Madzia, media i igrzyska

Madzia, media i igrzyska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wiemy już, że sześciomiesięczna Madzia, której losem od kilkunastu dni żyła cała Polska - nie żyje. Policja znalazła ciało dziecka, a matka przyznała się, że kilkanaście dni temu dziecko "wyślizgnęło się z rąk" i uderzyło głową w próg sypialni, co miało spowodować zgon niemowlęcia. Opinia publiczna każdego nowego newsa na temat przebiegu tragedii przyjmowała z wypiekami na twarzy - a jednocześnie... pomstowała na media, że relacjonują dramat tak drobiazgowo.
Najwięcej kontrowersji wzbudziło wyemitowanie najpierw przez jedną ze stacji informacyjnych, a potem przez większość stacji telewizyjnych i portali internetowych, nagrania, na którym matka dziecka - pod czujnym okiem kamery należącej do zespołu Krzysztofa Rutkowskiego - płacząc opowiada o okolicznościach tragedii. "Dlaczego to zamieszczacie?", "Obrzydliwe", "Jak tak można", "Media straciły godność", "kończy się era dziennikarstwa" - to tylko niektóre komentarze z naszego facebookowego "walla". Innymi słowy - dziennikarskie hieny zrobiły sobie igrzyska z tragedii niemowlęcia. Problem w tym, że pełne potępienia okrzyki wznoszą ci, którzy w czasie tych igrzysk siedzą na trybunach. W ciągu ostatnich 24 godziny sześć spośród dziesięciu najchętniej czytanych informacji na naszej stronie dotyczyła sprawy Madzi. "Dlaczego to zamieszczacie?". Dlatego, że wy chcecie o tym wiedzieć.

Dziennikarze, wbrew pozorom, nie są cynicznymi ludźmi pozbawionymi jakichkolwiek wyższych uczuć i nie czekają z wypiekami na twarzy na kolejną tragedię, którą będą mogli zrelacjonować i zilustrować krwawymi zdjęciami i szokującymi nagraniami wideo. Ja, a podejrzewam, że 99 procent moich kolegów po fachu również, chciałbym, aby świat był takim miejscem, w którym jedyne informacje dotyczą tego, że krowy dają coraz więcej mleka, a dzieci rodzą się coraz bardziej różowe. Kiedyś zresztą media w Polsce przedstawiały taki właśnie świat - ale jakoś nie wydaje mi się, aby ci, którzy dziś odsądzają dziennikarzy od czci i wiary, tęsknili za tamtymi czasami. Niestety - wbrew twierdzeniom Leibniza - nic nie wskazuje na to, abyśmy żyli na najlepszym z możliwych światów. I dlatego musimy pisać o tym, o czym piszemy.

Jest jeszcze jedna sprawa. Dziennikarz, tak jak wykonawca każdego innego zawodu, dostarcza swoim "klientom" - czytelnikom, słuchaczom, widzom - określony "towar", którym w przypadku naszego fachu są informacje. I tak jak w każdej innej branży musimy dostarczać taki towar, na który jest popyt. A tak się jakoś składa, że za każdym razem, gdy dojdzie do tragedii, takiej jak ta w Sosnowcu - popyt jest przede wszystkim na informacje na temat tejże tragedii. Mamy się obrażać na odbiorców? Mamy pouczać ich, czym powinni, a czym nie powinni się interesować? A może mamy po prostu informować o tym, o czym ludzie chcą wiedzieć?

Stendhal powiedział kiedyś, że "powieść jest zwierciadłem przechadzające się po gościńcu. To odbija lazur nieba, to błoto przydrożnej kałuży". Dziś takim zwierciadłem są media - w których oprócz lazuru nieba i błota kałuży odbijają się także oblicza ich widzów, czytelników czy słuchaczy.

Zaginiona Madzia z Sosnowca nie żyje - czytaj więcej na Wprost.pl:

Mała Magda nie żyje. Policja znalazła ciało

Matka Madzi: wyślizgnęła mi się. Nawet nie wiem kiedy. Ten kocyk był śliski

"Rutkowski nie ma licencji, wszystko wiedzieliśmy sami. Czy on się nie reklamuje?"

Matka Madzi wskazała, gdzie są zwłoki dziewczynki. Poszukiwania trwają

To nie była kurtka małej Magdy

"Napadu nie było. Matka Madzi sprawdzała jak oszukać wariograf"

Policja popełniła podstawowe błędy podczas poszukiwań Magdy

Policja: matka Madzi może kłamać

"Magda została zabita z premedytacją. Nie tylko matka jest winna"

Mularczyk: o śmierci Madzi dowiaduje się detektyw, a nie policja? Polskie państwo jest słabe

Ojciec porwanej Madzi już po testach DNA. Okazało się, że...

Policja przerwała poszukiwania półrocznej Magdy