"Korzeń" poszedł po złoto (aktl.)

"Korzeń" poszedł po złoto (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mistrzem olimpijskim w chodzie sportowym na dystansie 50 km został jak zwykle Robert Korzeniowski.
"Tak miało być i tak jest" - tymi słowami przywitał attache olimpijskiego Polski Jacka Gmocha Robert Korzeniowski. Na to attache olimpijski powiedział: "Jeżeli miałbym kogoś zgłaszać na prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej to  zgłoszę Roberta Korzeniowskiego".

Gratulacje na mecie stadionu w Atenach złożył zwycięzcy także prezydent Aleksander Kwaśniewski.

To czwarty złoty medal olimpijski Korzeniowskiego. W Atlancie (1996) był pierwszy na 50 km, a w Sydney (2000) na 20 i 50 km. Jest jedynym polskim sportowcem, który ma w dorobku cztery złote medale igrzysk.

Równo rok temu, 27 sierpnia w Paryżu, zdobył po raz czwarty (poprzednio w 1997, 2001 i 2003) tytuł mistrza świata na 50 km.

Medaliści chodu na 50 km: 1. Robert Korzeniowski (Polska) 2. Denis Niżegorodow (Rosja) 3. Aleksiej Wojewodin (Rosja)

Robert Korzeniowski ocenił, że był to wielki dzień polskiego chodu. I to nie tylko z powodu zdobycia w Atenach złotego medalu olimpijskiego, ale ze względu na znakomitą postawę kolegów. Roman Magdziarczyk był szósty a Grzegorz Sudoł siódmy.

W piątek o godzinie 6 polskiego czasu na trasę chodu na dystansie 50 km ateńskich igrzysk wystartowało 54 zawodników. Oprócz Polski, po trzech było jeszcze w ekipach siedmiu krajów: Chin, Francji, Grecji, Hiszpanii, Meksyku, Rosji i Słowacji. Do  mety doszło 41. Ośmiu wycofało się na trasie, a pięciu zostało zdyskwalifikowanych za nieprawidłowy chód.

Już na początku rywalizacji, po 5 km i upływie 22 minut 21 sekund od startu, uformowała się sześcioosobowa czołówka, w której byli: Robert Korzeniowski, Niemiec Andreas Erm, Chińczyk Caohong Yu, Łotysz Aigars Fadiejevs, brązowy medalista ateńskich igrzysk na  dystansie 20 km Australijczyk Nathan Deakes oraz Rosjanin Denis Niżegorodow, który jest nieoficjalnym rekordzistą świata.

13 czerwca tego roku pokonał 50 km w Czeboksarach (Rosja) w  czasie 3:35.29. Poprzedni rekord wynosił 3:36.03 i od 27 sierpnia 2003 (Paryż) należał do Korzeniowskiego. Wynik Niżegorodowa nie został jeszcze zatwierdzony przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) i - jak mówiono w Atenach -  prawdopodobnie nie będzie, gdyż zawody w Czeboksarach nie  spełniały wymogów IAAF.

Po pokonaniu 15 km czele stawki znajdowało się pięciu zawodników. Ubył z niej Fadiejevs, na 25 km Erm, a potem kolejni. Po przejściu ponad 30 km sędziowie zdyskwalifikowali za nieprawidłowy chód Australijczyka. Od 35 km Korzeniowski samotnie szedł już do mety. Ostatnie metry na bieżni stadionu pokonał z biało-czerwoną flagą, którą trzymał w ... ustach.

Attache olimpijski Jacek Gmoch jako pierwszy złożył mu gratulacje, a po nim dłoń mistrzowi ściskali kolejno prezes PKOl Stanisław Stefan Paszczyk, prezes PZLA Irena Szewińska oraz  prezydent RP Aleksander Kwaśniewski.

"Tak miało być i tak jest" - tymi słowami przywitał Jacka Gmocha Robert Korzeniowski, mówiąc potem:

"Nie miałem żadnych momentów zwątpienia. Miałem tylko wahanie na  17. kilometrze trasy, gdy Rosjanin Denis Niżegorodow ostro przyspieszył, czy ruszyć za nim czy zgodnie z planem poczekać do  półmetka. Byłem cierpliwy i okazało się, że miałem rację. Zmierzyłem tętno i wiedziałem, że Rosjanin nie wytrzyma narzuconego przez siebie tempa. Byłem przekonany, że kto zaoszczędzi najwięcej sił, ten będzie rozdawał karty na finiszu".

To czwarty złoty medal olimpijski Korzeniowskiego. W Atlancie (1996) był pierwszy na 50 km, a w Sydney (2000) na 20 i 50 km. Jest jedynym polskim sportowcem, który ma w dorobku cztery złote medale igrzysk. Równo rok temu, 27 sierpnia w Paryżu, zdobył po  raz trzeci (poprzednio w 1997 i 2001) tytuł mistrza świata na 50 km.

Marsz "na Olimp" rozpoczął 20 lat temu. Debiutował w zawodach w  1984 roku, zajmując trzecie miejsce w mistrzostwach makroregionu kielecko-lubelskiego w chodzie na 10 000 m, a miesiąc później w  mistrzostwach Polski juniorów młodszych był ... ostatni. Rok później zdobył złoty medal Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży.

W Atenach potwierdził, że tym występem kończy karierę. W ciągu 20 lat przemierzył na treningach i zawodach około 120 tysięcy km, czyli - jak wyliczył - trzykrotnie obszedł kulę ziemską. Pokonując końcowe kilometry trasy miał świadomość, że to jego ostatnie minuty w wielkim sporcie. Być może wystartuje jeszcze w zawodach ligowych, a potem wśród weteranów. Miał świadomość, że wszystko co  się działo w piątek rano, działo się po raz ostatni. "Miałem syndrom czegoś ostatniego. Czuję wielkie spełnienie czegoś, o czym marzyłem, co miałem w planie. Jak wchodziłem na bieżnię stadionu, to się popłakałem".

Podkreślił, że jest bardzo dumny ze swoim młodszych kolegów, bo  nie spodziewał się, że zajmą tak wysokie miejsca.

"Stworzyliśmy świetny zespół, zrealizowaliśmy to wszystko, co  wcześniej wspólnie założyliśmy. Nie bali się mojego stylu pracy, przyjęli twarde warunki i jak widać opłaciło się. Roman Magdziarczyk jest już doświadczonym zawodnikiem i z imprezy na  imprezę spisuje się coraz lepiej, natomiast Grzegorz Sudoł jest moją wielką niespodzianką, bo nie spodziewałem się, że pójdzie mu aż tak dobrze. Ich wyniki pokazały, że warto było mieć takich uczniów przez ostatnie cztery lata" - powiedział Korzeniowski, który złoty medal zadedykował: "trzem swoim kobietom - żonie i  córkom". "To, że jej mam, jest najpiękniejszym co mogło mnie w  życiu spotkać".

em, sg, pap