Ogromna ryba trzy razy uciekała wędkarzowi. „Medalowe ryby tego gatunku są zgłaszane niezwykle rzadko”

Ogromna ryba trzy razy uciekała wędkarzowi. „Medalowe ryby tego gatunku są zgłaszane niezwykle rzadko”

Lipień
Lipień Źródło: Shutterstock / Rostislav Stefanek
Wielki lipień został wyłowiony przez wędkarza w Sanie. „Medalowe ryby tego gatunku są zgłaszane niezwykle rzadko” – opisują połów „Wiadomości Wędkarskie”. Jednak do ponad 50-letniego rekordu Polski trochę zabrakło.

3 listopada ubiegłego roku Marcin Kozłowski złowił w Sanie ogromnego lipienia o długości 52 centymetrów. Teraz połów opisały „Wiadomości Wędkarskie”, czyli oficjalny portal Polskiego Związku Wędkarskiego. Ryba co prawda nie pobiła rekordu z 1971 roku, który wynosi 1,35 kg i 54 cm (to drugi najstarszy rekord wędkarski w Polsce), ale przekroczyła normę medalową na „złoto”, wyznaczoną przez „Wiadomości Wędkarskie” na 48 centymetrów.

Ogromny lipień złowiony na własnoręcznie ukręconą muchę

„Choć lipienie występują dość licznie, zarówno w wodach podgórskich, jak i w rzekach nizinnych o podobnym charakterze, to medalowe ryby tego gatunku są zgłaszane niezwykle rzadko. Prawdziwym wydarzeniem jest złowienie lipienia na złoty medal” – czytamy w informacji o złowionej przez pana Marcina rybie.

Sam wędkarz opisuje, że w dniu połowów było ciepło, słonecznie i praktycznie bezwietrznie. Na ryby wybrał się ze znajomymi.

„Parująca rzeka dodawała porankowi niesamowitego uroku” – relacjonuje pan Marcin na łamach „Wiadomości Wędkarskich”. „Naszym głównym celem były lipienie, więc przygotowaliśmy zestawy w trzeciej klasie i niewielkie, jesienne, suche muchy wiązane na delikatnym przyponie” – wskazuje

Pierwsze ryby udało się złowić szybko, ale nie były zbyt duże. „Postanowiłem iść w górę rzeki i metodycznie obłowić długą płań. To była dobra decyzja, na branie nie czekałem długo. Po emocjonującym holu w podbieraku wylądował 44-centymetrowy lipień” – opowiada pan Marcin. Chwilę później na lipieniową muszkę udało mu się złowić 55-centymetrowego pstrąga. Później wędkarzom udało się złowić jeszcze kilka lipieni mierzących w granicach 30 – 35 cm, ale koło południa aktywność ryb spadła.

„Czego więcej potrzeba do szczęścia?”

Do wędkowania mężczyźni wrócili po przerwie na posiłek i kawę wróciliśmy do wędkowania. Jednak do zachodu słońca nie udało się złowić większych okazów. Wtedy, tuż przed zapadnięciem mroku w końcu ryba chwyciła.

„Zlokalizowałem powtarzające się oczko, zaintrygowały mnie też dochodzące odgłosy, jakby ktoś uderzał otwartą dłonią o lustro wody. Ostrożnie podszedłem w okolicę miejsca żerowania ryby i zacząłem rzuty celując jakieś 2 m nad jej stanowisko. Za drugim, może trzecim razem podanie przynęty skończyło się piękną zbiórką. Zaciąłem delikatnie i od razu poczułem pulsujący, mocny ciężar dużej ryby” – relacjonuje pan Marcin. „Gdy w końcu ryba ukazała mi się pod powierzchnią oniemiałem – to był ogromny lipień!” – opisuje wędkarz.

Pierwsze trzy próby podebrania skończyły się kilkumetrowymi ucieczkami ryby, aż w końcu wylądowała w podbieraku.

„Dopiero teraz w pełni zacząłem sobie zdawać sprawę z rozmiarów złowionego okazu. Miarka pokazała 52 cm. Kilka szybkich zdjęć i ryba wróciła do wody. Lipień był w świetnej kondycji i od razu po włożeniu go do wody majestatycznie odpłynął machając mi na pożegnanie swoim pięknym żaglem” – wspomina wędkarz. „Ogromny lipień złowiony na własnoręcznie ukręconą muchę – czego więcej potrzeba do szczęścia wędkarzowi muchowemu?” – pyta retorycznie pan Marcin na łamach „Wiadomości Wędkarskich”.

Czytaj też:
Gigantyczny sum wyłowiony z Wisły. To mógł być rekord Polski!
Czytaj też:
Ogromna ryba prawie pokonała wędkarza. „Zapasy trwały ponad pół godziny”

Opracował:
Źródło: Wiadomości Wędkarskie