Szkoły umierania

Szkoły umierania

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Głęboka religijność łagodzi lęk przed śmiercią, tak samo jak brak wiary – twierdzi Andrzej Dominiczak, psycholog i filozof, prezes Towarzystwa Humanistycznego.

Boi się pan śmierci?

Nie bardzo, może nawet za mało. W miarę możliwości stosuję się do recepty Bertranda Russella, jednego z ojców współczesnego humanizmu. W szkicu pt. „How to Grow Old” przedstawił on pogląd, że sposobem na uniknięcie lęku przed śmiercią jest stopniowe, coraz szersze, emocjonalne i twórcze zaangażowanie w sferę spraw, ludzi i zagadnień, które przekraczają granice naszego egzystencjalnego ego. Takie życie sprawia, że z upływem lat stopniowo zaciera się linia demarkacyjna pomiędzy ja a światem zewnętrznym, a gdy na starość przychodzi zmęczenie i siły życiowe słabną, śmierć przestaje być czymś nie do przyjęcia.

Coś jak „nie wszystek umrę” Horacego?

Tak, przecież cząstka nas zostaje w naszych dokonaniach, wpływie na bieg świata, na myśli i uczucia bliskich nam ludzi... Pamiętać jednak trzeba, że dzieło pomaga pogodzić się ze śmiercią wtedy, gdy tworzymy je nie tylko dla siebie, nie tylko z myślą o swoim ego. Na złagodzenie lęku polecałbym też ironiczny, ale ciepły dystans do samego siebie i humorystyczne eksperymenty myślowe. Kiedyś na przykład miałem pomysł, żeby po śmierci swoje zwłoki spalić, napełnić prochami małe klepsydry używane do mierzenia czasu gotowania jajek na miękko i rozesłać je w prezencie moim przyjaciołom.

Czyli w jakimś sensie uśmierca pan śmierć?

Raczej próbuję się nią bawić. Z lękiem przed śmiercią nie walczę, odkąd zrozumiałem, że nie jest on czymś niepożądanym. Jest wręcz niezbędny do życia. Gdy sobie to uświadomimy, lęk słabnie i przestaje nas prześladować.

W takim razie porozmawiajmy śmiertelnie poważnie. We współczesnej kulturze śmierć jest niemal nieobecna. Wszyscy jesteśmy młodzi i nieśmiertelni – dzięki cudownym dietom, sukcesom medycyny i dostępności klubów fitness. A kiedy komuś zdarzy się popełnić faux pas i umrzeć, jego zwłokami już nie zajmuje się rodzina, tylko wyspecjalizowana firma. Trumna? To takie nieestetyczne. Lepsza jest higieniczna urna z prochami.

Współczesna kultura masowa nakazuje manifestowanie szczęścia i sukcesu. Śmierć i inne problemy egzystencjalne stały się niemodne, co oczywiście nie sprawia, że zniknęły. Tłumiąc trudne myśli i uczucia, raczej nasilamy lęk, który może się objawiać mizantropią lub depresją i utratą chęci do życia. Poza tym życie wyzbyte wymiaru egzystencjalnego, życie płytkie i zautomatyzowane, w którym ograniczamy się do odgrywania przypisanej nam roli, sprawia, że tracimy poczucie sensu i podmiotowości. Nie całkiem i nie cali żyjemy.

Kultura konsumpcyjna ma swoje sposoby. Po szkołach rodzenia, gotowania czy programowania neurolingwistycznego powstały pierwsze szkoły umierania. Na razie w Holandii. Czy to kolejna fanaberia zamożnego Zachodu?

Nie nazwałbym tego fanaberią, raczej luksusem. Taką szkołę pod nazwą „Musisz nauczyć się umierać” prowadzi Holenderskie Towarzystwo Humanistyczne we współpracy z Międzynarodową Szkołą Filozoficzną w Lejdzie. Ludzie, którzy nie walczą o przeżycie w sensie biologicznym, bo mają zapewnione dobre zarobki, a na starość emerytury pozwalające utrzymać się na godziwym poziomie, mogą realizować potrzeby wyższego rzędu. Otwiera się przed nimi przestrzeń do życia i myślenia bardziej filozoficznego, do refleksji nad celem i sensem własnej egzystencji. Zajęcia w szkole umierania mają im w tym pomóc. Mają formę wykładów, dyskusji i warsztatów psychologicznych, podczas których uczestnicy zastanawiają się, czym jest dobra śmierć i co mogą zrobić, żeby sobie taką śmierć zapewnić. Mierzą się z problemem lęku i godności w obliczu śmierci. Zastanawiają się, jak chcą być zapamiętani przez rodzinę i przyjaciół. Zapoznają się także z regulacjami dotyczącymi pogrzebów i zasad dziedziczenia, dzięki czemu mogą skuteczniej rozporządzić swoim majątkiem i dorobkiem. Stopniowo zwiększają swój zakres kontroli nad procesem umierania. Nadają mu bardziej osobisty sens i charakter.

Czyli chodzi o oswojenie śmierci i pozałatwianie swoich spraw do końca. To sprzyja redukcji lęku?

To z pewnością łagodzi lęk. Ale nie chodzi tylko o lęk. Celem jest raczej umieranie godne i rozumne, czyli prawdziwie ludzkie. Chodzi także o lepsze życie. Uczestnicy tej szkoły to ludzie, którym w większości jeszcze daleko do śmierci. Rozważania filozoficzne i przygotowanie psychologiczne do dobrej śmierci podnosi ich jakość życia, czyni je piękniejszym.

Czy te problemy dotyczą też osób, które są religijne?

Jak najbardziej! Właściwie w takim samym stopniu jak osób niereligijnych. Na świecie zrobiono mnóstwo badań, które to potwierdzają.


Więcej w najnowszym numerze (29/2013) tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .