Reporterzy „Interwencji” przyjrzeli się sprawie mężczyzny z Włoch, który mieszkał w Polsce przez 20 lat i prowadził kilka firm. W tym czasie udawał pastora, wstąpił do seminarium i zdobywał kontakty do biznesmenów lub wiernych – gotowych wesprzeć finansowo jego „przedsięwzięcia”.
Gdy usłyszał zarzuty, przekroczył granicę i znalazł się na terytorium sąsiada Polski, gdzie niedawno wystąpił w tamtejszych, reżimowych mediach. Uważa się za ofiarę.
Podawał się za duchownego. Miał oszukać ludzi na duże pieniądze
Rzekomy pastor miał oszukać między innymi jedno z małżeństw, które zgodziło się porozmawiać o trudnej sprawie z redakcją programu emitowanego na antenie Polsat News. Mieli przekazać 100 tys. PLN „oszustowi w koloratce” – za namową swojego mecenasa – na okres czterech miesięcy. „Duchowny” powiedział, że „jego wieloletni przyjaciel potrzebuje wsparcia finansowego na chemikalia z Niemiec”. Było to w czasie, gdy szalała pandemia, chodziło o środki dezynfekujące.
„Pastor” miał sprzedać towar, a potem zwrócić pieniądze, co się oczywiście nie stało. Małżeństwo nagle straciło kontakt z mężczyzną. W pewnym momencie poinformował ich, że nie odpowiada, bo nie ma czasu – wskazywał na problemy zdrowotne ojca. Sama pożyczka została przekazana w kancelarii pełnomocnika pary, ktory miał też napisać tekst umowy i weksel. Banknoty zostały przeliczone i sprawa została sfinalizowana. Poszkodowany mężczyzna wskazuje, że mecenas powinien odradzić pożyczkę. – On nam to powinien sprawdzić – mówi. Mecenas nie zgodził się na rozmowę przed kamerą. „Nie zamierza pieniędzy oddawać. Jego działalnością zajmuje się teraz rada adwokacka” – pisze „Interwencja”.
Kolejna osoba mówi zaś o „stracie 700 tys. zł”. Łącznie ofiar oszusta jest ok. 100.
„Oszust w koloratce” miał wyłudzać pieniądze. „Poszła kasa z parafii”
Prok. Piotr Skiba – rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie – podaje, że działanie sprawcy było „wysublimowane, przemyślane”. – Doliczyliśmy się 114 zachowań przestępczych, w postaci podpisywania umów pożyczek na łączną kwotę około 5,5 miliona zł – wskazuje.
„Oszust w koloratce” chciał też dotrzeć do zamożnych darczyńców jednego z łódzkich stowarzyszeń, które współpracuje z różnymi kościołami chrześcijańskimi, a którego działania skupiają się na pomocy osobom potrzebującym (głównie tym, które utożsamiają się z mniejszościami seksualnymi). Prezes przyznaje, że „pastor” dawał około 3-4 tys. zł miesięcznie na rzecz podmiotu, czym nieco uśpił jego czujność. – Nie wpadłem na to, że jestem, co się później okazało, przynętą na inne pieniądze – komentuje. Różne osoby kontaktowały się z nim potem i pytały, „o co chodzi” z duchownym, który prosi ich o gigantyczne pożyczki – w kwocie 0,5-1 mln PLN.
Część księży (z Kościoła katolickiego) „poległa na kontaktach z »pastorem«”. – Poszła kasa z parafii – tłumaczy szef stowarzyszenia.
Rzekomy „pastor” uważa się za ofiarę. Twierdzi, że był w Polsce „prześladowany”
Mężczyzna przyjechał z Włoch i był członkiem parafii dobrego pasterza w Warszawie. Studiował w seminarium. – Był pastorem na próbie – wyjaśnia biskup Andrzej Malicki, zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego w Rzeczypospolitej Polskiej. Chociaż nie powinien, to jednak podawał się za osobę duchowną, a także używał zarezerwowanego dla takich osób stroju, którego część stanowiła budząca w Polsce duże zaufanie koloratka.
W pewnym momencie oszust po prostu zniknął. Potem ujawnił się w mediach – białoruskich. Jakub Biernat z Telewizji Biełsat wskazuje, że podaje się tam za „człowieka, którego prześladowano w Polsce”. Dziennikarza dziwi fakt, że pomimo licznych zarzutów „swobodnie przekroczył granicę”. A miał zakaz opuszczania kraju.
Prok. Skiba informuje w rozmowie z „Interwencją”, że „pastor” jako powód wyjazdu podał „pogrzeb ojca”. – Jego zachowanie wskazywało na dobrą wolę, jeśli chodzi o prawidłowy przebieg tego postępowania – zaznacza.
66-letni pacjent dostał udaru w szpitalu. Jest sparaliżowany. Lekarz działał „opieszale”?
Niedawno reporterzy nagłośnili sprawę 66-letniego pacjenta szpitala na terenie wojewódzwa kujawsko-pomorskiego. Mężczyzna przed laty dostał udaru w placówce medycznej, jednak długo czekał na pomoc. Rodzina twierdzi, że lekarz dyżurny, który szukał miejsca na specjalistycznym oddziale, działał rzekomo „zbyt opieszale”.
Ich zdaniem właśnie dlatego dziś starszy mężczyzna pozostaje częściowo sparaliżowany.
Czytaj też:
Znany ksiądz odpowiada Owsiakowi. W tle akt wandalizmuCzytaj też:
Zabójstwo księdza. Oskarżony krytykował „fałszywy Kościół”