Dron narodowy. "Niepowtarzalna szansa na wielki technologiczny skok"

Dron narodowy. "Niepowtarzalna szansa na wielki technologiczny skok"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Amerykański żołnierz obsługujący drona (fot. US DOD) 
Planowany przez wojsko zakup kilkuset samolotów bezzałogowych jest dla Polski niepowtarzalną szansą na wielki technologiczny skok – przekonuje prof. Robert Głębocki z Politechniki Warszawskiej.

Anna Gwozdowska, "Wprost":Już w przyszłym roku w polskiej armii mają się pojawić pierwsze z planowanych 246 dronów, przeznaczonych do rozpoznania i rażenia przeciwnika. Wydamy na nie prawie 3 mld zł. Zagraniczne firmy, np. Thales UK, już reklamują swoją ofertę, ale czy nie dałoby się zaprojektować i wyprodukować takich bezzałogowców w Polsce?

Prof. Robert Głębocki: Jesteśmy w stanie stworzyć własne drony, ale mniej skomplikowane, do użytku służb cywilnych, np. straży pożarnej, BOR czy ochrony dużych zakładów, takich jak elektrownie lub fabryki chemiczne. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wymaga stworzenia gotowego do produkcji prototypu, dlatego żaden projekt nie został jak dotąd dokończony, a niektóre okazały się po prostu słabe. W kilku przypadkach brakuje wprawdzie niewiele, np. testów, ale efekt jest taki, że gotowych produktów prawie nie ma. Zaprojektowanie samolotu niewielkich rozmiarów – a konstrukcja drona aż tak bardzo nie odbiega przecież od załogowego statku powietrznego – nie jest jakimś wielkim wyzwaniem. Nad tym nie musi się głowić kilkanaście różnych instytutów z osobna. Sztuka polega na połączeniu odpowiednich nowoczesnych technologii, w które wyposażony jest dron, i właśnie nad tym powinny pracować, ale wspólnie, polskie instytucje badawcze i przemysł. Wyobrażam sobie więc, że państwo finansuje jeden czy dwa duże projekty – zamiast kilkunastu – a nad poszczególnymi technologiami pracują instytucje, które mają w tej dziedzinie największe osiągnięcia. Pracy wystarczy dla wszystkich.

Co jest największym wyzwaniem w konstruowaniu drona?

Bezzałogowiec ma wykonywać różnorakie zadania, np. zwiadowcze. Musi więc mieć kamery podczerwieni, radary, algorytmy sterowania i systemy łączności zabezpieczające przed zakłóceniami ze strony przeciwnika. Żeby budować drony, trzeba rozwijać właśnie te dziedziny. Inna sprawa, że wiele problemów technicznych związanych z konstrukcją dronów już wcześniej rozwiązano. Biorąc pod uwagę wielkość naszego państwa, nie będzie problemu ze znalezieniem specjalistów. Jeśli już, to brakuje ludzi, którzy uczestniczyli w tworzeniu kompletnych dronów.

Polski dron FlyEye lata jednak w Afganistanie...

To projekt, który zrealizowano w ożarowskiej firmie WB Electronics. Sęk w tym, że używa go wojsko, ale gdyby chciała go kupić jakaś służba cywilna, np. straż pożarna czy kolej, miałaby z tym kłopot. Obecne prawo zezwala na działalność modelarską, ale nie pozwala wypuścić obiektu bezzałogowego w przestrzeń poza linię horyzontu. Dron musi więc wciąż pozostawać w zasięgu wzroku, co wyklucza prowadzenie misji obserwacyjnych na większą odległość. Potrzebne są regulacje dotyczące chociażby tego, jak korzystać z przestrzeni powietrznej miast. Kiedy zostanie już usunięta bariera prawna, rynek dronów przeznaczonych do użytku cywilnego będzie się szybko rozwijał. Na razie rząd czeka chyba na regulacje europejskie.

Wojsko nie musi się chyba przejmować brakiem tych przepisów?

Między innymi dlatego planowany zakup dronów dla armii jest niepowtarzalną szansą na rozwój nowoczesnych technologii w Polsce. Na zbrojenie jest teraz koniunktura, poza tym wojsko posługuje się w dzisiejszych czasach najnowocześniejszymi technologiami. Armia może też przeprowadzić każdy przetarg w trybie bezpieczeństwa państwa – Bruksela nie może zażądać, żebyśmy, tak jak np. w przypadku autostrad, ogłaszali otwarte przetargi europejskie. Nie musimy nawet zapraszać firm zagranicznych. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby to polski przemysł zbrojeniowy był „prime contractorem”, dla którego partnerzy zagraniczni byliby podwykonawcami. Produkcja dronów może być więc branżą, która stanie się motorem rozwoju technologii dla całego kraju. Koncerny generalnie nie są zainteresowane rozwojem nowych konstrukcji w Polsce. Dlatego jako państwo powoli tracimy możliwość produkcji czegokolwiek nowego. Technologie obronne mogą to zmienić.

Tyle że dużych bezzałogowców, których potrzebuje teraz wojsko, nikt w Polsce nie produkuje.

