CBA musi przeprosić dziennikarza "GW"

CBA musi przeprosić dziennikarza "GW"

Dodano:   /  Zmieniono: 
CBA ma przeprosić dziennikarza "Gazety Wyborczej" Bogdana Wróblewskiego za to, że przez pół roku bezprawnie pobierało billingi z jego telefonów, co stanowi naruszenie dóbr osobistych - orzekł w czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie.
Przeprosiny mają się ukazać na drugich stronach trzech ogólnopolskich dzienników po uprawomocnieniu się wyroku. CBA ma też zniszczyć wszelkie nośniki z informacjami o numerach telefonów Wróblewskiego i przekazać mu protokoły komisyjnego zniszczenia. Wyrok jest nieprawomocny. CBA ma prawo się odwołać; nie wiadomo, czy tak uczyni - w czwartek w sądzie nie było reprezentanta Biura.

Sprawę sięgania przez tajne służby po dane telekomunikacyjne dziennikarzy ujawniła w październiku 2010 r. "Gazeta Wyborcza". Napisała, że w latach 2005-2007 służby sprawdzały telefony dziesięciorga dziennikarzy różnych mediów, w tym Wróblewskiego. Jednym z celów tych działań miało być - według "GW" - ujawnienie źródeł informacji dziennikarzy krytycznych wobec ówczesnych władz z PiS. W 2011 r. Wróblewski pozwał CBA o naruszenie dóbr osobistych. Proces ruszył w styczniu tego roku. W pozwie wskazano, że CBA złamało gwarancje tajemnicy dziennikarskiej i wolności mediów i bezprawnie ingerowało w  tajemnicę komunikacyjną.

W czwartek sędzia Anna Falkiewicz-Kluj uwzględniła powództwo dziennikarza niemal w całości i stwierdziła, że doszło do naruszenia dóbr osobistych dziennikarza. "Naruszono prawo do prywatności i  tajemnicę komunikowania się. Ochrona tajemnicy dziennikarskiej to  fundament wolności słowa i demokratycznego państwa prawa" -  przypomniała. W ocenie sądu sprawa Wróblewskiego to "przykład typowego inwigilowania", które trwało 6 miesięcy, a nie miało podstaw prawnych, bo szukanie w ten sposób przecieku z CBA lub prokuratury - przez przeglądanie billingów dziennikarza - nie mieści się nawet w katalogu dopuszczalnych działań CBA.

- W tej sprawie doszło do zazębienia się sfery praw obywatelskich -  prawa do prywatności, ze sferą działania organów państwa, które mogą działać tylko na podstawie prawa i w jego granicach. Każdy ma prawo do  ochrony informacji na swój temat - organa państwa mogą je gromadzić tylko w zakresie niezbędnym. Tutaj ingerencja państwa w prawa obywateli była zbyt głęboka, nieproporcjonalna do korzyści, jakie władza chce osiągnąć - mówiła sędzia w ustnym uzasadnieniu orzeczenia.

Według sądu dobra osobiste powoda zostały naruszone w sposób bezprawny. - Pozwany nie wykazał żadnym dowodem, aby jego działanie mieściło się w granicach prawa. Nawet nie próbowano tego wykazać, mówiono jedynie o uprawnieniu CBA do kontroli połączeń na podstawie ustawy o Biurze - dodała sędzia.

Jak mówiła, CBA może zarządzić kontrolę operacyjną, ale warunkiem jest to, że informacji, jakich chce uzyskać Biuro, nie da się zdobyć innymi środkami. - Tych przepisów nie można interpretować rozszerzająco. A  więc tylko w wyjątkowych wypadkach można taką działalność prowadzić -  podkreśliła. Zdaniem sędzi nie dość, że CBA musi pamiętać o takim ograniczeniu, to jeszcze - aby sięgać po billingi obywateli - musi prowadzić konkretną sprawę mieszcząca się w katalogu spraw, do ścigania których powołano CBA.

- Biuro może prowadzić czynności operacyjne wobec obywatela dopiero wtedy, gdy zachodzi uzasadnione przypuszczenie popełnienia przestępstwa i  gdy mieści się to w celach i zadaniach, do których powołano CBA. W tej sprawie brak dowodów, aby to była taka sytuacja. Brak dowodów lub choćby przypuszczeń, że powód popełnił przestępstwo i żeby trzeba było badać jego billingi z 6 miesięcy lub aby CBA działało w obronie interesu publicznego - dodała sędzia Falkiewicz-Kluj.

Przypomniała, że zlecenie ich zbadania wydał w 2007 r. ówczesny wiceszef CBA Maciej Wąsik, co potwierdza obecny szef CBA Paweł Wojtunik, podkreślając, że nie miało to podstaw prawnych. - To najważniejsze w tym dwudziestoleciu orzeczenie sądu w sprawach państwo-obywatel - komentował po wyroku pełnomocnik dziennikarza mec. Maciej Ślusarek. Jego zdaniem uzasadnienie tego wyroku "powinno się rozdawać kandydatom do CBA na wstępnym szkoleniu".

- Dziś mogę powiedzieć, że warto było wszcząć proces. Cieszę się, że  sąd zrozumiał z tej sprawy więcej niż prokuratura - powiedział Wróblewski. Kilka miesięcy temu złożył on w całej sprawie zawiadomienie do prokuratury, ale śledztwo umorzono. Złożył też do sądu prywatny akt oskarżenia przeciw Wąsikowi o przekroczenie uprawnień.

Sprawę stosowania kontroli operacyjnej za czasów rządów PiS badała Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze, ale dwukrotnie śledztwo umarzała. Przepisy dotyczące zarówno kontroli operacyjnej, jak i dostępu do  danych telekomunikacyjnych ma zbadać Trybunał Konstytucyjny. Dwie skargi do TK na odpowiednie przepisy złożyła w 2011 r. Rzecznik Praw Obywatelskich Irena Lipowicz. Nie ma jeszcze terminu rozprawy.

ja, PAP