Agnieszka Radwańska - (polska) królowa kortu

Agnieszka Radwańska - (polska) królowa kortu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Agnieszka Radwańska (fot. EPA/FACUNDO ARRIZABALAGA/PAP) 
To był najważniejszy i chyba najtrudniejszy rok w życiu Agnieszki Radwańskiej. Rozstała się z ojcem, związała z nowym trenerem Tomkiem Wiktorowskim i przeżyła rozwód rodziców. Dała radę. Nie tylko przetrwała zawirowania, ale po raz pierwszy w dorosłej karierze doszła do finału Wielkiego Szlema i wdarła się na szczyty tenisowego rankingu.
- Ależ się cieszę. Jestem naprawdę szczęśliwy - wyznaje Wojciech Fibak. - Wreszcie ci wszyscy defetyści zobaczyli, że Agnieszka to geniusz, że taka tenisistka trafia się raz na milion, że może wygrywać. Także z zawodniczkami dużo wyższymi i cięższymi od niej, ze specjalistkami od siłowego tenisa. Mówiłem o tym od lat, że w końcu zacznie wygrywać. Trochę to trwało, ale się stało - mówi Wojciech Fibak.

Jest wyraźnie podekscytowanym "polskim finałem" na Wimbledonie. I dumny z Agnieszki. Od dawna mówił, że starsza z sióstr Radwańskich to ogromny talent, ale niewielu wierzyło, że aż tak ogromny.

Niespełna rok temu to była inna dziewczyna. Wystarczy przypomnieć końcówkę spotkania z Czeszką Petrą Cetkowską. Też na kortach Wimbledonu. Agnieszka krzyczała: Nie wiem, co mam grać! Kompletnie puściły jej nerwy. Rzucała rakietą o trawę, waliła nią wściekle w ławkę.

Przegrała. Na konferencję prasową przyszła, bo przyjść musiała. Widać jednak było, że po blamażu z Cetkowską płakała, siedziała milcząca, wyraźnie smutna. - To ja zawaliłam. Tylko ja. Ona nic specjalnego nie grała. Powinnam wygrać ten mecz - mówiła podłamana. Po przegranej poszła wykrzyczeć swą wściekłość do garażu. Nigdy przedtem nie odpadła tu tak szybko, już w drugiej rundzie.
To była zupełnie inna Iśka. Niepanująca nad nerwami, bezradna, nierówno, często słabo grająca. Wielbiciele tenisa jej nie poznawali. I martwili się, że to kolejny przykład zmarnowanego talentu.

Sobotni finał będzie już drugim w karierze Agnieszki. W 2005 roku, jako juniorka, wygrała turniej na trawie. Jednak w dorosłej karierze najwyżej dochodziła do Ćwierćfinałów. Tam trafiała zwykle na którąś z sióstr Williams i jej przygoda ze słynnymi trawiastymi kortami się kończyła.

Teraz stało się inaczej. Agnieszka po raz pierwszy w karierze dotarła do finału Wielkiego Szlema. I dopiero tu czekała na nią Serena, starsza z panien Williams.

Więcej o Agnieszce Radwańskiej przeczytasz w najnowszym numerze tygodnika Wprost.