Wprost: Jaka dziś jest sytuacja na oddziale covidowym, którym pan kieruje?
Dr Paweł Baisukiewicz: Oddział jest pełny, funkcjonuje w miarę sprawnie, mamy dobry zespół. Szpital nie jest jednak przygotowany do takiej liczby pacjentów w jednym miejscu, osób wymagających intensywnej tlenoterapii czy podłączenia do respiratora. Instalacja tlenowa oddziału jest w pełni obciążona, wysiada. Więcej pacjentów nie jesteśmy w stanie przyjąć. Powinni być równomiernie, w naturalny sposób rozmieszczani po szpitalach – tak, jak to było przed epidemią COVID-19, a nie decyzją centralną kierowani w określone miejsca.
Podobna sytuacja jest na całym Mazowszu; na Śląsku chorych ze szpitali ma relokować lotnicze pogotowie ratunkowe. Jesteśmy o krok o ogłoszenia całkowitego lockdownu. A pan mówi, że lockdown nic nie daje. Że szkodzi.
Poczekajmy na pełne dane dotyczące hospitalizacji. Przypomnę, że w bardzo gorącym jeśli chodzi o liczbę hospitalizacji pacjentów COVID w październiku 2020 r., mieliśmy w sumie – zgodnie z informacjami podanymi przez NFZ – o 35 proc. hospitalizacji mniej niż w październiku 2019 r.
W systemie ochrony zdrowia panuje chaos. Ponadto ulegliśmy złudnemu poczuciu, że lockdown coś zmieni, choć nie ma danych, które udowadniają, że jak przestaniemy chodzić do sklepu czy kościoła, to spadnie liczba zakażeń.
