Tymczasowa koalicja?

Tymczasowa koalicja?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koalicja pomarańczowych to próba połączenia lewicowo-populistycznego ognia z prawicową wodą. A to jak wiadomo potrafią tylko Finowie i - drodze wyjątku potwierdzającego regułę - Polacy.
Julia Tymoszenko już była raz premierem. Skończyło się to wielką kłótnią i wzajemnymi oskarżeniami o korupcję. Nie ma powodu, by teraz było inaczej. Od tamtej dymisji nic się nie zmieniło, animozje tylko narosły, a wzajemna skrywana niechęć była nie raz demonstrowana publicznie. O wewnętrznej niespójności i słabości świadczy chociażby sposób i czas, w jaki ta koalicja powstawała.

Są i pozytywy. Znacznie bardziej interesująco będą teraz wyglądały stosunki z Rosją. Julia Tymoszenko, zagorzały przeciwnik umów gazowych już zapowiedziała ich rewizję. Co ciekawe Tymoszenko, najpierw ścigana przez rosyjskie władze listem gończym, potem - po głośnej dymisji jej rządu - była ostentacyjnie przyjmowana w Moskwie, podczas gdy prezydent Juszczenko nie mógł się doprosić wizyty. Teraz cała rozgrywka będzie wyglądała jeszcze ciekawiej. Jesienią rozpocznie się kolejna odsłona wojny gazowej. Gazprom już się do niej przygotowuje oskarżając Ukrainę o kradzież gazu.

Pod znakiem zapytania stoi też przyszłość Partii Regionów Wiktora Janukowycza. Dla tego ugrupowania zawiązanie pomarańczowej koalicji jest prawdziwym szokiem i oznacza przejście do trwałej opozycji. Janukowycz do końca liczył, że Nasza Ukraina zmięknie i ostatecznie usiądzie z nim do rozmów. Problem w tym, że taka koalicja (pomarańczowej Naszej Ukrainy i Partii regionów) nadal nie jest wykluczona. Jest niemal pewne, że między Julią Tynmoszenko, a Petrem Poroszenko, którzy zajmą się rozdawaniem stanowisk szybko pojawią się konflikty. Jednak ta koalicja to dla "pomarańczowych" ostatnia szansa. Kolejnej po prostu nie dostaną.

Grzegorz Sadowski