„Rosja rozszerzy bombardowania infrastruktury cywilnej, w tym obiektów energetycznych, próbując zadać ludności cywilnej dalsze cierpienie podczas mroźnych zimowych miesięcy” – wynika z ustaleń zachodniego wywiadu, na który powołuje się CNN. Stacja w oparciu o informacje od dwóch zachodnich urzędników i wyższego rangą urzędnika wojskowego USA podaje, że to mało prawdopodobne, aby linia frontu uległa większym zmianom w nadchodzących miesiącach.
Sytuacja może nie zmienić się aż do wyborów prezydenckich w Rosji. Taka stagnacja i zamrożenie konfliktu ma potrwać nawet do marca 2024 r., co działa na korzyść Władimira Putina. Okazuje się też, że rosyjski przywódca uwzględnia w swojej strategii wybory prezydenckie w USA. „Przyszłoroczne wybory pozostają kluczowym czynnikiem, który według czołowych zachodnich urzędników bezpieczeństwa narodowego, wywiadu i dyplomacji wpłynie na decyzje Putina dotyczące Ukrainy” – podaje CNN.
Władimir Putin czeka do wyborów? Wtedy ma rozpocząć nową ofensywę
Wśród problemów, z jakimi boryka się ukraińska armia wymienia się przede wszystkim te związane ze sprzętem. Istnieją obawy, że pomoc militarna nie dotrze na czas, bądź dotrze w niewystarczającej ilości, co uniemożliwi uzyskanie przewagi na polu bitwy. Jednak Wołodymyr Zełenski zapowiedział, że jego armia ponownie zaatakuje Rosję zimą.
Od pewnego czas mówi się też o problemach USA z budżetem na pomoc dla Kijowa. W ostatni czwartek Biały Dom ostrzegł, że Stany Zjednoczone będą miały trudności ze wsparciem Ukrainy, jeśli Kongres nie zatwierdzi dodatkowych funduszy do końca roku.
– Jak wielokrotnie mówiłem, pole manewru się kurczy. Uważamy, że mamy czas do mniej więcej końca roku, zanim dalsze wspieranie Ukrainy stanie się naprawdę trudne. Zbliża się koniec roku – powiedział rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA John Kirby.
Czytaj też:
„Koniec polsko-ukraińskiego braterstwa”. Rosyjska propaganda tylko na to czekałaCzytaj też:
Putin podpisał dekret. Liczebność armii rosyjskiej zostanie zwiększona