywnych emocji. Podczas spotkania prezydent Duda i premier Morawiecki postanowili, że zostanie zorganizowany wspólny biało-czerwony marsz, który będzie miał charakter uroczystości państwowych. Marsz objęty będzie patronatem państwowym przez prezydenta Andrzeja Dudę – powiedział rzecznik prezydenta Błażej Spychalski.

– Żaden polityk, który odwołuje się do szerokiego elektoratu, nie może sobie pozwolić na to, żeby występować w jednym marszu z kimś, kto wznosi rasistowskie hasła. Wizerunkowo byłoby to dla niego bardzo szkodliwe. W związku z tym, że strona prezydencko-rządowa nie porozumiała się z tradycyjnymi organizatorami marszu, czyli środowiskami narodowymi, postanowiono, że prezydent oraz premier w tym marszu po prostu nie wezmą udziału – powiedział Annusewicz.

Zauważył, że decyzja Hanny Gronkiewicz-Waltz „otworzyła rządowi i  możliwość upaństwowienia czy urządowienia tego marszu”. – To spowodowało, że państwo, konkretnie władza wykonawcza, czyli rząd, staje się odpowiedzialne za przebieg i bezpieczeństwo tego marszu – dodał. Wskazał również konsekwencje jakie może mieć decyzja prezydent Warszawy. – Może być tak, że będzie jeden marsz, w którym pojawią się mimo wszystko rasistowskie hasła, czy innego typu zachowania o charakterze naruszającym bezpieczeństwo. Wtedy pojawi się pytanie o reakcję policji, albo w obecnej sytuacji kadrowej – wojska. To będzie dość interesujące. Decyzja Gronkiewicz-Waltz umożliwiła rządowi zorganizowanie wspólnego marszu tylko z biało-czerwonymi flagami i to jest dla PiS-u, personalnie dla  szansa, ale w tej szansie jest też zagrożenie. Jeśli się okaże, że nie zapanują nad tym tłumem, będą tam poważne incydenty, to nie Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie temu winna, tylko oni – dodał politolog.

„To będzie obrazek, który media Europy i świata przekażą. To będzie news"

Dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz również zauważa, że decyzja prezydent stolicy wywołała szereg konsekwencji. – Ta decyzja pociągnęła za sobą lawinę i wszyscy przetarliśmy oczy ze zdumienia. Okazało się, że ostatecznie narodowcy nie mają po co się odwoływać, bo pan prezydent sam zarządził marsz, a prezydenckie, ogólnopaństwowe mają pierwszeństwo przed wszystkimi innymi. Zaprasza nas wszystkich z biało-czerwonymi flagami – powiedziała. – Obym nie miała racji, ale jednak obawiam się, że usłyszymy ksenofobiczne i rasistowskie hasła, a na czele tego marszu, będzie szedł prezydent i przedstawiciele władz. To będzie obrazek, który pojawi się w mediach w Europie i na świecie. Oby to nie było konsekwencją, ale to nam grozi. Zwłaszcza, że już ONR-owcy i Młodzież Wszechpolska i mniejsze ugrupowania oświadczały w różnych mediach, że jak najbardziej stawią się i będą manifestować. To, co oni będą manifestować pod auspicjami pana prezydenta, budzi mój wielki niepokój – skomentowała.

Czytaj też:
Spychalski: Prezydent Duda i premier Morawiecki zapraszają Polaków na wspólny marsz 11 listopada