Bankrut

Dodano:   /  Zmieniono: 
Andrzej Lepper 
Przed świętami do biura Samoobrony przyszedł zaprzyjaźniony biznesmen i spytał: – Panie Andrzeju, ma pan na prezenty? Lepper wziął od niego 50 tys. zł. Kilka miesięcy później przyjął kolejne pieniądze. Tym razem nie miał na paliwo do Zielnowa.
Z pieniędzmi u Leppera bywało różnie. Gdy jeszcze w czasach poselskich, po kolejnych przegranych procesach, sąd zasądził od niego 108 tys. zł zadośćuczynienia, okazało się, że szef Samoobrony oficjalnie jest goły jak święty turecki. Nawet komornik nie miał mu czego zająć. Ostatecznie Lepper obiecał spłacać dług w ratach, po tysiąc złotych miesięcznie. Pierwsza wpłata wpłynęła w terminie, ale drugiej nie było wcale, a trzecia dotarła w połowie.

Jeszcze wtedy Lepper konto może miał i puste, ale pieniądze były. Gospodarstwo w Zielnowie przynosiło spore zyski, w najlepszym momencie było w nim 200 sztuk mięsnego bydła. Co miesiąc spływała poselska, a później rządowa pensja. Lepper chwalił się w mediach butami od Jana Kielmana („Niektóre to czasem 1300 kosztują. Szyję je, bo mam żylaki. Kiedy chodzę w zwykłych, bolą mnie nogi"), paradował w drogich garniturach Ermenegildo Zegny („Ubiór też świadczy o człowieku. Niekoniecznie trzeba chodzić w marynarce sprzed pięciu lat, która jest świecąca, wygnieciona"). W tamtym czasie Lepper miał z czego spłacać długi. Jeśli nie spłacał, to znaczy, że nie chciał.

Po odejściu z polityki pieniądze skończyły się jednak naprawdę, z miesiąca na miesiąc było coraz ciężej. Poważnie rozchorował się syn i gospodarstwo zaczęło podupadać. Ojciec siedział w Warszawie, interesu nie było komu doglądać i zaczęło padać bydło. Zdechło kilka mamek, każda warta 5-6 tys. zł. Później syn potrzebował pieniędzy na leczenie, więc trzeba było sprzedać część maszyn i kolejne pół stada. Do tego doszły: nietrafiona dzierżawa ziemi i awaria wyleasingowanego ciągnika – zaczęły się piętrzyć długi w Agencji Nieruchomości Rolnych, a w drzwiach Lepperów stanął komornik.

O tym z czego w ostatnich latach żył Andrzej Lepper przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost"