CBŚ jest kobietą

CBŚ jest kobietą

Dodano:   /  Zmieniono: 
CBŚ jest kobietą(fot.M. Rigamonti) 
Służbowych glocków i kajdanek nie noszą na stale przytroczonych do pasków. Nie muszą. Od siły fizycznej wyżej cenią intelekt i techniki perswazyjne. Na co dzień oglądają najbrzydsze strony świata. Wsadzają za kraty mafijnych bossów, pedofil i handlarzy żywym towarem.
Podkomisarz Aneta Cegłowska naczelnik wydziału zwalczania terroru kryminalnego, podinspektor Monika Sokołowska, specjalistka od handlu ludźmi i pedofilii ostatnio zajmująca się głównie koordynacją współpracy międzynarodowej policji z sprawach związanych z handlem ludźmi i młodszy inspektor Renata Skawińska od paru dni szefowa śląskiego oddziału CBŚ w Katowicach, jak sama o sobie mówi, przywieziona w teczce z Warszawy. To ona była poprzedniczką Cegłowskiej na stanowisku. Wszystkie co najmniej od kilkunastu lat w policji. Trudno uwierzyć, że te ładne, zadbane kobiety potrafią namierzyć, skuć i doprowadzić przed sąd mafiozów. Nie skarżą się na dyskryminację. Przyznają jednak, że muszą ciężko pracować, często ciężej niż ich koledzy. Ciągle udowadniać i im i sobie, że słabszy fizycznie nie znaczy gorszy.

Zdarzyło się, że zatrzymani gratulowali udanej akcji. – To była duża, zorganizowana grupa przestępcza. Ujęty powiedział do nas: Panowie wielki szacuj. To był gość, nie jakiś zwykły leszcz mówiąc językiem policyjnym. Naprawdę znacząca figura. Gość poszedł siedzieć, ale potrafił docenić nasz profesjonalizm – żartuje Skawińska. – Potrafią, już po zatrzymaniu, po zakończeniu sprawy rozmawiać nie jak z wrogiem, tylko przeciwnikiem, który ich pokonał, okazał się lepszy. Byli też tacy z dwa pięć osiem [art. kodeksu karnego dot. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej] którzy przysyłali kartki z aresztu. Miłe, nie z groźbami. Jak wychodzili potrafili się ukłonić, powiedzieć dzień dobry – dodaje Skawińska.

Z wykształcenia prawnik. W policji od 23 lat. Zaczynała w Poznaniu, w PG [przestępstwa gospodarcze]. Nie od razu tu trafiła do policji. Pracowała krótko także w cywilu, ma porównanie. Tam nie było adrenaliny. Tu ma jej całe mnóstwo. Pamięta do dziś szok, jaki przeżyła, gdy ścigany przestępca sam położył się na glebie. – To był nielegalny obrót samochodami. Weszliśmy do salonu dealerskiego. Zauważyłam, że jeden z obecnych tam facetów oddala się, wsiada do samochodu, zaczyna uciekać. Ruszyliśmy z kolegą za nim. Skręcił w końcu w taką leśną dróżkę. Zatrzymał samochód. „Policja, wysiadać!” krzyknęłam, wymierzyłam do niego. Sam grzecznie położył się na ziemi. Spytał tylko zdziwiony: To Pani jest policjantką? – wspomina Renata. Żartuje, że położyła go metodą wywołania szoku.

Trudno się dziwić. Drobna, szczupła, niewysoka, ładna kobieta i pistolet nie bardzo do siebie pasują. Jeszcze w Poznaniu miała taką zgrabną "beretkę”. Bardzo ją lubiła. Była taka kobieca, nie wystawała spod żakietu. Nie to co glock.

Od zawsze chciała być w tej pracy i to widać, bo to co robi, robi z pasją. – Tu nie ma od ósmej do czwartej, nie liczy się nadgodzin do odebrania - mówi. Chciałaby, żeby tu, w Katowicach, też tak z było. Renata Skawińska, właśnie parę dni temu została naczelnikiem wydziału CBŚ w Katowicach. Śląski oddział uchodzi za najgorszy, najtrudniejszy. – Gdy pan generał poprosił, żebym przejęła kierowanie śląskim CBŚ… - zaczyna opowiadać Renata Skawińska. – Poprosił? – pytam. – No, tak też można nazwać rozkaz – śmieje się. – Koledzy pytali: ty wiesz, co robisz, w co się pakujesz? Ciekawe, czy oni zdobyliby się na odrzucenie takiej prośby naszego szefa szefów – pyta retorycznie. Jest przekonana, że da sobie radę, choć jest pierwszą w historii śląskiej policji kobietą na tak wysokim stanowisku i po jej nominacji wciąż  wielu kolegów nie może wyjść ze zdziwienia, że kobieta, że na tak trudnym terenie. – Dlaczego Śląsk uchodzi za tak trudny? – pytam. – Bo tu wszystkiego jest mnóstwo. Terroru, narkotyków, przestępstw gospodarczych - wyjaśnia. Na przykład na Śląsku zanotowano 261 alarmów o podłożeniu ładunków. W całej Polsce ok. pięciuset.

Przeszły przez normalną pracę w komisariatach i komendach. Sokołowska wspomina, że na odprawy, a była wtedy zwyczajną policjantką, przychodziła z maleńką, bo zaledwie czteromiesięczną, córką. – Wróciłam do pracy, a u nas nie ma pół etatów. Matki pracują też na dyżurach w nocy. Ja miałam odprawę u naczelnika, a ona spała sobie obok w nosidełku. Córka praktycznie wychowała się w komisariatach. Sypiała na zestawionych fotelach, a ja jechałam na akcję. Jak oboje rodziców pracuje w policji, to nie zawsze da się to ogarnąć tak, żeby jedno mogło być dzieckiem w domu – mówi.

W antyterrorze telefon dzwoni non stop. Dziesiątki informacji, alarmów najczęściej na szczęście fałszywych, o podłożeniu ładunków wybuchowych, z których każdy trzeba sprawdzić, konieczność podejmowania szybkich decyzji o ewakuacji setek częściej tysięcy osób. Ta praca się nie kończy. Jak daje radę delikatna kobieta z czteroletnim dzieckiem? – Jakoś. Dzielimy się z mężem opieką nad córką. Mamy też wspaniałą nianię. Bez niej jednak byłoby to chyba niewykonalne, bo oboje pracujemy w policji, nie mamy normowanego czasu pracy – mówi Aneta Ceglińska.

Z wykształcenia politolog po UW. W maju zacznie 13 rok służby w policji. Zaczynała od komisariatu Warszawa Śródmieście, (obecnie rejonowa komenda policji Warszawa jeden). Od początku w służbie kryminalnej, w referacie przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu, czyli rozboje, wymuszenia, przestępstwa seksualne, narkotyki. Do CBŚ przeszła pięć lat temu. Od razu trafiła do antyterroru. Zanim została szefową wydziału, wraz z kolegami rozpracowała sprawę Ikei. To było kilka bardzo intensywnych miesięcy od maja do października 2011. Ktoś groził podłożeniem ładunków wybuchowych w sklepach tej sieci. Za odstąpienie żądał 6 mln euro okupu. Dotyczyło to nie tylko Polski. Sprawcy okazali się Polakami. Ich namierzenie i ujęcie to był jeden z najgłośniejszych sukcesów CBŚ. Co nie znaczy, że jedyny. O innych jednak mówić nie wolno. Na większość pytań o akcje Aneta odpowiada uśmiechem i kręceniem głową. – Ostatnia duża akcja? – pytam. – Zorganizowana grupa przestępcza, duże zatrzymania – mówi. – Jak duże, jaka to była grupa? – usiłuję wyciągnąć. Tylko śmiech i przeczący ruch głową. Tu wszystko tajne, tajemnica państwowa. Z jej znajomych nikt nie wie, czym dokładnie się zajmuje. Mówi, że pracuje w policji i to musi im wystarczyć.

Cały artykuł można przeczytać w ostatnim numerze ze tygodnika "Wprost". Numer od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Ostatni numer "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .