„Nie symuluj” – miał usłyszeć od lekarza więziennego. Po kilku dniach zmarł

„Nie symuluj” – miał usłyszeć od lekarza więziennego. Po kilku dniach zmarł

Więzień
Więzień Źródło: Fotolia / Autor: BortN66
Może byłoby lepiej, gdyby zachorował na koronowirusa. W jego grupie wiekowej umieralność wynosi niecałe pięć procent. Jako pacjent z COVID-19 trafiłby do szpitala i miałby spore szanse, aby wyzdrowieć. A tak umarł w więziennej celi jako symulant.

Krzysztof Siwek ze Szczecina właśnie skończyłby 44 lata. Pół roku temu został ojcem. – Staraliśmy się o dziecko od dziewiętnastu lat, więc nasza radość była ogromna – opowiada jego życiowa partnerka, Edyta. – Krzysztof miał do odbycia wyrok 15 miesięcy pozbawienia wolności za jakąś sprawę, do której się nie przyznawał, więc nawet nie znam szczegółów. Ważne, że chciał uporządkować swoje życie. W sierpniu ubiegłego roku sam zgłosił się do zakładu karnego. W pracy dostał urlop bezpłatny – był monterem rolet. Mówił, że postara się o warunkowe zwolnienie i wróci do nas cały i zdrowy. Nasza córka urodziła się, gdy on był już w zakładzie karnym. Trzymał ją na rękach zaledwie trzy razy.

Podczas pandemii wszystkie odwiedziny w więzieniach zostały wstrzymane. Edyta i Krzysztof mieli ze sobą kontakt telefoniczny. – Teraz wszyscy martwimy się o swoich bliskich, to normalne, ale on wręcz panicznie bał się o naszą córkę i moje bezpieczeństwo – opowiada kobieta. – Tymczasem ja denerwowałam się o niego, że tak strasznie wszystko przeżywa. „Po co ty się tak nakręcasz?” pytałam, a on dalej swoje, aż w końcu koledzy z celi wyłączyli mu telewizor.

Artykuł został opublikowany w 16/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.