90 proc. szkół ma problem ze znalezieniem nowych nauczycieli. Będzie jeszcze gorzej?

90 proc. szkół ma problem ze znalezieniem nowych nauczycieli. Będzie jeszcze gorzej?

Dzieci w klasie
Dzieci w klasie Źródło: Fotolia / xy
Społeczne Towarzystwo Oświatowe alarmuje, że problem ze znalezieniem nauczycieli mają nawet tzw. szkoły społeczne.

Wszyscy znamy złorzeczenie: „Obyś cudze dzieci uczył”. Dziś należałoby do niego dodać – „za dwa tysiące”. Ale od początku. Rodzice ośmioklasistów ostatnio bardzo się martwią. Czy ich dzieci z podwójnego rocznika - 2004 i 2005 - dostaną się do szkół, które sobie wymarzyły? Czy laureaci konkursów kuratoryjnych z klas 6, 7 i 8 nie zajmą większości miejsc w najlepszych placówkach? Ostatnio martwią się też czy w czasie egzaminów dla klas ósmych nie będzie strajku nauczycieli? Bo jeśli minister Zalewska nie dogada się z belframi, a póki co nie ma na to nadziei, Bogu ducha winni ośmioklasiści dostaną rykoszetem.

Załóżmy w tym miejscu scenariusz optymistyczny – strony dojdą do jakiegoś kompromisu, egzaminy się odbędą. Tylko kto będzie uczył w klasach z potrójnym (2003, 2004 i 2005) rocznikiem? W jednej z warszawskich szkół średnich dyrektor do tej pory tworzył sześć klas pierwszych. Teraz dostał polecenie utworzenia 12. – Ja wam mogę stworzyć i 15 klas, tylko kto tam będzie uczył? – skomentował. Bo już dziś ma ogromny problem z zatrudnieniem. Od września szuka nauczyciela przedmiotu zawodowego, bezskutecznie. Ci, co przychodzą, gdy słyszą, jakie pieniądze wchodzą w grę, uśmiechają się pobłażliwie i znikają.

Jeszcze kilka lat temu w jego szkole był nadmiar polonistów – młodzi walczyli ze starszymi o nadgodziny, o lekcje indywidualne z uczniami z orzeczeniami, na których najlepiej się zarabia. Bo na gołym etacie trudno się utrzymać w dużym mieście. Dziś nikt z nikim walczyć nie musi – starsi poszli na emeryturę, bo szkoda im nerwów i zdrowia, żeby od nowa tworzyć własny program nauczania według nowej podstawy programowej. Młodsi dostają ich dawne nadgodziny, bo dyrektor prosi, a nawet każe: „weź drugą a, nie mam jej komu dać, to takie fajne dzieciaki”. Dziś to oni muszą odmawiać, tłumaczyć, że mają już 40 godzin tygodniowo, a kiedy sprawdzać papiery, przygotować się do lekcji?

Żeby nie być gołosłownym – niedawno Społeczne Towarzystwo Oświatowe alarmowało, że problem ze znalezieniem nauczycieli mają nawet szkoły niepubliczne. Z ich ankiet, które wypełniali dyrektorzy szkół z całej Polski, wynika, że prawie 90 proc. z nich w ostatnich dwóch latach miało problem ze znalezieniem nowych nauczycieli. Najtrudniej w Warszawie o matematyków, fizyków, anglistów i nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej. Chętnych nie ma nawet do pracy w szkołach prywatnych. W ich przyciągnięciu nie pomaga nawet utożsamiana z niebywałymi przywilejami Karta Nauczyciela.

Jeszcze gorsza wiadomość jest taka, że problem ze zrekrutowaniem nauczycieli będzie narastał, a na ich miejsce – z powodów oczywistych - nie przyjdą Ukraińcy. Bo praca w szkole to już nie prestiż plus wakacje i ferie w gratisie. To słabo opłacana praca w hałasie, z coraz bardziej problematycznymi dziećmi. Nic dziwnego, że rodzice ośmioklasistów się martwią. Ostatnio coraz częściej.

Źródło: Wprost