Myśliwi zastawili w lasach pułapki na... psy

Myśliwi zastawili w lasach pułapki na... psy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Myśliwi z koła łowieckiego "Grunwald" rozstawili w lasach wokół Wzgórz Dylewskich pułapki na atakujące leśną zwierzynę zdziczałe psy. Takie działania myśliwi tłumaczą nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt, która zakazała odstrzału psów błąkających się bez nadzoru.
O zamontowaniu pułapek na wałęsające się po lasach psy, które zagryzają dziką zwierzynę w Parku Krajobrazowym Wzgórza Dylewskie, poinformował PAP w poniedziałek prezes koła łowieckiego "Grunwald" w  Ostródzie Piotr Świgoń. W miniony weekend myśliwi kupili cztery tzw. żywołapki, czyli specjalistyczne drewniane klatki, przeznaczone do odłowu psów. Pułapki rozstawili w pobliżu paśników w głębi lasu, z dala od wiejskich zabudowań. Kiedy pies, zwabiony wyłożonym w klatce mięsem, wejdzie do  środka to zatrzasną się klapy po obu stronach i zostanie uwięziony.

 

Za akcję zapłacą właściciele psów

- Potem wspólnie z policją odszukamy właścicieli, którzy powinni odpowiadać za wypuszczenie psów bez nadzoru i pokryć koszty odłowu -  powiedział szef ostródzkich myśliwych. Akcję montowania pułapek myśliwi uzasadnili spustoszeniem, dokonanym ostatnio w ich obwodzie łowieckim przez wiejskie psy, spuszczane przez właścicieli na noc z łańcuchów. Tylko w ciągu ostatnich dwóch tygodni zdziczałe watahy zagryzły tam sześć muflonów, trzy dziki, dwa daniele i inne leśne zwierzęta. Tropy pozostawione przez psy na śniegu prowadziły do pobliskich wiosek.

Psy atakowały zwierzynę leśną

Psy atakowały najczęściej stado ponad 40 muflonów, które myśliwi sprowadzili z Czech i w lutym wypuścili z zagrody do lasu. Według myśliwych i leśników psie watahy są tak liczne, że "przy jednym ataku potrafią położyć po kilka sztuk muflonów", zbierających się w zimie przy paśnikach. Zdaniem myśliwych próby odganiania psów nie przyniosły rezultatu, stąd pomysł użycia tzw. żywołapek. Obowiązująca od początku roku, znowelizowana ustawa o ochronie zwierząt zakazała im bowiem odstrzału zdziczałych zwierząt domowych.

Według Łowczego Okręgowego w Olsztynie Dariusza Zalewskiego jest to  nie tylko pierwsza w regionie, ale prawdopodobnie i w kraju, próba poradzenia sobie w nowych warunkach prawnych z problemem tzw. drapieżnictwa ze strony zdziczałych psów. Tylko w lasach olsztyńskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego co  roku psy zagryzają blisko pół tysiąca saren. Dlatego - zdaniem łowczego -  jeśli pułapki na Wzgórzach Dylewskich zdadzą egzamin to prawdopodobnie zakupią je również inne koła łowieckie.

Myśliwi mogą polować na zdziczałe psy i koty

Do 31 grudnia 2011 r. uprawnieni myśliwi mogli dokonywać odstrzału zdziczałych psów i kotów, przebywających "bez opieki i dozoru człowieka na terenie obwodów łowieckich w odległości większej niż 200 m od  zabudowań mieszkalnych i stanowiących zagrożenie dla zwierząt dziko żyjących". Po nowelizacji ustawa o ochronie zwierząt stanowi: - Dzierżawca lub  zarządca obwodu łowieckiego może podjąć działania zapobiegające wałęsaniu się psów na terenie obwodu poprzez: pouczenie właściciela psa o  obowiązku sprawowania kontroli nad zwierzęciem; odłowienie psa i  dostarczenie go właścicielowi, a jeżeli ustalenie tej osoby nie jest możliwe dostarczenie do schroniska dla zwierząt; odłowienie i  dostarczenie psa odbywa się na koszt właściciela.

ja, PAP