Nikogo nie oskarżam, niczego nie sugeruję, czekam

Nikogo nie oskarżam, niczego nie sugeruję, czekam

Dodano:   /  Zmieniono: 
Joanna Kluzik-Rostkowska w pierwszym od wyborów prezydenckich wywiadzie dla „Wprost” mówi o kampanii prezydenckiej, której była twarzą, nieobecności w niej tematu katastrofy smoleńskiej i jej skomplikowanych relacjach z Jarosławem Kaczyńskim.
Szefowa kampanii prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego, niechętnie przyznaje, że czuje się oszukana. Tłumaczy jednak zmianę postawy Jarosława Kaczyńskiego jego wyjątkowo trudną sytuacją rodzinną. - Dla Jarosława czas bardzo trudny zaczął się wcześniej niż katastrofa, w marcu, kiedy się okazało, że jego matka jest bardzo ciężko chora. A potem nagle wydarzyło się coś niewyobrażalnego, czyli śmierć brata bliźniaka, jego żony i innych przyjaciół. I gdyby Kaczyński nie był osobą publiczną, to przechodziłby okres żałoby, tak jak przechodzi ten okres każdy „prywatny" człowiek. A w momencie, kiedy rodziny mogły sobie pozwolić na rozpacz, on musiał pełnić swoją publiczną funkcję - mówi.

Posłanka PiS widzi w Jarosławie Kaczyńskim człowieka, który przeżywa odłożoną traumę, który dopiero w tej chwili może sobie pozwolić w sensie ludzkim na przeżywanie kwietniowej tragedii. - Więc ja nie chcę oceniać Kaczyńskiego w tej chwili też politycznie – mówi i wyraża nadzieję, że on się z tej tragedii z czasem podniesie. Zastanawia się jednak jakie znaczenie ma ona dla  życia politycznego w Polsce, ale zaraz dodaje, że jest przekonana, że nie jest to z jego strony żadna polityczna kalkulacja.

W rozmowie z Piotrem Najsztubem Kluzik-Rostkowska odnosi się do krytyki prowadzonej przez nią kampanii prezydenckiej ze strony PiS-owskich jastrzębi, którzy uznali za błąd wyeliminowanie z kampanii tematu katastrofy smoleńskiej. Jej zdaniem, w ogóle nie wolno nią grać politycznie. Powinno się  zrobić wszystko, żeby tę katastrofę wyjaśnić i odpowiedzieć na jak największą liczbę pytań. Ale nie w sferze politycznej. Również ze strony Jarosława Kaczyńskiego – jak mówi - nie odczuwała wówczas żadnej presji, by w kampanii wyborczej obecny był temat katastrofy.

Pytana o swoją dalszą obecność w PiS mówi, że to zależy od tego, co się wydarzy. Dodaje, że w PiS znalazła się także z osobistej sympatii dla Jarosława Kaczyńskiego, który pozostawiał jej dużo swobody oraz że jest on dla niej „częścią niewymienialną PiS". - Jeżeli ktokolwiek inny miałby zostać szefem partii, to będzie już zupełnie inna partia – mówi. I dodaje, że nie wie, czy wówczas w niej pozostanie. - ...ja nie widzę nikogo innego, kto mógłby stanąć na czele tej partii, kto miałby wizję państwa - podkreśla.

W sprawie krzyża przed Pałacem Prezydenckim mówi, że grają nią obie strony. Nie widzi też niczego szczególnego w domaganiu się wyników śledztwa w sprawie  katastrofy smoleńskiej i dymisji rządu ze strony opozycyjnego lidera. Nie rozumie jednak wyboru Macierewicza na szefa zespołu badającego katastrofę smoleńską. Byłoby inaczej, jej zdaniem, gdyby była to osoba wyważona, nie budząca tyle emocji. Przyznaje też, że odmówiła kandydowania na wiceprezesa PiS ponieważ  główna debata publiczna i polityczna po  wyborach prezydenckich toczyła się wokół krzyża i Smoleńska.


Cała rozmowa Piotra Najsztuba z Joanną Kluzik-Rostkowską w najnowszym numerze "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 6 września