Dlatego dobrze byłoby wejść we współpracę z zagranicznymi koncernami, które mają gotowe produkty, ale pod warunkiem że udostępnią nam swoje technologie. Trzeba się porozumieć z producentem, żebyśmy mogli nie tylko produkować drony na miejscu, ale również je doskonalić, np. wymieniać pewne elementy ich konstrukcji i dostosowywać do naszych potrzeb. W ramach zakupu powinniśmy też dostać kody źródłowe, czyli oprogramowanie, które zapewni nam dalszy rozwój produktu w oparciu o własne rozwiązania, bez specjalnej zgody producenta. Zwykła licencja, umożliwiająca składanie drona w Polsce, tylko na nasz użytek, będzie porażką. Trzeba wymóc, aby udostępniono nam interesujące technologie i pozwolono je rozwijać.

Dlaczego to takie ważne?

Dla przykładu, w Polsce produkujemy dwa typy pocisków sterowanych: przeciwlotniczy Grom, który jest naszym polskim opracowaniem i który eksportujemy do kilku krajów, oraz izraelski przeciwpancerny pocisk Spike. Ten ostatni, dużo nowocześniejszy od polskiego Gromu, jest licencją, której nie możemy rozwijać ani nie mamy szansy wyeksportować. Nie mamy też możliwości wykorzystania technologii, w które wyposażony jest Spike, w innych produktach. Jak widać na tym przykładzie, zwykła licencja nie wpłynie na rozwój przemysłu. Dobrze byłoby też skłonić producenta do inwestycji w Polsce – po to by rozwijać technologie wykorzystane w konstrukcji drona. Krótko mówiąc, chodzi o napływ technologii, co pozwoli nam nauczyć się czegoś nowego i zaangażować w produkcję dronów zarówno nasz przemysł, jak i naukowców.

Ośrodki badawczo-rozwojowe mają się więc znaleźć w Polsce?

O to właśnie chodzi. Proszę spojrzeć na nasz przemysł motoryzacyjny: składamy samochody z elementów zaprojektowanych poza Polską. Podobnie jest w przemyśle lotniczym, który sprzedano koncernom, głównie amerykańskim. Polscy robotnicy i inżynierowie mają wprawdzie pracę, ale nie tworzą niczego nowego, bo strategią i rozwojem zajmuje się zagraniczna centrala. Jeśli już coś doskonalą na miejscu, to bardzo proste elementy, np. zajmują się tym, jak lepiej odkuć jakąś łopatkę do turbiny. Dlatego ten przemysł nie tworzy zapotrzebowania na nowe technologie i na rozwój polskiej nauki. Drony to nowa dziedzina przemysłu. Wciąż jest tu wiele nisz, które możemy zagospodarować. To, co próbowaliśmy robić za państwowe pieniądze, niespecjalnie się udało, bo wszyscy próbowali robić wszystko. Jeśli teraz uda nam się przekonać zagranicznego producenta dronów do udostępnienia nam przynajmniej części technologii składającychsię na ich konstrukcję, będziemy mogli zrobić olbrzymi skok. Ominiemy problemy techniczne, do których rozwiązania zagraniczni producenci dochodzili latami, i możemy zacząć produkcję na najwyższym światowym poziomie. Czasem może nawet chodzić o jakieś drobne, choć niezwykle wyrafinowane elementy, których nikt nam nie sprzeda, chyba że w ramach takiego zakupu dla wojska.

Czy takie warunki zakupu dronów są w ogóle możliwe?

Nie, jeśli w negocjacje nie zaangażuje się rząd. W kontrakcie zbrojeniowym na zakup dronów musi się pojawić klauzula gwarantująca nam dostęp do konkretnych technologii. Pamiętajmy, że handel bronią nie jest biznesem takim jak każdy inny, bo nie ma prywatnych armii. Gdy kupowaliśmy F-16 od Lockheeda Martina, to zapłacił mu rząd USA, a my spłacamy pożyczkę amerykańskiemu rządowi, a nie producentowi. Turcja poradziła sobie w podobnej sytuacji z systemami rakietowymi. Postawiła na nie kilka lat temu i dziś państwowy ASELSAN prezentuje już własne rakiety, np. ostatnio w czasie wystawy lotniczej w Paryżu.

A co z zakupu dronów może mieć przeciętny Polak?

Jeśli będziemy wytwarzać drogie i skomplikowane produkty, na które w dodatku jest na świecie duży popyt, będziemy mogli liczyć na wysokie zarobki. To temu ma służyć technologiczny wyścig. Warto przypomnieć strategię II Rzeczypospolitej. Nie było wtedy fabryk polskich samochodów, składano za to włoskie fiaty. Rząd doszedł bowiem do wniosku, że technologia motoryzacyjna jest już w świecie tak powszechna, że nie powinniśmy się z nikim ścigać. Podjęto decyzję o budowie przemysłu lotniczego, bo była to nowa dziedzina, w której mieliśmy szansę na sukces. Podobnie jest dziś. Wprawdzie sporo już przegapiliśmy, ale wciąż mamy szansę wejść do elity technologicznej świata. Być może odniesiemy sukces w konstrukcji mniejszych dronów, przeznaczonych do użytku cywilnego, ale uważam, że w sytuacji, gdy armia ma tak duże pieniądze do wydania, państwo polskie powinno postawić na wojskowe bezzałogowce.

(Wprost 37/2015 )

Więcej ciekawych artykułów przeczytasz w najnowszym numerze "Wprost", dostępnym w kioskach i salonach prasowych na terenie całej Polski. Najnowsze wydania można zakupić również w wersji do słuchania oraz na  AppleStoreGooglePlay. "Wprost" dostępny jest także w formie e-wydania.