Miejscowość Jabłonna „obchodzi” nietypowe dziesięciolecie – kamery rejestrującej przejazdy na „czerwonym świetle”. Przy jednym z rond, które znajdują się na południu wsi gminnej i sołeckiej, zamontowano RedLight. Systemy te działają na kilkudziesięciu skrzyżowaniach w Polsce – w 2024 r. „zarejestrowały 60,5 tys. wykroczeń niezastosowania się do czerwonego sygnału świetlnego” – informował w marcu bieżącego roku Główny Inspektorat Transportu Drogowego.
A ten, który działa od 2015 r? Jak ustalił lokalny serwis tustolica.pl, w ciągu „dekady ciężkiej pracy” odnotował „69 tys. wykroczeń”. Najwięcej w roku 2016 – wystawiono wtedy 18 tysięcy mandatów. W 2023 r. ukarano zaś 4 tys. kierowców. Łącznie błędy te kosztowały osoby uprawnione do kierowania pojazdami ok. 34,5 mln PLN.
Warszawa. Wandal doprowadził do awarii fotoradaru. Koszt naprawy? 50 tys. zł
W Warszawie, a więc ok. 20-25 kilometrów drogi na południe, znajduje się kolejna kamera monitorująca ruch drogowy. To kolejny najbardziej „zapracowany” fotoradar w Polsce. W samym tylko grudniu 2024 r. zarejestrował osiem tysięcy wykroczeń. Kierowcy bardzo go nie lubią – w kwietniu został zniszczony przez nieznanego sprawcę, który użył do tego celu siekiery. To samo stało się w lutym – wówczas również został uszkodzony, ale poddano go naprawie. Wrócił do pracy, na krótko.
– Nasi pracownicy właśnie demontują sprzęt. Sprawa została zgłoszona na policję. Teraz oni zajmą się fotoradarem. Następnie przekażemy go ubezpieczycielowi. Na końcu raz jeszcze go naprawimy – informował w rozmowie z serwisem raportwarszawski.pl rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Wojciech Król zapowiedział też, że fotoradar prędzej czy później wróci na swoje miejsce. Możliwe, że w pobliżu zamontowana zostanie też kamera monitoringu miejskiego, by tym razem zarejestrować wandala i pociągnąć go do odpowiedzialności za zniszczenie fotoradaru.
Naprawa to bowiem koszt 50 tys. zł.
Czytaj też:
Tajemnicza śmierć w Złotych Tarasach. „Mamy odciski palców”Czytaj też:
Marta Nawrocka na Zamku Królewskim. Ekspertka mówi o „wpadce”